Pan Karol ma opuchniętą i posiniaczoną rękę. To efekt bliskiego zetknięcia z rowerzystą na ulicy Głogowskiej. Na chodniku, na którym rowerzysta zgodnie z przepisami powinien jechać jezdnią. Jednak to niestety codzienność na tej ulicy.
Rowerzysta wjechał w pana Karola właśnie na wyjątkowo wąskim odcinku chodnika ulicy Głogowskiej, na wysokości dawnej Magnolii. Potrącił go, mocno uderzając w rękę – i uciekł. Pan Karol nawet nie zdążył zauważyć, czy to kobieta, czy mężczyzna. Wszystko, co zapamiętał, to to, że rower był czarny, a rowerzysta szczupły.
Niestety, ta sytuacja wcale nie była wyjątkowa. Ponieważ kierowcy często traktują Głogowską jak tor wyścigowy, rowerzyści wolą jechać chodnikiem – mimo że nie powinni. Prawo o ruchu drogowym mówi wyraźnie: „korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jednośladowym jest dozwolone wyjątkowo, gdy: opiekuje się on osobą w wieku do lat 10 kierującą rowerem lub gdy szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m i brakuje wydzielonej drogi dla rowerów”.
Ale skoro te chodniki są za wąskie nawet dla pieszych, a rowerzystów przybywa – przybywa także kolizji z nimi. Ale takich informacji nie znajdziemy w oficjalnych statystykach, bo zazwyczaj piesi nie informują policji o takich zdarzeniach. Pan Karol także tego nie zrobił, chociaż mieszka niedaleko łazarskiego komisariatu policji.
– Po co? – wzrusza ramionami. – Prześwietlenie nie wykazało złamania, tylko silne stłuczenie, więc nie ma o co kopii kruszyć. Poza tym jak policja miałaby niby znaleźć tego rowerzystę, żeby go ukarać? To, co zapamiętałem, raczej nie wystarczy. A rowerzyści na Głogowskiej to poważny problem. Praktycznie nie ma tygodnia, żeby komuś ze znajomych mieszkających tutaj nie przydarzył się podobny wypadek.
Tymczasem problem jest poważny. Bo skoro rowerzysta może potrącić – może też spowodować poważniejsze uszkodzenia u pieszego. To tylko kwestia czasu. Niestety, kontrole policji i straży miejskiej tu nie wystarczą. Bo nie da się ukryć, że aby akcja była skuteczna, na samej Głogowskiej musiałoby pracować przynajmniej z sześć patroli dziennie. Przesada? Niestety, nie. W ciągu jednego wtorkowego popołudnia, między 16 a 17, naliczyliśmy 57 rowerzystów jadących chodnikiem na odcinku od ulicy Szczanieckiej do Gąsiorowskich… Ilu policjantów trzeba, żeby ich wszystkich zatrzymać i choćby pouczyć, nie przepuszczając innych w tym czasie? A przecież to tylko fragment ulicy i tylko jej jedna strona.
Działania prowadzi także straż miejska.
– Kilka dni temu działania kontrolne na terenie chodników wzdłuż Głogowskiej, a dokładniej na wysokości Parku Wilsona, prowadzili strażnicy referatu Grunwald – wyjaśnia Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy straży miejskiej. – Spotkało to się jednak ze sporą krytyką, mimo że rowerzyści byli pouczani, a nie karani mandatami.
Rzecznik straży zwraca uwagę, że część rowerzystów i oczywiście piesi na hulajnogach elektrycznych i innych podobnych pojazdach, poruszają się po chodnikach legalnie. Problemem wtedy jest nie tyle łamanie przepisów, co brak umiejętności jadącego. A gdy do tego dodamy wąski chodnik i wielu pieszych – mamy gotowy przepis na wypadek. Nikt nie zwraca uwagi na kolejny przepis Prawa o ruchu drogowym, który mówi, że jeśli rowerzysta już jedzie chodnikiem, bo prawo na to pozwala, to i tak „jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym”.
– Jazda rowerem jezdnią ulicy Głogowskiej jest delikatnie mówiąc sporym wyzwaniem dla rowerzysty, a to z uwagi na natężenie ruchu, pojazdy szynowe, autobusy i oczywiście prędkość. Ażeby to rozwiązać, to należy stworzyć inne możliwości dla rowerzystów – przyznaje Przemysław Piwecki. – To jednak jest zadaniem inwestycyjnym wymagającym sporych zmian i nakładów, ale o tym nie decyduje straż miejska.
Od kilku lat miasto zapowiada zmiany organizacji ruchu na Głogowskiej. Powodem są nie tylko rowerzyści i powodowane przez nich kontuzje pieszych. Głogowska to najbardziej wypadkowa ulica w Poznaniu. W 2018 roku w wypadkach, do których doszło na tej ulicy, zginęły 3 osoby, a 48 zostało rannych. To absolutny rekord w mieście. Jeśli dodać do tego narastający problem wypadków z udziałem hulajnóg, rowerów i pieszych – to mamy na Głogowskiej prawdziwą tykającą bombę. Niestety, miasto nie spieszy się z jej rozbrojeniem. Od ponad czterech lat ciągle „trwają konsultacje” na ten temat.
To co jeszcze musi się zdarzyć, żeby wreszcie coś się zmieniło na Głogowskiej?
Lilia Łada, fot. L. Łada