Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Robert Małecki: W Poznaniu mógłbym zamieszkać

Zdobył wszystkie najważniejsze nagrody kryminalne w Polsce, a teraz właśnie promuje swoją najnowszą powieść z komisarzem Bernardem Grossem “Zadra”. I oczywiście robi to także w Poznaniu. Bo tu jest Granda, wydawnictwo “Czwarta Strona Kryminału”. A w ogóle to w Poznaniu mógłby zamieszkać.

Robert Małecki: politolog, filozof, dziennikarz i pisarz z Torunia.
Zdobywca Nagrody Wielkiego Kalibru za “Skazę” w 2019 roku i nagrody Kryminalnej Piły w tym samym roku. Oprócz tego, że pisze, jest też wielkim miłośnikiem czytania kryminałów i thrillerów. Ubóstwia Harlana Cobena, Arnaldura Indridasona, Petera Maya i Bernarda Miniera, ale czyta też powieści polskich autorów, choć nie tyle, ile by chciał, bo nie ma na to czasu. Sterta do przeczytania powiększa się z roku na rok…

Gdy pisze, zaczyna od chaosu. Ale nie pije szampana i nie pali cygar, nie sięga nawet po piwo, natomiast zdarza mu się obrzucać laptopa brzydkimi słowami, gdy pisanie się nie klei. Nigdy jeszcze nie rzucił tym sprzętem o ścianę, ale zdarzało się już, że przerywał je na jakiś czas, by móc spojrzeć na niego z dystansu… Kusi go pomysł przejścia do pisania erotyków, może kryminałów erotycznych, zbiera zapisy tych, którzy chcieliby taki kupić. Obiecuje, że gdy zbierze wystarczająco dużo – usiądzie i napisze. Niestety, okazuje się, że jednak żartował!

O swojej serii z komisarzem Grossem, w tym najnowszej powieści, “Zadra”, mówi tak: “To nie jest kryminał oparty o szybkie zwroty akcji, nagłe pościgi i głośne strzały. Ta opowieść wymagała zupełnie innego ujęcia, innego sposobu opowieści o zbrodni”.

Ta książka zapada w pamięć: z czytelnikiem zostają obrazy mrocznego, deszczowego lasu, znalezione kości i emocje: choćby napięcie narastające jak w horrorze. To cały Małecki: wyrazisty, przenikliwy, precyzyjny, formułujący zdania, które aż bolą, tak trafiają w sedno.

– Z czym ci się kojarzy ?
– Odpowiem, jak na kryminalistę przystało: z Grandą (Poznański Festiwal Kryminału, odbywający się co roku we wrześniu, doceniany nie tylko za poziom, ale też za wyjątkowy klimat – przyp. red.). Ale zanim pojawiłem się na Grandzie, przyjechałem do Poznania z Czwartą Stroną podpisać umowę na debiut. Cały czas mam w pamięci to niesamowite uczucie, gdy wychodziłem z wydawnictwa z podpisaną autorską umową. To było spełnienie marzeń! Zatem, o dziwo, Poznań nie kojarzy mi się, jak większości turystów, z koziołkami…
Jeśli natomiast zapytałabyś mnie o to, na ile znam samo miasto, to odpowiem, że dobrze znam Stary Rynek i większość tych niezwykłych uliczek w centrum miasta. To oczywiście niewiele, bo ciągle brakuje mi czasu na pełne zapoznanie się z innymi odsłonami miasta. Przy okazji, chciałbym odwiedzić palmiarnię, ale na razie udało się to jedynie mojej żonie i synowi. Z kolei wspólnie planujemy się wybrać się do Bramy Poznania. I jeszcze jedno. W Poznaniu jest kilka znakomitych escape roomów z rodzinnymi pokojami. Czaimy się na kolejną taką zabawę.
Poza tym mogę zdradzić, że Poznań jest jednym z miast, poza Toruniem i Wrocławiem, w których mógłbym od ręki zamieszkać.

– Jakieś wyjazdowe śledztwo komisarza Grossa w Wielkopolsce jako dodatkowe utrudnienie dla bohatera?
– Czy nawiązujesz w ten sposób do tego, że nie oszczędzam swoich bohaterów? Bo rzeczywiście często dostaję prośby, żebym go już nie męczył. Ale on musi mieć trochę pod górkę. Zresztą chyba nie ma aż tak źle.
Gross to człowiek o dwóch twarzach: jest znakomitym śledczym, doskonały w pracy, ale w sferze prywatnej kompletnie sobie nie radzi. Jego relacje rodzinne są bardzo trudne.
Ale wracając do twojego pytania o zmianę miejsca prowadzenia śledztwa, to w tej kwestii pozostanę wierny urodziwej podtoruńskiej Chełmży położonej nad pięknym jeziorem.

– Czy relacjami rodzinnymi Grossa zajmiesz się w kolejnej powieści?
– Sądzę, że to nie jest sprawa łatwa do rozwiązania, więc zapewne wszystkiego nie da się opowiedzieć w jednym, najbliższym tomie. Tym bardziej, że plan na serię zakłada napisanie co najmniej kilku powieści. Tyle tylko, że nie myślę o tym, co będzie działo się w kolejnych książkach z Grossem. Jak to powiedział kiedyś Adam Małysz: liczy się tylko ten skok, który masz przed sobą. Mnie też interesuje tylko ten jeden tom, który piszę. A także to, czy napisałem taką powieść, jaką chciałem napisać. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby nigdy siebie nie zawieść.

– A zawiodłeś się?
– Często czytelnicy mówią, że moja ostatnia powieść jest lepsza od poprzedniej. Cieszy mnie to, ale ja nie mam bladego pojęcia, co to znaczy napisać lepszą powieść. Każda jest przecież osobną historią i nigdy nie wiem, jak zostanie odebrana. Po prostu staram się szukać takiego początku opowieści kryminalnej, który mnie samego zainspiruje, rozpali moją ciekawość. A potem chcę, żeby ta historia dojrzała we mnie, przestała być zbiorem luźnych wątków. Dopiero wtedy siadam i piszę. I odkrywam tę opowieść, prowadzę to śledztwo dla czytelników, nie wiedząc jaki będzie jego koniec. I, uwierz mi, kocham tak pracować.

Rozmawiała: Lilia Łada, a poprawiał Robert Małecki

Strona głównaKulturaRobert Małecki: W Poznaniu mógłbym zamieszkać