wtorek, 19 marca, 2024

Poznań: Co nowego u tygrysów?

Gogh, który właśnie przeszedł operację udrożniania jelit, zjadł rosołek i lekarstwa, co jest dobrym znakiem. Pozostałe tygrysy wciąż czekają na wyjazd do Hiszpanii. Dlaczego wciąż czekają, skoro nie ma już problemu kwarantanny?

Gdy nie wiadomo, o co chodzi – chodzi o pieniądze. Główny Inspektorat Weterynarii wyraził zgodę na wyjazd tygrysów i dokończenie kwarantanny w Hiszpanii, która pod względem klimatu z pewnością jest dla nich bardziej odpowiednim miejscem. Ale jak informują pracownicy poznańskiego zoo, holenderskie stowarzyszenie AAP Adwokaci Zwierząt, które prowadzi ośrodek, zażądało zapewnienia gwarancji albo od prokuratury w Białej Podlaskiej, prowadzącej sprawę przewozu zwierząt, albo od wójta Terespola, bo to na terenie tej gminy doszło do przejęcia tygrysów, że pokryją koszty transportu i wyżywienia zwierząt.

Tymczasem i wójt, i prokuratura zasłaniają się kwestiami administracyjnymi i gwarancji wydać nie chcą. A bez niej tygrysy nigdzie nie pojadą. Nie pomagają tu też polskie przepisy, które nie są tu jednoznaczne. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt koszty utrzymania tygrysów do czasu zakończenia procesu powinien pokryć burmistrz lub wójt. Potem może dochodzić ich zwrotu od właściciela zwierząt. A zgodnie z ustawą o ochronie przyrody – koszty powinie pokryć Skarb Państwa, policja lub prokuratura, w zależności od tego, które jednostki zabezpieczyły zwierzęta.

Organy administracji kłócą się, czyja racja jest lepsza – a tygrysy czekają. Tylko że jeśli czekanie potrwa zbyt długo, to zwierzęta w końcu nigdzie nie pojadą, bo ośrodek w Hiszpanii nie będzie trzymał dla nich miejsc w nieskończoność, mają wielu innych chętnych. I co wtedy? Oczywiście można powiedzieć, że w końcu w tym Poznaniu tygrysy nie mają tak źle, zwłaszcza że ludzie o wielkich sercach wspomagają finansowo zoo w doprowadzaniu ich do zdrowia. Jednak poznański ogród nie ma warunków do trzymania tak dużej grupy tygrysów – a one właśnie przede wszystkim potrzebują teraz odpowiednich warunków, żeby całkowicie wydobrzeć.

I chodzi tu nie tylko o odpowiednią przestrzeń wybiegu, ale też i ludzi. Większość sił i środków specjalistów zajmuje teraz jeden z tygrysów, który ma zostać na stałe w Poznaniu – Gogh. Tygrys w nocy z wtorku na środę przeszedł poważną operację udrożniania jelit. Na podróż w tragicznych warunkach i w za małej klatce, brak wody i nieodpowiednie pożywienie zareagował silnym stresem. Przestał jeść, miał poważne kłopoty z trawieniem. Trzeba było wyczyścić mu przewód pokarmowy i była to poważna operacja w pełnej narkozie. Wszyscy czekali w napięciu, czy to pomoże – czy też nie i trzeba będzie podjąć bolesną decyzję o uśpieniu Gogha, by skrócić jego cierpienia.

Ale Gogh po operacji obudził się, a nawet umył, co jest zawsze dobrym znakiem u kotów. Jest też po pierwszym posiłku.
– Zjadł pierwszą małą porcję mięsa zmiksowaną z wodą, wraz z tym tak zwanym rosołkiem przyjął także leki zaordynowane przez lekarza – mówi Małgorzata Chodyła. – Czekamy.

Czekają też pozostałe tygrysy, aż prokuratura z wójtem ustalą, kto ma zapłacić za ich wyprawę do Hiszpanii.

Lilia Łada, fot. Zoo

Strona głównaPoznańPoznań: Co nowego u tygrysów?