Sprawdzanie zgód TCF
czwartek, 2 maja, 2024

Tłumy gości na Betlejem Poznańskim. “Ale te ceny!”

Poznaniacy i goście spoza miasta chętnie odwiedzają oba jarmarki świąteczne w Poznaniu: na placu Wolności i MTP. W weekend na jednym i drugim Betlejem były prawdziwe tłumy. Wszyscy jednak zgodnie narzekają na zbyt wysokie ich zdaniem ceny.

Za kromkę chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem – ale trzeba dodać, że naprawdę dużą – trzeba zapłacić 30 zł. Bez ogórka – to 20 zł. Grzaniec kosztuje 18 zł, ale jeśli z kaucją za kubek, to 38 zł. Świeży owoc w czekoladzie kosztuje 17 zł, kołacze – 18 zł, przy czym dodatkowe 5 zł trzeba zapłacić z dodatki typu nutella albo kajmak. Większe zróżnicowanie mamy w cenach frytek – tu ceny wynoszą od 23 do 30 zł za porcję, w zależności od wielkości, dodatków i rodzaju frytek. Miłośnicy bardziej wyrafinowanych smaków, na przykład szaszłyków, muszą się liczyć z tym, że za swoje danie zapłacą co najmniej 50 zł.

Przekroczone granice

Te ceny wydają się poznaniakom stanowczo zbyt wysokie, choć przyznają, że ceny na takich jarmarkach powinny być wyższe, choćby ze względu na uciążliwość pracy. Ale, jak uważają, są pewne granice, a tu zostały one przekroczone.

– Ja rozumiem, że branża gastronomiczna była ostatnio ciężko doświadczana, ale te ceny! – mówi nam pani, która właśnie z powodu ceny nie zdecydowała się na kupno grzańca na Betlejem Poznańskim na placu Wolności. – Przecież nie tylko oni dostali finansowo po kieszeni, inne branże też dotknęła inflacja. Wielu ludzi potraciło pracę w pandemii, a mało kto dostał podwyżkę. Oczywiście, są tacy, których stać na zakupy tutaj, to widać po kolejkach. Ale czy to tak ma wyglądać, że świąteczny jarmark, organizowany przez nasz samorząd, jest tylko dla wybranych?

– Dla jednej osoby to jeszcze nie tak źle – dodaje koleżanka naszej rozmówczyni. – Ostatecznie te 18 zł na grzańca raz można wydać. Ale wyobraża sobie pani przyjście tu z dwójką dzieci? Karuzele, młyńskie koło, frytki, zabawki… Jedno wyjście będzie kosztować kilkaset złotych, a tu idą święta, trzeba zrobić prezenty. Kogo na to stać? Większość moich znajomych z dziećmi zarabia najniższą krajową i dodatkowo sobie dorabia, żeby było na święta…

W Niemczech jest taniej?

Na ceny narzeka też kolejny rozmówca, który porównuje je z cenami na jarmarkach w Niemczech, choć sezon na jarmarki świąteczne za naszą zachodnią granicą jeszcze się nie zaczął, więc nie wiadomo jeszcze, o ile tam inflacja podniesie ceny.
– W tym roku wybieram się na pewno do Dortmundu, może też do Berlina – mówi poznaniak. – W ubiegłym roku za grzańca na jarmarku w Dortmundzie płaciłem 4 euro, a smakowo był dużo lepszy niż ten, który piłem tu w Poznaniu. No i tyle samo kosztowała porcja kiełbasek, którą naprawdę można się było najeść. A w Poznaniu co ma pani za tę cenę? Pewnie w tym roku ceny będą trochę wyższe, ale typuję, że w mniejszych miejscowościach nie więcej niż o 1 euro, w Berlinie może drożej. Jednak to i tak korzystniejsza oferta niż w Poznaniu, bo proszę jeszcze wziąć pod uwagę, że poznaniacy zarabiają znacznie mniej niż przeciętni Niemcy. Uważam, że miasto powinno coś z tym zrobić i nie wydawać zgody na windowanie cen ponad określony poziom.

Frekwencja przy stoiskach z jedzeniem nie potwierdza opinii rozmówców krytykujących – kolejki stoją i po grzańce, i po skibki ze smalcem, i po oscypki, a przy stolikach brakuje miejsc. Zapytaliśmy jednak władze Poznania, jak to jest z tymi cenami na jarmarkach i czy mają na to jakiś wpływ – choćby przez wybór takiego organizatora, który zapewni niższe ceny. Czekamy na odpowiedź.

Strona głównaPoznańTłumy gości na Betlejem Poznańskim. "Ale te ceny!"