Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 19 kwietnia, 2024

Poznań a susza. Co robią władze miasta, by złagodzić jej skutki?

Wrocław dopłaca do retencji deszczówki, Łódź sadzi lasy na potęgę i tworzy nowe tereny zielone w mieście. A Poznań?

Mieszkańcy Wrocławia już po raz drugi mogą ubiegać się o dofinansowanie na budowę instalacji, które będą zatrzymywać wody opadowe. Program nazywa się „Złap deszcz” , ma złagodzić zmiany klimatyczne, a pieniądze mogą być przyznane na budowę każdej instalacji, która zatrzyma wody opadowe. Maksymalna dotacja to 5 tys. zł dla jednej inwestycji. W tym roku pieniędzy do podziału jest więcej – całe 500 tysięcy – bo pierwsza edycja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem.

Łódź natomiast, która jest – przynajmniej w centrum – miastem o dość zwartej zabudowie, postawiła na zieleń. To jej sposób na złagodzenie skutków zmian klimatu – tereny zielone zajmują aż 22 procent miasta, także w centrum. W Poznaniu to niespełna 16 procent.

A jednak, mimo że stolica Wielkopolski, jak i cała , staje się coraz bardziej sucha, szczególnych działań, by zapobiegać suszy, nie widać w mieście. Owszem, władze miasta od czasu do czasu informują o sadzeniu nowych drzew, powstał również nowy park pełnowymiarowy i kilka parków kieszonkowych. Ale co z tego, skoro jednocześnie wycina się stare drzewa, a w istniejących parkach kompletnie nie umie gospodarować wodą deszczową – przykładem jest zalewany park Rataje. Koalicja ZaZieleń poinformowała właśnie, że na Strzeszynie został wycięty stary sad – drzewa owocowe rosnące na miedzach i wzdłuż dawnych dróg oraz zagajniki przy ciekach wpisane w tradycyjny krajobraz tej dzielnicy. Niestety, miasto sprzedało grunty, wkrótce zacznie się tam intensywna zabudowa, więc drzewa i cieki wodne musiały zniknąć. W mieście jest o jeden teren zielony mniej.

Można powiedzieć, że nie ma o co kruszyć kopii. Przecież Strzeszynowi zieleni nie brakuje – o rzut beretem ma piękne lasy nad Rusałką czy Strzeszynkiem. Tylko że właśnie takie myślenie doprowadziło do powstania tej suszy, z którą się zmagamy: drzew mamy coraz mniej, poziom wody w Warcie to 1,5 metra, czyli 40 proc. tego, co powinno w niej płynąć zimą, a konieczność racjonowania wody staje się coraz bardziej realna.

To drzewa zatrzymują wodę i obniżają temperaturę, dzięki czemu paruje jej mniej. A im starsze i większe – tym efektywniej to robią. Owszem, dzikie drzewa owocowe ze strzeszyńskiego sadu duże nie były – ale one z kolei stanowiły pożytek dla pszczół i schronienie dla ptaków, były miejskimi ostojami bioróżnorodności.
– Miasto z jednej strony popularyzuje ideę zwiększania bioróżnorodności poprzez miejskie pasieki czy ogrody miododajne na Cytadeli – mówi Magdalena Garczarczyk z Koalicji ZaZieleń – a z drugiej pozwala na wycięcie starego sadu. Czy plany zagospodarowania nie powinny go uwzględniać wpisanego w lokalny genius loci?

Najwyraźniej nie uwzględniają. Zresztą w innych dziedzinach również walkę ze zmianami klimatu nie bardzo widać. W Poznaniu nie ma akcji wykorzystania deszczówki, jak we Wrocławiu. W czerwcu 2019 roku po raz pierwszy Aquanet zwrócił uwagę na problem z wodą deszczową, która spływa do Warty zamiast zostawać w mieście i nawadniać miejską zieleń. Jak ocenił Paweł Chudziński, prezes Aquanetu, infrastruktura jest zaniedbana i miasto czekają duże inwestycje. Jakie? Jeszcze nie wiadomo. Na pewno miasto będzie się starało o środki unijne nie tylko na remont kanalizacji deszczowej, ale i na małą retencję. Ideałem byłoby, gdyby mała retencja towarzyszyła każdej większej inwestycji.

W Poznaniu nie bardzo sobie radzimy z budową terenów zielnych, jak w Łodzi. Powstał co prawda jeden nowy park, park Rataje, ale jest zalany wodą, chociaż czego jak czego, ale deszczu w Poznaniu z pewnością nie ma za dużo. Drugi park, na Starołęce Małej, powstaje w atmosferze skandalu, oprotestowany przez organizacje ekologiczne – żeby nie został zabetonowany. O mało co nie utraciliśmy rezerwatu Żurawiniec – bo wysychał i działania mieszkańców zapobiegły zniszczeniu tego miejsca. Cudem, też dzięki czujności okolicznych mieszkańców, nie doszło do zasypania części stawów na Świerczewie i też dzięki mieszkańcom udało się nie dopuścić do budowy osiedla tuż przy Szachtach. Prób zasypywania stawów w mieście jest zresztą znacznie więcej i zazwyczaj to właśnie mieszkańcy protestują i działają – zanim ktokolwiek z władz zorientuje się, że coś się dzieje…

Dochodzi do tego, że bojówki ekologiczne pilnują drzew w mieście, bo nigdy nie wiadomo, które zostaną oznakowane jako “za stare” albo grożące uszkodzeniem stojącego pod nimi samochodu i przeznaczone do wycinki. Część z nich udaje się uratować, ale zdecydowaną większość nie. Owszem, są sadzone nowe na ich miejsce – ale dla klimatu wartość tych wyciętych osiągną za 50 lat. Trochę długo, bo kłopoty mamy już dziś.

I co ciekawe, mamy też Plan Adaptacji Poznania do Zmian Klimatu – tylko że jego realizacji jakoś nie widać. No chyba że w ramach tego właśnie planu realizujemy wycinkę starych drzew, zasypywanie stawów czy betonowanie skwerów i trawników.

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań a susza. Co robią władze miasta, by złagodzić jej skutki?