Podczas dzisiejszej konferencji prasowej premier Morawiecki odniósł się też do możliwej zmiany terminu wyborów prezydenckich – i zaapelował do Senatu, by ten przyspieszył prace nad ustawą. – Te decyzje są niepotrzebnie przeciągane w czasie – powiedział premier.
Zdaniem Mateusza Morawieckiego wybory korespondencyjne są najbezpieczniejszą formą wyborów w czasie pandemii i przypomniał, że ich zorganizowanie to obowiązek wynikający z Konstytucji. Zaapelował też do Senatu, żeby się pospieszył z pracami nad ustawą o wyborach korespondencyjnych, żeby zdążyć z tym na 10 maja, kiedy wybory powinny się odbyć. Przypomnijmy, że choć Sejm zaakceptował ustawę, to teraz musi to samo zrobić Senat, który ma na to 30 dni. Jeśli wykorzysta maksymalnie ten czas – a wszystko na to wskazuje – to wówczas nawet mimo uchwalenia ustawy jej zwolennicy po prostu nie zdążą zorganizować wyborów w formie korespondencyjnej.
Ale, co ciekawe, premier podczas konferencji wspomniał o pewnej furtce.
– Zdaniem konstytucjonalistów możliwe są też terminy 17 lub 23 maja. Decyzje zostaną podjęte w najbliższym czasie – powiedział. – Jestem przekonany, że ta metoda jest najbezpieczniejsza. Ale dobra organizacja wyborów jest zależna również od decyzji Senatu, które są niepotrzebnie przeciągane. Apeluję, żeby Senat przyspieszył prace. Wtedy życie polityczne wróci do normy i będziemy mogli zająć się gospodarką i koronawirusem. Na dziś widzę, że dochodzi tam do niepotrzebnej zwłoki.
Wszystko wskazuje więc na to, że także i premier nie wierzy w ukończenie prac nad ustawa o wyborach korespondencyjnych w Senacie na tyle wcześnie, by zdążyć z wyborami na 10 maja. Stąd podanie dwóch kolejnych terminów – wynikają one z przepisów uchwalonych 16 kwietnia tego roku, które w stanie epidemii pozwalają przesunąć termin wyborów na inny dzień, w granicach określonych przez Konstytucję. Najpóźniej byłoby to możliwe 23 maja i premier najwyraźniej bierze to pod uwagę.
el
