Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 19 kwietnia, 2024

Poznań: Dom pomocy społecznej w czasach zarazy

Przebywają tam ludzie, którzy nie mogą z racji chorób czy wieku mieszkać samodzielnie. Ale najczęściej to wszystko, co wiemy o domu pomocy społecznej. Jak wygląda dom od środka? Na przykład DPS Ugory?

Z zewnątrz to po prostu budynek, chociaż z wyglądu przypomina pensjonaty czy ośrodki wypoczynkowe, ze względu na spore balkony. Przez całe dziesięciolecia PRL i kolejne dziesięciolecia III RP takich wielkich balkonów, prawie tarasów, w blokach się nie budowało, to było marnowanie przestrzeni, którą można było wykorzystać na dodatkowy metraż, dodatkowy pokój – i w efekcie więcej zarobić przy sprzedaży.

Ale dla podopiecznych domów pomocy społecznej balkony są bardzo ważne. Nawet w takich domach jak DPS Ugory, który jest położony praktycznie w parku Szelągowskim. Wystarczy zrobić kilka kroków i już się jest wśród zieleni. Ale dla wielu, a właściwie większości podopiecznych tej placówki te kilka kroków to bariera nie do przejścia. Dlatego pozostają im balkony.

Dom Pomocy Społecznej jest takim miejscem, gdzie spotykają się i mieszkają wspólnie ludzie z różnych środowisk i z najróżniejszymi doświadczeniami życiowymi. Już to samo wystarczy, by wspólne, harmonijne funkcjonowanie pod jednym dachem było trudne. Ale do tego jeszcze dochodzą różnorodne schorzenia ograniczające ich możliwości poruszania się i zadbania o swoje potrzeby. I nie wszyscy swoje choroby znoszą ze stoickim spokojem czy męstwem.

Dlatego tak ważny jest personel takiej placówki. Ostatnio wiele się o nim mówiło w kontekście zakażeń koronawirusem, braku opieki w domach pomocy społecznej tam, gdzie cały personel się rozchorował. Albo w kontekście heroizmu tych kilku pielęgniarek czy opiekunek, które, jako jedyne zdrowe, dbały o kilkudziesięciu pensjonariuszy. Dbały o wszystko: od podawania leków począwszy poprzez gotowanie i podawanie posiłków aż do wynoszenia basenów…

Na co dzień jednak praca w takim domu wcale nie jest łatwiejsza. Bo nawet jeśli pracowników jest trochę więcej – “trochę” to kluczowe pojęcie, ludzi jest zawsze za mało, bo nie ma na to pieniędzy – to dochodzą codzienne problemy z funkcjonowaniem, które pandemia wyciszyła. Bo w obliczu zagrożenia śmiercią z powodu covid-19 codzienne problemy takie jak kłótnia z sąsiadką zza ściany, trudności ze wstaniem z łóżka czy bolące kolano stały się nieistotne. Ale gdy tego zagrożenia nie ma – wracają z pełną siłą.

Radzenie sobie z tego rodzaju problemami jest chyba najważniejszym zadaniem personelu ośrodka. Bo odpowiednia atmosfera panująca w takim miejscu jest najważniejsza dla komfortu mieszkańców, jak i personelu. Ona sprawia, że ludzie czuja się tam dobrze, a więc i mniej chorują – no i co tu ukrywać, mniej dają się we znaki personelowi…

W DPS Ugory pracuje 96 osób, które zajmują się 136 mieszkańcami w różnym wieku, stanie zdrowia – i z różnymi charakterami. Pieczę nad wszystkim sprawuje dyrektor Piotr, kadra kierownicza tworzy poszczególne zespoły i nadzoruje pracę opiekunów, asystentów osób niepełnosprawnych, pielęgniarek, pokojowych, kuchnię i cały zespół usług naprawczo – ogrodniczych.

Każda grupa, zespół jest ważny, ale to opiekunowie są podstawą tego specyficznego domowego ogniska. Starają się zapewnić podopiecznym godne życie pomagając w czynnościach dnia codziennego takich jak mycie, kąpiele. Czasami muszą pomagać przy jedzeniu i nie zawsze dlatego, że ten czy ów podopieczny nie umie zjeść sam. Umie – ale chce mieć towarzystwo przy posiłku…

Opiekunowie wszystkie te czynności wykonują z dużym oddaniem i zaangażowaniem. Większość osób to typowi idealiści pracujący z powołania – nie jest to praca dla każdego, trzeba się wykazywać dużą cierpliwością i empatią. Są dużym wsparciem dla podopiecznych, często zastępując im bliskich, przyjaciół czy rodzinę. Opiekun często jest powiernikiem mieszkańców, zna ich bardzo dobrze i często szybciej niż lekarz dostrzega, że stan jego podopiecznego się pogorszył, a jego działania wspomagają nie tylko lekarze, ale cały zespół fizjoterapeutów i rehabilitantów.

O atmosferę dbają także dziewczyny z terapii zajęciowej prowadzącej przeróżne kursy i warsztaty dla pensjonariuszy, od szydełkowych robótek po śpiewanie kolęd i robienie dekoracji na choinkę. One muszą się wykazywać nie tylko wiedzą i fachowością, ale też szczególnym taktem, gdy podczas zajęć dochodzi do sporów i tarć – albo gdy trzeba zgadnąć, na jakie zajęcia pensjonariusze mają ochotę…

Dział socjalny to z kolei pracownicy załatwiający swoim pensjonariuszom wszystkie ważne, urzędowo-prawne sprawy: od emerytury po uporządkowanie problemów lokalowych. Wszystkie jednostki uzupełniają się, ich praca czasami się przeplata. W nietypowych sytuacjach i potrzebach dnia potrafią stanąć na wysokości zadania i pomagać na różnych frontach.

Ich praca, zawsze trudna i wyczerpująca emocjonalnie, w czasie pandemii stała się jeszcze trudniejsza. Podopieczni zostali pozbawieni kontaktu z bliskimi – domy są przecież zamknięte dla odwiedzin – a dodatkową traumą są dla nich opiekunowie ubrani w ochronne stroje. Nie potrafią ich rozpoznać w maskach i kombinezonach, niektórzy się boją – co dodatkowo jeszcze pogarsza ich stan zdrowia.

Co gorsza, przepisy dotyczące pomocy dla pracowników służby zdrowia nie obejmowały pracowników domów pomocy społecznej – oni więc nie mogli na przykład nocować w izolatoriach po dyżurach wśród chorych pensjonariuszy, żeby nie narażać swoich rodzin. A w mało którym domu pomocy społecznej jest tyle miejsca, by urządzić tam dla takich pracowników choćby skromne miejsca noclegowe. Dopiero po lawinie zakażeń zostali zauważeni, jeśli chodzi o środki ochrony osobistej, dezynfekcyjne – i pieniądze na poprawienie poziomu bezpieczeństwa epidemiologicznego w placówkach.

“Napiszcie o tym” – prosili. – “Napiszcie, jak pracujemy, jak nam się żyje. Bo inaczej skończy się pandemia i znów wszyscy zapomną o dps-ach i pomocy dla nich. Znów nie będziemy nikogo obchodzili i znów nikt nie będzie pamiętał, że to bardzo ważna praca”.

Bo jest ważna. I wystarczy choć raz wybrać się z wizytą do któregokolwiek domu pomocy społecznej – choćby do DPS Ugory – by nie mieć co do tego wątpliwości.

Sławek Wąchała, el

Strona głównaLifestylePoznań: Dom pomocy społecznej w czasach zarazy