Pierwszy dzień remontu trasy kórnickiej dał się we znaki pasażerom. I to także tym, którzy byli na to przygotowani. – Nie jest dobrze – podsumowuje krótko Maria, mieszkanka osiedla Lecha. I nie jest to odosobniona opinia.
Pani Maria pracuje przy Krysiewicza, więc jadąc trasą kórnicką podjeżdżała prawie pod biuro. Nawet gdy tramwaje kursowały tylko do placu Bernardyńskiego, nie było źle, bo mogła sobie dojść do pracy spacerkiem. Jednak przed remontem trasy kórnickiej, nauczona doświadczeniem wielu lat korzystania z miejskiej komunikacji, sprawdziła warianty dojazdu do pracy proponowane przez Zarząd Transportu Miejskiego.
– Wyszło mi, że będę musiała wychodzić wcześniej na tramwaj na Górnym Tarasie Rataj i tam albo wsiadać w “osiemnastkę”, albo przesiadać się na rondzie Starołęka, żeby dojechać do Królowej Jadwigi i stamtąd iść pieszo – wyjaśnia. – Na wszelki wypadek wyszłam z domu godzinę wcześniej niż zwykle. No i nie jest dobrze: ledwo zdążyłam do pracy. “Osiemnastka” nie jechała, przesiadki na rondzie Starołęka miały być skoordynowane, ale nie były, tam też musiałam trochę poczekać na swój tramwaj. Niby nie czekałam długo, bo na jeden i na drugi po jakieś 12 minut. Ale jak się jeszcze do tego doda jazdę, znacznie dłuższą, bo dookoła, to jechałam do pracy 54 minuty. To zdecydowanie za długo. Zgodnie z obietnicami miasta cała trasa nie powinna mi zająć więcej niż pół godziny. Dodam, że trasą kórnicką jadę do pracy 9 minut…
Teoretycznie w znacznie lepszej sytuacji była pani Joanna, która też pracuje w centrum, ale mieszka w okolicy Milczańskiej. Teoretycznie ma teraz dwa autobusy, nr 154 i 190, które jadą jej ulicą właśnie po to, by zapewnić lepszą komunikację z centrum. Ale nie zapewniają, jak twierdzi pani Joanna.
– Miały być dwa autobusy, nie było ani jednego – mówi. – Wcześniej sobie zaplanowałam, że będę chodzić na piechotę do Kórnickiej i tam wsiadać w tramwaj, ale później doczytałam, że dla pieszych też będą utrudnienia, więc ostatecznie zdecydowałam się na autobus do ronda Rataje. Stamtąd już pojechałabym dalej tramwajem. Ale co z tego, skoro w wyznaczonym czasie żaden autobus nie pojechał. W końcu poszłam na piechotę na rondo Rataje. Całe szczęście, że wyszłam wcześniej, bo spóźniłabym się do pracy.
Podobne historie opowiadają inni nasi Użytkownicy mieszkający na Ratajach. Średnio czas dojazdu wydłużył im się o 20 minut, a sytuacji nie poprawia fakt, że nie wszystkie autobusy, których kursy są ujęte w rozkładzie, jadą o czasie. Wzdłuż trasy kórnickiej można było przejść na piechotę, co ułatwiło życie mieszkańcom Łaciny, Katowickiej i osiedla Lecha – ale też wprowadziło dezorientację, ponieważ według wcześniejszych informacji także piesi od 17 października mieli się liczyć z utrudnieniami na ciągu pieszo-rowerowym wzdłuż torowiska, na odcinku od przystanku tramwajowego Kórnicka do końca aktualnego przebiegu ul. Warczygłowy.
A co warto podkreślić, te trudności mieli mieszkańcy, którzy wiedzieli o remoncie i przygotowali sobie alternatywne trasy. Co w takim razie mieli ci, którzy po prostu rano wyszli na przystanek licząc, że jakoś to będzie…?
Zarząd Transportu Miejskiego jeszcze przed remontem zapewniał, że będzie na bieżąco monitorował sytuację, tak żeby w razie potrzeby wprowadzać zmiany. Miejmy nadzieję, że rzeczywiście tak będzie, bo wydłużenie czasu dojazdu o ponad 40 minut to nawet w czasie remontu trochę za długo.