Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Poznań: Epidemia pobić w mieście? Niezupełnie, ale…

Pobicie dziewczyny o różowych włosach, atak na grafika z Uniwersytetu Artystycznego, starsze małżeństwo i chłopaka w kolczykiem w nosie nad Rusałką. Czy mamy do czynienia w mieście z epidemią pobić, w dodatku o podłożu ideologicznym?

Czytając doniesienia mediów można odnieść wrażenie, że ataków i pobić w mieście ostatnio przybyło. I to w dodatku tych najgorszego gatunku: o podłożu ideologicznym. Bo skoro jedno pobicie miało miejsce za różowe włosy, drugie za kolczyk w nosie z dodatkowym wyjaśnieniem “ty pedale”, a w trzecim brał udział napakowany facet w koszulce z motywami narodowymi…

Co na to policja? Według danych policyjnych pobić w ostatnim czasie nie przybyło. Ich liczba utrzymuje się na mniej więcej stałym poziomie. Z tym podłożem ideologicznym też nie do końca jest tak, jakby się wydawało.
– W takich sytuacjach w grę wchodzą emocje i nawet zeznania osób, które wzywają policje jako poszkodowane, trzeba bardzo dokładnie weryfikować – tłumaczy Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji. – Bardzo często niestety okazuje się, że sytuacja wcale nie wyglądała tak, jak zeznają rzekomi poszkodowani i jak się wydaje na pierwszy rzut oka. A motyw ideologiczny nie miał z tym nic wspólnego.

Przykładem takiej sytuacji jest opisywane przez media rzekome pobicie starszego małżeństwa na placu Kolegiackim, do którego doszło 10 sierpnia około godziny 17.00. Sprawę nagłośniła w mediach społecznościowych ich córka pisząc, że szli przez plac, gdy zaatakowali ich dwaj młodzi mężczyźni – zaczęli popychać i lżyć jej matkę, a gdy ojciec zwrócił im uwagę i dostało się także jemu. Obecna z nimi kobieta podjudzała ich wykrzykując obelżywe komentarze. Padł też zarzut pod adresem strażników miejskich, że widzieli, co się dzieje, ale nie zareagowali.

Tymczasem, gdy policja przejrzała zapis miejskiego monitoringu, okazało się, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej – starszy pan zwrócił uwagę jednemu z młodych mężczyzn, żeby nie rzucał niedopałków na ziemię. Doszło do wymiany uwag, raczej mało przyjemnych, bo starszy pan podniósł rękę i uderzył w twarz młodego człowieka. A strażnicy miejscy podbiegli i rozdzielili ich.

Policja bada sprawę pobicia nad Rusałką dziewczyny o różowych włosach, o czym informowaliśmy – ale i w tej sprawie jest wiele faktów, które przeczą wersji opowiedzianej przez dwie nastolatki, rzekomo pobite bez powodu.

Badana jest także sprawa pobicia znanego grafika Grzegorza Myćki z Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. On został napadnięty w parku Stare Koryto Warty i nawet nie widział agresorów, bo zaszli go od tyłu, przewrócili, kopali przez jakąś minutę i poszli dalej. Sam artysta prosi o pomoc w ustaleniu sprawców napadu.

Kolejne pobicie miało miejsce 11 sierpnia na Dzikiej Plaży nad Rusałką, około godziny 16.00. Tu dwaj sprawcy byli pijani i bijąc obrzucali swoją ofiarę wyzwiskami typu “pedały jedne”. “Dlaczego podeszli? Podejrzewam, że nie spodobały się im moje pofarbowane włosy i kolczyk” – napisał na swoim profilu na FB pobity Miłosz. On został także okradziony.

Ale takich spraw jest wiele i jakoś do niedawna mało kto – a zwłaszcza media – interesował się takimi wydarzeniami. Skąd teraz taka zmiana? Byłoby to logicznie uzasadnione, gdyby pobić i napaści zaczęło przybywać. Ale tak nie jest. Czyżby więc sprawiało to domniemane ideologiczne podłoże większości takich zajść?

Jeśli tak, to jest to bardzo niepokojący sygnał dotyczący nastrojów społecznych. Jeśli wszędzie, nawet w kradzieży kieszonkowej czy szarpaninie pod wpływem alkoholu, widzimy politykę z podziałem na “tych” i na “tamtych” oraz doszukujemy się drugiego, a może nawet trzeciego dna – to znaczy, że polityka uprawiania hejtu na wielką, nigdy dotąd niespotykaną skalę, właśnie zaczyna przynosić owoce.

Ale warto też pamiętać przy tym o starym polskim przysłowiu: “Kto sieje wiatr – zbiera burzę”.

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań: Epidemia pobić w mieście? Niezupełnie, ale...