Sprawdzanie zgód TCF
sobota, 27 kwietnia, 2024

Katarzyna Wala: Szeląg ma w sobie magię

Jest dziennikarką i współtwórczynią Mobilnego Domu Kultury Wilczak, a także animatorką wielu działań artystycznych na Szelągu, od koncertów po Paradę Sobótkową. Z Katarzyną Walą, którą urzekła magia Szeląga i która jest jedną z osób odkrywających dla poznaniaków piękno tego zakątka rozmawia Lilia Łada.

– Dlaczego znana i bardzo lubiana dziennikarka telewizyjna nagle zakłada dom kultury i ożywia pewną zapomnianą część miasta…?

– Wcale nie tak nagle. Ja przecież jestem antropolożką kultury. Znaczenie miał też fakt, że mieszkam na osiedlu zamkniętym, gdzie są tylko dwa malutkie place zabaw, wiesz, dwie zabawki i trochę piasku. W ogóle to osiedle, jeśli chodzi o rozwiązania architektoniczne, nie jest przyjazne rodzicom z małymi dziećmi, a tak się składa, że właśnie tacy na Wilczaku głównie mieszkają. Nie było dokąd pójść z dziećmi na spacer. Ta ciasnota, brak miejsc parkingowych, wszechobecne samochody – to wszystko rodziło niesnaski i konflikty między mieszkańcami. I tak się to właśnie zaczęło: od sąsiedzkiego śniadania, na którym spotkaliśmy, żeby coś z tym fantem zrobić, jakoś rozwiązać problem na Wilczaku. A potem przyszedł czas na Szeląg.

– A dlaczego Szeląg?
– To był taki naturalny cel po wyjściu z osiedla. To nasze miejsce spacerów. Zaobserwowałam, jak dzieci oswajają tę przestrzeń, jak nadają jej swoje własne nazwy: Lisie Drzewo, Kamienny Krąg. Dla nich ten park stał się bajkowym miejscem. Dla mnie także to miejsce ma w sobie magię, jakąś tajemnicę. Poczułam to od razu, gdy tu zamieszkałam. Pomyślałam, że byłoby fajnie, gdyby moje dzieci kiedyś przyprowadziły tu swoje dzieci i pokazywały, jak się tu bawiły, opowiadając przy okazji o historii tego miejsca.

– Czy to takie ważne?
– Tak! To ważne, aby znać miejsce i okolice, w której się mieszka. Ja i moi sąsiedzi jesteśmy nowymi mieszkańcami tej dzielnicy. Nie wiążą nas z nią żadne korzenie, nie mieliśmy poczucia przynależności do tego miejsca, nie znaliśmy historii okolicy. A bez tego trudno mówić o poczuciu tożsamości czy odpowiedzialności za miejsce, w którym się żyje. Szeląg jest magicznym miejscem. Pozostałości murów i stare drzewa kryją w sobie historie. Jaką? To trzeba było odkryć i okazało się, że trafiliśmy w idealny moment

– Dlaczego?
– Bo energia wielu ludzi i środowisk zbiegła się i zaiskrzyła w tym samym momencie. Ogród Szeląg jest ukoronowaniem wielu działań różnych ludzi. O renowację parku i budowę Wartostrady walczyła Rada Osiedla Stare Winogrady jeszcze w latach 90. i udało im się uporządkować park. Dużo później powstał plac zabaw, siłownia i Wartostrada. Potem miasto zaangażowało się w działania nad Wartą i zainicjowało plażę Szeląg. A mieszkańcy Wilczaka prowadzili swoje animacje poza tymi instytucjami. Animowali Szeląg z własnej potrzeby.

– I to jest właśnie Mobilny Dom Kultury Wilczak, który stworzyłaś…
– Tak, te trzy siły tu się spotkały. Mobilny Dom Kultury Wilczak nazywa się tak dlatego, że nie mieliśmy swojej siedziby, żeby działać, ale mieliśmy ogromny potencjał ludzki. Chcieliśmy przypomnieć historię tego miejsca, bo to naprawdę historia bogata i niezwykła. Organizujemy z miejskich grantów pikniki rekonstrukcji historycznej. Przypominaliśmy kuchnię sprzed stu lat, bo na Szelągu była kiedyś restauracja. Organizowaliśmy spacery z przewodnikiem, który opowiadał o losach Szeląga, dzieci poznają gry i zabawy sprzed wieku i historie okolicy,.

– Były też spacery zielarskie…
– Tak, i one były bardzo ważne. Chciałam, żeby wszyscy wiedzieli, że to, co rośnie nad brzegami rzeki, to nie są żadne niepotrzebne chwasty, ale zioła, bardzo cenne i wykorzystywane na co dzień. Udało mi się też przywrócić Parady Sobótkowe, bo przecież przed wojną Szeląg słynął z Wianków.

– A Ogród Szeląg?
– To jest właśnie wspaniałe w tej idei, że ciągle powstaje coś nowego. Ogród Społeczny Szeląg powstał spontanicznie. Przy okazji budowy świetlicy okazało się, że jest kawałek ziemi, który można by było zagospodarować. Inwestorzy, państwo Łowżyłowie, zaproponowali mieszkańcom takie rozwiązanie. Ogród to młoda wspólnota ogrodników, którą opiekuje się Agnieszka Zdunek. Ogrodnicy uprawiają ziemię, dzielą się doświadczeniem i owocami swojej pracy, a często też przepisami na przetwory z warzyw i owoców. Warto zajrzeć na warsztaty kulinarne! W tym roku były pierwsze zbiory: pomidory, ogórki, sałata, dynie…

– Co Ciebie napędza?
– Potrzeba. Zgodnie z zasadą. Jak coś nie działa, to trzeba naprawić. Zawsze też próbuję włączyć w działania różne osoby, tak by inspirować siebie nawzajem i zarażać energią do działania. Uważam, że powinno się znać specyfikę miejsca, w którym się mieszka. Wspólnota lokalna wzbogaca. Działanie w niej pozwala zauważyć pewne mechanizmy społeczne, dostrzec luki prawne, nieżyciowe przepisy. I dopiero wtedy rodzi się potrzeba zmian. Człowiek z mieszkańca staje się Obywatelem. Kluczem jest przede wszystkim edukacja dzieci, bo to przecież one będą dbały o to miejsce w przyszłości, jak dorosną.

– W tym roku została też otwarta świetlica na Szelągu, a więc ludzie z osiedli mają swoje miejsce, w którym mogą się spotkać, podyskutować, czegoś od siebie nauczyć. Rada Osiedla Stare Winogrady wspierana przez radnych miejskich walczy o pieniądze na rewitalizację parku i renowację przedwojennej architektury ogrodowej. To chyba nie masz tu już nic do zrobienia…?

– Wprost przeciwnie teraz najtrudniejsze przede mną… Czas opowiedzieć nieznaną historię tego miejsca. Od pewnego czasu spisuje wspomnienia mieszkańców, którzy pamiętają park z okresu jego świetności. Poza tym planów jest całe mnóstwo. Mobilny Dom Kultury Wilczak nadal będzie działał w Parku Szelągowskim i subtelnie animował ta przestrzeń. Bo najważniejsze, by zachować klimat Szeląga. To miejsce naprawdę inspiruje i ważne jest, by nie straciło swojej tożsamości i magii.

Rozmawiała: Lilia Łada. Fot. Sławek Wąchała

Strona głównaKulturaKatarzyna Wala: Szeląg ma w sobie magię