65-letni mieszkaniec Obrzycka wybrał się do Wronek, ale gdy tam nie dotarł, zaniepokojona rodzina zaczęła do niego dzwonić. Gdy odebrał, powiedział, że stracił przytomność w lesie, bardzo źle się czuje i nie wie, gdzie jest. Krewni wezwali na pomoc policję.
Wszystko wydarzyło się 1 lipca około godziny 16.30 – o tej właśnie godzinie dyspozytor numeru alarmowego 112 otrzymał zgłoszenie o zaginięciu mężczyzny w lesie.
– Gdy odebrał telefon od rodziny, powiedział, że stracił wcześniej przytomność, jest w lesie, ale nie wie, gdzie – wyjaśnia asp. Sandra Chuda, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach.
Dyżurnemu z Szamotuł udało się skontaktować z mężczyzną – zapytał go o charakterystyczne punkty w okolicy, które ułatwiłyby odnalezienie go służbom. Jednak według mężczyzny nic takiego nie było w zasięgu wzroku: ani wieży telefonicznej, ani słupków przy szosie, nie mówiąc już o zabudowaniach czy znakach drogowych. Zaginiony powiedział jedynie, że jechał drogą prowadzącą z Wronek do Rzecina i że skręcił w prawo. Ale to było zdecydowanie za mało, by karetka pogotowia trafiła na miejsce. Dyżurny przekazał więc uzyskane informacje policjantom, którzy dzięki temu wiedzieli już, że muszą szukać na drogach prowadzących w prawo od drogi na Rzecin.
Czas naglił: zaginiony mężczyzna mówił, że bardzo źle się czuje i w pewnym momencie już przestał odbierać telefon. Na szczęście akcja zakończyła się szczęśliwie.
– Po przeczesaniu terenów leśnych przez policjantów z Wronek, z Pniew oraz z Wydziału Ruchu Drogowego z Szamotuł, mężczyznę udało się odszukać – mówi Sandra Chuda. – Gdy policjanci z Wronieckiej patrolówki odnaleźli 65-latka, mężczyzna źle się czuł, a kontakt z nim był ograniczony. Funkcjonariusze przewieźli więc go na ul. Rzecińską we Wronkach, aby ułatwić dojazd Pogotowia Ratunkowego. 65-latek został przekazany pod opiekę ratowników medycznych, którzy przetransportowali go do szpitala.
