Leszczyńska prokuratura potwierdziła przełom w sprawie przejechania pary 39-latków na drodze S5 pod Kościanem. Zgłosił się świadek, który ich znał i wyjaśnił, jak znaleźli się na drodze.
Przypomnijmy, że do tragedii doszło 3 stycznia w okolicach Czacza, między węzłami Śmigiel Północ a Kościan Południe. Pierwotnie wszystko wskazywało na to, że samochód osobowy potrącił dwie osoby znajdujące się na jezdni S5, więc śledczy zajęli się ustaleniem, skąd wzięli się piesi na środku S5, bez samochodu i w odległości kilku kilometrów od najbliższego MOP. A później sprawa stała się jeszcze bardziej zagmatwana, bo okazało się, że oboje leżeli na jezdni w chwili, gdy uderzyło w nich jadące w kierunku Poznania audi.
Jak powiedziała portalowi “Leszno Nasze Miasto” Magdalena Mazur-Prus, prokurator rejonowa w Kościanie, na policję zgłosił się mężczyzna, mieszkaniec Poznania. Powiedział, że dobrze znał obie ofiary wypadku, w dodatku to on ich wiózł samochodem feralnej nocy. Miał ich zawieźć na Dolny Śląsk, w okolice Lubina, bo stamtąd pochodziła kobieta.
Miał – ale nie zawiózł. Bo w czasie jazdy 39-latek, który zdaniem kierowcy był pod wpływem alkoholu, zaczął być agresywny, a w końcu zażądał zatrzymania samochodu. Kierowca spełnił jego żądanie i wysadził ich w miejscu, w którym doszło do wypadku.
Z jego zeznań wynika też, że widział sam moment wypadku i to, jak do niego doszło. Agresywny mężczyzna miał przejść na drugi pas drogi S5 i położyć się na jezdni. Kobieta pobiegła za nim, być może chciała go stamtąd zabrać, namówić, żeby zszedł z jezdni – i wtedy doszło do wypadku.
Zeznania kierowcy były znacznie bardziej szczegółowe, jednak prokuratura nie zdradza wszystkiego, a sprawdzanie zeznań mężczyzny jeszcze trwa. Wiadomo jednak, że została pobrana od obojga zmarłych krew do badania na obecność alkoholu i środków odurzających. Wyniki mają być za dwa tygodnie.
Dlaczego jednak zgłosił się na policję dopiero teraz, tyle dni po wypadku? Informowały o nim media w kraju, więc raczej nie mógł nie wiedzieć o wątpliwościach wokół tej śmierci. Kierowca przyznał, że wiedział, ale że zanim się zgłosi i będzie zeznawać, chciał sobie wszystko poukładać w głowie.
Obecnie mężczyzna ma status świadka, jednak, jak powiedziała portalowi prokurator Mazur-Prus, nie jest powiedziane, że jego rola w tej sprawie się nie zmieni.