Pocięte sekatorem młode drzewka, zniszczona instalacja nawadniająca i konstrukcja podtrzymująca rośliny – tak teraz wygląda jeden z sadów w Paprocinie w powiecie konińskim. Jego właściciel apeluje o pomoc w ustaleniu wandala, który zniszczył jego sad.
Do zniszczenia doszło na początku czerwca. Jak informuje portal “tygodnik-rolniczy”, właściciel sadu, pan Klaudiusz, który prowadzi gospodarstwo sadownicze, odkrył wtedy, że jeden z jego sadów, gdzie rosło 300 młodziutkich jabłonek, został przez kogoś doszczętnie zniszczony. Wandal najpierw przeciął ogrodzenie sadu, żeby wejść do środka, a później pociął sekatorem na kawałki wszystkie drzewka, poprzecinał przewody instalacji nawadniającej i zniszczył konstrukcję podtrzymującą młode jeszcze jabłonki. Właściciel ocenił straty na około 30 tys. zł. Odbudowa sadu zajmie mu co najmniej dwa lata.
Według pana Klaudiusza sprawcą była jedna osoba – na to wskazują pozostawione ślady – a niszczenie sadu zajęło jej dobrych kilka godzin. Jest zdania, że nie mógł to być nikt obcy, bo ten akurat sad leży dość daleko od drogi, a drzewka były tak małe, że zasłaniały je inne, starsze drzewa. By go zobaczyć, trzeba wejść na pole, nie ma tam nawet drogi. Ten, kto go zniszczył, musiał więc po prostu wiedzieć, że on tam jest. Wiedział też, że ponieważ sad znajduje się niedaleko od domu, nie jest pilnowany przez stróża, ale ogrodzony jest drutem kolczastym i przygotował sobie odpowiedni sprzęt, żeby ten drut przeciąć.
Dlaczego ktoś zniszczył młodziutki sad? Właściciel twierdzi, że nie ma pojęcia. Jego pracownicy pracują u niego od wielu lat, a ich relacje są dobre. Wokół jego gospodarstwa są inne, także prowadzone przez sadowników, ale z nikim nie ma zatargu, a swoje relacje z sąsiadami uważa za dobre.
Sprawą zniszczenia sadu w Paprocinie zajmuje się już policja, ale pan Klaudiusz prosi też o pomoc wszystkich, którzy mogliby udzielić informacji pomocnych w ustaleniu sprawcy. Ma nadzieję, że nagłośnienie sprawy w mediach pomoże w tym.
