Sprawdzanie zgód TCF
poniedziałek, 6 maja, 2024

Działacz Wiosny z Wielkopolski: “Okazała się najbardziej patologiczną partią”

Z Wiosny, która obecnie wchodzi w skład lewicowej koalicji, odchodzą kolejni działacze. Ich relacja mocno uderza w wizerunek ugrupowania.

Wiosna to polityczne dziecko Roberta Biedronia. Według założeń miała ona szybko stać się jedną z głównych sił w polskiej polityce i łatwo wejść do Parlamentu Europejskiego. Efekt świeżości i styl bycia Biedronia sprawiły, że do Wiosny zaczęli masowo napływać działacze z innych partii oraz stowarzyszeń lewicowych. Po kolejnych porażkach wyborczych partii Razem, Biedroń miał zostać tym, który podniesienie polską lewicę z kolan.

Zaczęło się nieźle. Efektowne konwencje i rekordowe sondaże, które w pewnym momencie dawały Biedroniowi nawet 16 procent poparcia. Zarówno działacze, jak i lider uwierzyli, że mogą zastąpić Koalicję Obywatelską (wówczas Koalicję Europejską) jako główną siłę opozycyjną. Efekt nowości szybko prysł i zaczęły się pojawiać pierwsze problemy oraz trudne pytania. Notorycznie wracał temat finansowania Wiosny, która momentami prowadziła kampanię wyborczą z większym rozmachem od starszych (i bogatszych) partii politycznych. W tym samym czasie ekonomiści byli bezwzględni dla programu wyborczego nowego ugrupowania. To nie był koniec problemów – byli koledzy z partii Razem zaczęli coraz śmielej atakować partię Biedronia m.in. zarzucając jej liberalizm. Sam lider Wiosny wydawał się nie radzić sobie z krytyką i zaczął… blokować ludzi na twitterze.

Po tym przyszedł kolejny cios, który prawdopodobnie przesądził o wyniku wyborczym Wiosny. Działacz ugrupowania zarzucił lokalnej koordynatorce stosowanie mobbingu. Liderzy partii (Biedroń i jego życiowy partner) mieli ten fakt zignorować. To bardzo mocno uderzyło w wizerunek ugrupowania, które zostało stworzone na mówieniu o równości i zapowiedzi walki z każdym przejawem dyskryminacji. Dzień później Biedroń tłumaczył się z tego w Poznaniu: – Jak tylko dowiedziałem się o tej sprawie, natychmiast powołałem zespół, który pracuje nad tym i chcę dzisiaj przesłać jasny sygnał: “Nie ma miejsca w “Wiośnie” na takie sytuacje!”. Zero tolerancji dla takich zachowań i będę tego bardzo mocno pilnował. Wyjaśnimy dokładnie tę kwestię. Rozumiem, że coś takiego może się dziać w innych środowiskach, ale w “Wiośnie” jest to niedopuszczalne.

Niesmak jednak pozostał. I prawdopodobnie przełożył się na wynik wyborczy Wiosny, która chciała być liderem opozycji, a uzyskała sześć (!) procent poparcia w wyborach i zaledwie trzy mandaty w Parlamencie Europejskim, w tym jeden dla lidera. I tutaj pojawił się kolejny problem. Biedroń deklarował przed wyborami, że mandat odda. Po wyborach zmienił zdanie.

Nie tylko zresztą w tej sprawie. Jeszcze kilka tygodni wcześniej Biedroń zapowiadał walkę z POPiSem. Po wyborach do europarlamentu publicznie zadeklarował chęć wejścia do koalicji z… PO. To był cios dla działaczy jego ugrupowania, ale i dla samego Biedronia, któremu PO… odmówiła.

Szczęśliwie dla niego Koalicja Europejska nie wytrzymała próby czasu i Wiosna mogła wspólnie z SLD zacząć łączyć lewicę. Do wielkich nadziei, która ma dać mandaty, dołączyło ugrupowanie Razem. To samo, które kilka miesięcy temu atakowało Wiosnę (z wzajemnością). Porozumienie liderów nie przekonało lokalnych działaczy. Ci zaczęli masowo opuszczać zarówno partię Razem, jak i Wiosnę.

O ile działacze partii Razem odchodzą z przyczyn ideologicznych i odbywa się to raczej w dobrych relacjach, to ciężko podobnie napisać o działaczach Wiosny. Wczoraj Mikołaj Pancewicz, kandydat Wiosny w wyborach do Parlamentu Europejskiego napisał na facebooku ostre oświadczenie, które przybliża mechanizmy działające w Wiośnie.

– Twarz ma się tylko jedną, a każdy ma jakąś cienką czerwoną linię, której nie chce przekroczyć. Dla mnie jest nią przywożenie kandydatów w teczce. Robert Biedroń postanowił bawić się w dyrektora z filmu Barei “Poszukiwany, poszukiwana” i wstawić na drugie miejsce na liście w naszym okręgu swojego asystenta Patryka Janczewskiego – napisał Mikołaj Pancewicz. – Nie miałem problemu z koalicyjną układanką dotyczącą jedynek. Nikt mi też nie obiecywał żadnego miejsca na liście. Natomiast od roku budowaliśmy z Kalina Michocka struktury w okręgu 36. Struktury te sprawdziły się w wyborach do PE – mamy swój udział w sukcesie Sylwii Spurek. Cała nasza 4 kandydatów z OW 36 osiągnęła całkiem niezłe wyniki, przekraczające oczekiwania. Silne struktury lokalne powinny być podstawą dla każdej partii, a dla deklarującej przywiązanie do wartości progresywnych tym bardziej. Niestety – Wiosna całkowicie zlekceważyła lokalne struktury i postanowiła również na niższe miejsce na liście wstawić kandydata z teczki.

– Miejsce to daje tylko iluzoryczne szanse na mandat, nikt z nas tak naprawdę na ten mandat nie liczył, byliśmy nastawieni na działanie długoterminowe – kontynuował Pancewicz. – Ale budowanie struktur wymaga również, aby liderem Wiosny była osoba, która została przez struktury partii wyłoniona i która będzie przez te struktury kontrolowana. Narzucanie kandydatów niezwiązanych z lokalną strukturą ani przez nią nie zaakceptowanych to kolejna cegiełka do alienacji władzy wobec wyborców. Nie tego oczekiwałem od Wiosny, granica niespójności wyznawanych wartości z faktycznymi działaniami została przekroczona. Jednym z ważniejszych elementów w programie Wiosny była dla mnie deglomeracja i szerzej – dowartościowanie zaniedbanej prowincji. Partia, która nie robi tego nawet w sposobie układania list wyborczych nie może wiarygodnie reprezentować tego postulatu. Więcej posłów z nadania centralnego na pewno nie jest lekarstwem na zbytnią centralizację. Bezpardonowe narzucanie osób wg klucza bliskiej relacji z liderem to niestety kwintesencja patologii polskiej polityki. (…) Lewicy życzę jak najlepiej. Okazało się wbrew moim nadziejom, że to Wiosna okazała się najbardziej patologiczną partią w tej koalicji. Przykro mi, że w takim momencie muszę to ogłaszać, ale to zarząd Wiosny swoimi kiepskimi decyzjami osłabia szanse lewicowej koalicji a nie ja, który chciałem dla tej koalicji pracować na uczciwych zasadach.

https://www.facebook.com/pancewiczmikolaj/posts/2597325580291123

Pancewicz nie jest jedynym, który ma już dość. Kolejna działaczka z Wielkopolski, Kalina Michocka, również wydaje się, że straciła wiarę w sukces Wiosny. – Od ponad roku zajmowałam się budowaniem i koordynacją pracy struktur w okręgu kalisko-leszczyńskim. Ten niezwykły i zaangażowany „po uszy” zespół kilkudziesięciu osób z 13 powiatów zorganizował dwie „Burze Mózgów” ( i Ostrów Wlkp.), współtworzył lutową konwencję w Warszawie i udaną kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego w Wielkopolsce (czworo z nas na liście Wiosny znacząco wzmocniło wynik Sylwii Spurek). Pomiędzy dużymi wydarzeniami i mobilizacją wyborczą pracowaliśmy codziennie, na ulicach, przy klawiaturach, ekranach, w rozjazdach, po godzinach, nocami, bez weekendów, bez wynagrodzenia. Zaangażowanie w pracę dla 36 okręgu to żywy dowód na to jak ważna dla nas i naszych sympatyczek/-ów była nadzieja na nową jakość i skuteczność w polityce – napisała Michocka, również na facebooku. – Sprawy niestety nie mają się najlepiej. Fakt lewicowego porozumienia przyjmuję oczywiście z entuzjazmem (jak do niego doszło i o inne „niuanse” mniejsza.) Gorzej z decyzją samej Wiosny o starcie z „dwójki” w Kaliszu kandydata-spadochroniarza, asystenta Roberta Biedronia – Patryka Janczewskiego. Od samego początku priorytetem mojej aktywności w Wiośnie była praca dla rozwoju regionu, dla naszych miast i powiatów. Kandydat „z teczki” w tym nie pomoże. I żeby było jasne – nie chodzi o to, że „dwójka” miała być dla mnie i teraz mi smutno. Nie chodzi też o to, że każdy kandydat z zewnątrz to zło wcielone. Ale TA decyzja to jasny jak światło latarni morskiej sygnał, że statek zwinął już wszystkie żagle, lokalne struktury to zbędny balast, a kapitan przewidział limit miejsc w szalupie ratunkowej i okręg kaliski się nie załapał.

https://www.facebook.com/kalinamichocka/posts/2372413632974503/

O swoich odejściach poinformowali w tym samym czasie też działacze Wiosny z innych regionów Polski m.in. Adam Traczyk i Michał Syska.

Strona głównaPoznańDziałacz Wiosny z Wielkopolski: "Okazała się najbardziej patologiczną partią"