Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Politycy Nowej Nadziei zaapelowali do marszałka, by zwiększył liczbę połączeń kolejowych

Członkowie partii Nowa Nadzieja złożyli wniosek do marszałka Marka Woźniaka z prośbą o pomoc. – jest sparaliżowany ze względu na remonty i ze względu duży kryzys w MPK – mówili. Ich zdaniem zwiększenie liczby połączeń kolejowych mogłoby tu pomóc.

– Wiemy, że ucinane są połączenia tramwajów, wiemy, że brakuje kadr, zarówno kierowców, jak i mechaników w taborze autobusowym – mówił Jacek Olszewski, wiceprezes Nowej Nadziei w Poznaniu. – Dlatego my chcemy poprosić pana marszałka, w ramach jego kompetencji oczywiście, żeby zwiększył liczbę połączeń kolejowych, szczególnie w aglomeracji poznańskiej.

Poznań i przykłady innych miast

Marcin Kuskiewicz, prezes Nowej Nadziei w Poznaniu przypomniał, że zapewnienie transportu mieszkańcom i osobom przyjezdnym to jeden z podstawowych obowiązków władz Poznania.
– Jak widzimy, miasto Poznań pod obecnym kierownictwem nie wywiązuje się z tego zadania prawidłowo – podkreślił. – Mamy rozkopane ulice, zmniejszaną ilość miejsc parkingowych, coraz rzadszą komunikację miejską. Niedawno miasto ograniczyło komunikację tramwajową z częstotliwości co 12 minut do taktu 15 minut. Nie wiem, czy państwo pamiętacie, ale kilka lat temu ten takt 12-minutowy był wprowadzony tylko na czas wakacyjny. A teraz nawet tego już zostaliśmy pozbawieni.

Zdaniem polityków partii w sytuacji, gdy w mieście brakuje kierowców i motorniczych, Poznań powinien skorzystać z dobrych rozwiązań stosowanych w innych miastach, na przykład w Warszawie czy Wrocławiu. Wszystkie samorządy zmagają się z brakiem ludzi do pracy w komunikacji miejskiej, a niektórym udało się wypracować dobre rozwiązania. Na przykład organizują przetargi na część połączeń autobusowych, by zapewnić mieszkańcom dogodną komunikację. Tymczasem w Poznaniu jest zupełnie inaczej.
– Miasto wykorzystuje to jako pretekst, żeby obciąć liczbę połączeń i oszczędzać pieniądze na mieszkańcach, którzy tej komunikacji potrzebują – podsumował Kuskiewicz.

Pociągiem zamiast tramwajem, autobusem i samochodem

W marcu wejdzie w życie nowy rozkład jazdy kolei i w związku z tymi zmianami politycy przyszli prosić marszałka, by wspomógł komunikację miejską transportem kolejowym w tym zakresie, w którym on jest w jego gestii. Chodzi konkretnie o zwiększenie liczby połączeń regionalnych w obrębie aglomeracji.

– W Trójmieście SKM obsługuje 32 mln mieszkańców, w Warszawie, mimo że mają metro, to kolej dojazdowa obsługuje 23 mln mieszkańców, Łódź, Kraków i Wrocław planują również takie rozwiązania – wyliczał Jacek Olszewski. – Jedynie w Poznaniu to jeszcze jest wyłącznie na papierze. We wrześniu dowiedzieliśmy się, że nie będzie łącznicy pomiędzy Piątkowem a Strzeszynem, chociaż działkowcy zostali już stamtąd wyrzuceni. A linia obwodowa na pewno połączyłaby duże osiedla mieszkaniowe, proszę sobie wyobrazić: zakorkowane miasto, a do centrum jedzie się pół godziny. Pociągi regionalne jeżdżą tylko do stacji Poznań Główny. Apelujemy do marszałka, żeby to zmienił. Jeśli ktoś podróżuje ze Swarzędza do Lubonia, to musi się przesiadać na Poznań Główny i niewiele osób z tego korzysta.

Najlepszym dowodem na to, że mieszkańcy aglomeracji chcieliby korzystać z pociągów, jest linia do Wągrowca, która cieszy się taką popularnością, że pasażerowie nie mieszczą się w pociągach, o czym niejednokrotnie pisaliśmy.

– Takich połączeń byśmy żądali więcej, przykładowo z Buku, z Lubonia, ze Swarzędza, do Kiekrza – mówił Olszewski. – Taki pociąg znacznie ułatwiłby podróż mieszkańcom miast satelickich. Oni nie musieliby się przesiadać, zostawiać aut na park and ride, zresztą rzadko to robią, bo te parkingi są położone w dziwnych miejscach. No i de facto skutkuje to tym, że większość mieszkańców miast satelickich korzysta jednak z samochodów. A jak wiemy, prezydent Jacek Jaśkowiak jest nieprzychylny samochodom spalinowym, no i wypycha te samochody z miasta, ale to robi w tak nieudolny sposób, że Poznań stał się najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce i poprawy nie widać. Nie wiemy, jak będzie po remontach, może to się poprawi, natomiast samochód cały czas jest bezkonkurencyjny.

Polityk Nowej Nadziei podkreślił, że to jest oczywiście prywatna sprawa, czym kto podróżuje, ale gdyby taki podróżnik zobaczył, że pociągiem bardziej mu się opłaca, toby z niego korzystał. Jako przykład podał trasę z pętli na Górczynie do Suchego Lasu czy na Piątkowo. Samochodem kierowca musiałby się przebijać przez całe miasto i jego korki. Pociągiem byłby na miejscu znacznie szybciej i wygodniej.

– Jeżeli taki podróżny zobaczy, że za 4 minuty ma pociąg i w ciągu 10-15 minut jest na drugim końcu miasta, a autobusami, tramwajami czy własnym samochodem musiałby jechać pół godziny albo więcej, no to policzmy sobie koszt, policzmy sobie czas podróży – i wielu pasażerów przerzuciłoby się na ten pociąg – podsumował.

Kolej – tak, ale nie od razu

Politycy Nowej Nadziei zaznaczyli, że zdają sobie sprawę z kosztów takiego rozwiązania i tego, że na nowe połączenia może nie być pieniędzy. Ale być może uda się chociaż wydłużyć te połączenia, które kończą się na stacji Poznań Główny, by jechały na przykład dalej, do Lubonia. To już ułatwiłoby podróż wielu osobom.

Jednak uruchomienie dodatkowych pociągów na okołopoznańskich trasach może stanowić spory problem, na który już wielokrotnie zwracał uwagę dr inż. Jeremi Rychlewski z Politechniki Poznańskiej. Problemem jest przepustowość torów. Obecny ich układ na stacji Poznań Główny i wokół niej jest taki, że pociągi mogłyby kursować zaledwie raz na godzinę. Taka częstotliwość nie odciąży ani miejskiej komunikacji i niewiele osób przekona do rezygnacji z podróży samochodem.

By zwiększyć przepustowość torów i umożliwić częstsze kursowanie pociągów, niezbędny byłby nie tylko remont obwodnicy towarowej, ale także przebudowa linii od Starołęki do zachodniej części stacji Poznań Główny, oraz budowa nowej trasy na północnym odcinku obwodnicy, a także innych tras, co też marszałek sukcesywnie robi, na ile wystarcza środków. Właśnie ruszyło projektowanie drugiego toru na trasie na Piłę.

Dodatkową kwestią są same pociągi – te, którymi dysponuje marszałek, z trudem wystarczają do obsługi już istniejących linii, o czym najlepiej wiedzą pasażerowie z Wągrowca. Kupno nowych jest nie tylko kosztowne, ale także musi potrwać ze względu choćby na przetargi i czas budowy nowych pociągów. Samorząd Wielkopolski właśnie kupił cztery nowe, pięcioczłonowe elektryczne zespoły trakcyjne Elf za 142 mln zł, ale pierwsze przyjadą do Poznania dopiero za 30 miesięcy. Oprócz nich Koleje Wielkopolskie posiadają w taborze 74 pojazdów, z czego 25 to spalinowe szynobusy, a 49 to elektryczne zespoły trakcyjne. Wszystkie kursują na wielkopolskich – i nie tylko – trasach.

Strona głównaPoznańPolitycy Nowej Nadziei zaapelowali do marszałka, by zwiększył liczbę połączeń kolejowych