Poznań: Miasto tajemniczych zniknięć drzew

Ogrodowa wycięte drzewa fot. L. Łada
Jak się okazuje, w Poznaniu coraz więcej jest takich przypadków, gdy drzewa po prostu znikają. Jeśli żaden społecznik nie zdąży zauważyć przygotowań do wycinki – w krótkim czasie po drzewach zostają tylko pieńki.  A wszystko to w mieście, które rzekomo dba o zieleń.

I nie chodzi tu o żadne zapomniane zakamarki – klasycznym już przykładem w Poznaniu jest… Ostrów Tumski. O dość szczególnym remoncie okolic Muzeum Archidiecezjalnego połączonym z wycinką drzew już pisaliśmy w ubiegłym roku. Ale okazuje się, że to nie koniec – teraz znikły okazałe krzewy ozdobne i drzewa rosnące przy Psałterii. Powstaje tam, jak wiadomo, makieta siedziby Mieszka I, ale czy rzeczywiście do jej budowy trzeba było aż wycinać drzewa? Teraz na tym fragmencie Ostrowa nie ma ani skrawka cienia – wspaniała zachęta dla turystów, by oglądali to miejsce w czasie letnich upałów…

O kolejnym znikającym drzewie napisała do nas Rada Osiedla Stare Miasto. przy ulicy Ogrodowej 6, przy protestanckim kościółku, rosły sobie robinia biała i jesion wyniosły, ocieniając i dodając uroku wejściu do parku J.H. Dąbrowskiego. I nagle znikły.

Tomasz Dworek, radny osiedla Stare Miasto, zadał pytanie, co stało się z drzewami. I okazało się, że schowaną za nimi oficynę Wielkopolski Fundusz Hipoteczny postanowił przerobić na cztery eleganckie mieszkania. Jak twierdz w opisie: „Wszystkie lokale mieć będą centralny widok na park.Budynek projektowany jest z przywiązaniem bardzo dużej wagi do detali, w sposób odpowiadający prestiżowej lokalizacji w jakiej będzie się znajdował”.

– Takie działania oczywiście cieszą i wpływają na estetykę okolicy – zauważa Tomasz Dworek – niepokoi natomiast wyrzynanie drzew. Z dostępnych w internecie wizualizacji nie wynika, żeby drzewo od strony ulicy przeszkadzało w obsłudze komunikacyjnej budynku.

Radny zapytał o znikające drzewa Wydział Kształtowania i Ochrony Środowiska. Czy deweloper miał zgodę na ich wycinkę – a jeśli tak, to na jakiej podstawie udzielono mu zgody? WKiOŚ odpisał, że wydana została decyzja zezwalającą na usunięcie 2 drzew (robinii białej oraz jesionu wyniosłego) z terenu nieruchomości kolidujących z planowaną budową budynku mieszkalnego wielorodzinnego.

Odpowiedź niezmiernie zdziwiła radnego, bowiem ściany oficyny przerabianej na mieszkania znajdują się dobre kilka metrów od miejsca, w którym rosły drzewa – tak wynika z planów inwestora. Zapytał więc jeszcze raz, delikatnie zwracając uwagę na bezsens poprzedniej odpowiedzi. I czego się dowiedział?

„W powyższej sprawie informuję, że przedmiotowe drzewa (robinia biała oraz jesion wyniosły) nie kolidowały z budynkiem, lecz z utwardzeniem nawierzchni drogi dojazdowej (pożarowej) do budynku” – poinformował WKiOŚ.

Ale to także nijak się ma do stanu faktycznego, bo droga prowadząca do oficyny już jest, i też w całkiem sporej odległości od miejsca, w którym rosły drzewa.
– Parametry drogi pożarowej musiały być tym samym zachowane, bo w oficynie mieszkali ludzi – zwraca uwagę radny Dworek – więc zupełnie nie rozumiem zgody i potrzeby wycięcia drzewa od strony ulicy.

Wszystko wskazuje na to, że drzewa znikną też z terenu przyszłego osiedla mieszkaniowego między ulicami Grunwaldzką a Bukowską. Jak poinformował „Głos Wielkopolski”, spółka Monday planuje tam budowę 170 mieszkań i w związku z tym 22 drzewa mają iść pod topór. W tym trzy wiekowe lipy, który z racji wieku nie da się już przesadzić – o ile WKiOŚ się na to zgodzi.

Ale w tej akurat historii nie to jest najsmutniejsze. Jak wynika z odpowiedzi Joanny Żabierek, rzeczniczki prasowej prezydenta Jacka Jaśkowiaka, gdy Wydział Urbanistyki i Architektury UMP debatował nad tym, czy dać inwestorowi zgodę na budowę osiedla i na jakich warunkach, WKiOŚ nie miał o tym pojęcia, więc nie wystąpił o ujęcie w pozwoleniu na budowę konieczności zachowania cennych drzew.

A teraz deweloper drzewa chce wyciąć, bo skoro nikt mu nie kazał tak zaprojektować osiedla, by drzewa oszczędzić – to tego nie zrobił. Oczywiście można przeprojektować osiedle – ale wtedy trzeba będzie ponownie wystąpić o pozwolenie na budowę, no i kto za ten nowy projekt zapłaci?

To dwa wydziały tego samego urzędu, które najwidoczniej nie mają wypracowanych odpowiednich kanałów komunikacji, by nie dochodziło do takich kolizyjnych sytuacji. Może powodem jest to, że podlegają różnym zastępcom prezydenta? A może to, że organizacja pracy urzędu i przepływ informacji pomiędzy jednostkami jest nie do końca taki, jaki powinien być zgodnie ze standardami nowoczesnego zarządzania?

A może warto byłoby raz wreszcie uchwalić akt prawny chroniący zieleń w tym mieście? I pilnować żeby był przestrzegany? I żeby wszyscy urzędnicy wiedzieli, że zanim na cokolwiek komukolwiek wydadzą zgodę, muszą pamiętać, że zieleń przede wszystkim? I żeby nie było takich sytuacji jak na Bobrzańskiej, Libelta, Zwierzynieckiej, Ogrodowej i w wielu innych miejscach?

Prezydent Jacek Jaśkowiak wiele mówi o docenianiu zieleni, o tworzeniu łąk miejskich i dbaniu o jakość życia poznaniaków poprzez stawanie drzew w doniczkach. I to są bardzo dobre działania. Tylko że takie przypadki znikających drzew – a jest ich o wiele, wiele więcej – kompletnie odbierają wiarygodność jego słowom.

Lilia Łada

Podziel się:

Ostatnio dodane: