Sprawdzanie zgód TCF
sobota, 20 kwietnia, 2024

Poznań: wybory do rad osiedli – przyszło nowe!

Frekwencja nie powalała, ale była wyższa niż cztery lata temu. A sądząc po wynikach – do urn poszli ci, którzy wiedzieli, czego chcą.

Tak gorącej kampanii przedwyborczej dawno nie widział. Oskarżenia na łamach mediów o przemoc fizyczną, działanie niezgodne z prawem, oszczerstwa – po zaśmiecanie dzielnicy swoimi ulotkami. Aż trudno uwierzyć, że takie emocje wzbudzały wybory nie do europarlamentu, nawet nie do rady miasta, tylko do rad osiedli. Czyli tak naprawdę grup społeczników, którzy poświęcając bezinteresownie swój wolny czas próbują zmieniać na lepsze swoją dzielnicę. Ponieważ muszą przestrzegać często absurdalnych i nieżyciowych przepisów, czego skrupulatnie pilnuje Wydział Wspomagania Jednostek Pomocniczych UMP, a do dyspozycji mają wcale nie takie wielkie pieniądze – często ich praca przypomina walkę z wiatrakami.

Skąd więc tyle emocji przy wyborach do tych samorządów? Wystarczy popatrzeć na wyniki wyborów, żeby nie mieć wątpliwości. Oczywiście wiedza o tym, co się działo w poprzedniej kadencji, będzie tu bardzo pomocna. Bo do niektórych osiedli nowe przyszło już wtedy – i wśród nich jest Wilda, w której Dorota Bonk-Hammermeister pokazała już cztery lata temu, że na dzielni można robić więcej niż tylko budować fontanny za większą część budżetu rady osiedla. Nie żeby fontanna nie była potrzebna albo żeby jakoś szczególnie szpeciła skwer przy rynku Wildeckim – jednak z pewnością nie była najważniejszą inwestycją w dzielnicy. Imprezy w parku Jana Pawła II, Wildeckie Lato Kulturalne, spotkania na rynku “w grudniu po południu” – to tylko kilka imprez, na które przychodzą nie tylko mieszkańcy Wildy. Mieszkańcy to docenili – ekipa wildeckich radnych nadal będzie pracować w swojej dzielnicy z kilkoma znaczącymi i pożytecznymi nowymi działaczami.

Podobnie stało się na Jeżycach, gdzie Aleksandra Sołtysiak-Łuczak przewodniczyła radzie nowej generacji. Jeżyccy radni tej kadencji także wprowadzili nową jakość po swoich poprzednikach, pamiętanych w dzielnicy z miłości do samochodów i miejsc parkingowych oraz dość niefortunnego remontu placu Asnyka. Jeżyce ożyły i pięknieją z każdym dniem – chociaż nie wszyscy członkowie rady popierali politykę przewodniczącej. No i takie sprawy, jak miejsca parkingowe przy wyremontowanych ulicach Szamarzewskiego czy Słowackiego budziły wiele emocji pokazując, jak ściera się nowe i stare widzenie na dzielni. Jednak wybory pokazały, że zwolennicy nieograniczonej motoryzacji, choć krzykliwi – są w mniejszości. Ekipa z ostatnich czterech lat nadal będzie pracować dla dobra Jeżyc.

Na Łazarzu z kolei mocno trzymała się ta sama od lat ekipa, z kilkoma nowymi radnymi, którzy, ponieważ nie było ich wielu, nie byli w stanie przeforsować zmiany polityki. Ale, podobnie jak przypadku Wildy i Jeżyc, tylko nieco później, kilka złych decyzji zadecydowało o losie tej rady. Kiedyś poszerzanie ulic bez opamiętania i likwidowanie zieleni były na porządku dziennym, tak się rozwijało miasto – w latach 70., i jeszcze 80. Likwidacja skweru przy parku Wilsona czy opór w sprawie działań dotyczących spowolnienia ruchu na Głogowskiej – najbardziej wypadkowej ulicy w mieście! – pokazały, że większość radnych mentalnie tkwi w dawno minionej epoce.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, może popatrzeć na wyniki wyborów. Radę Osiedla Święty Łazarz przez najbliższe cztery lata będą tworzyli zupełnie nowi ludzie, tylko kilku dotychczasowych radnych ponownie otrzymało mandat z rąk mieszkańców – i co ciekawe, są to ci, którzy zazwyczaj byli w opozycji… Zwolennicy większej licznych miejsc parkingowych i poszerzenia Głogowskiej nie zdołali, wbrew zapowiedziom, wprowadzić swoich kandydatów do rady.

Można tak jeszcze długo wyliczać i wymieniać, w końcu w Poznaniu są aż 42 samorządy pomocnicze i we wszystkich zaszły większe lub mniejsze zmiany. Ale te centralne dzielnice są dobrym przykładem zmian zachodzących w mieście – chociaż nie są oczywiście jedynymi samorządami, w których coś się zmieniło. Na Naramowicach na przykład, o których również ostatnio było głośno z powodu konfliktu między radnymi Pawłem Sową i Anną Wachowską-Kucharską, grupa “Wspólne Naramowice”, której przewodzi właśnie Paweł Sowa, zdobyła wszystkie 15 mandatów.

Choć wyniki oczywiście są jeszcze nieoficjalne – te oficjalne będą znane dziś wieczorem lub we wtorek rano – to jednak można zaryzykować stwierdzenie, że nie tylko rady osiedli, ale i wyborcy nam się zmieniają na plus. Nie jest ich wielu, to prawda, ale z każdymi kolejnymi wyborami jest ich więcej i gdy idą głosować – dokładnie wiedzą, czego chcą. Już nie dają się nabierać na długie wystąpienia, obietnice bez pokrycia czy politykę sukcesu uprawianą w mediach społecznościowych. Oni oceniają realne działania dla dobra dzielnicy, a nie dla zaspokojenia różnych grup interesów. I głosują na tych, którzy tak właśnie pracują. Bo radnych osiedlowych, jeśli pracują, łatwo ocenić. Są tu, za rogiem, na placu zabaw, na zniszczonym chodniku – jednym słowem na dzielni.

Frekwencja w tym roku wyniosła 9,86 proc. Jest więc wyższa niż 4 lata temu, kiedy do urn poszło 7,74 proc. poznaniaków. To dobrze, że głosujący są coraz bardziej świadomi i że coraz więcej ludzi docenia znaczenie i rad osiedli, i swojej małej ojczyzny, jaką jest dzielnica. Źle, że wciąż jest ich tak mało.

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań: wybory do rad osiedli - przyszło nowe!