Od 25 marca obowiązywać będzie kolejne ograniczenie w transporcie zbiorowym. Liczba pasażerów w autobusach i tramwajach nie będzie mogła przekraczać połowy liczby miejsc siedzących.
Taką decyzję podał premier Mateusz Morawiecki, jak o tym informowaliśmy, a decyzja wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi wśród przewoźników komunalnych w całej Polsce, także w Poznaniu. No bo jak to zrobić?
Zgodnie z decyzją premiera do tramwaju będzie mogło teraz wsiąść 25 osób – jeśli jest w nim 50 miejsc siedzących. I o 6.00 rano to pewnie nie będzie problem. Ale co z komunikacją w godzinach szczytu? Czy ZTM ma podstawiać tramwaje co minutę, żeby wszyscy pasażerowie mogli dojechać do celu w mniej więcej normalnym czasie?
Ale nawet gdyby chciał – nie jest to możliwe. Nawet przy pełnej obsadzie w ZTM po prostu nie pracuje tylu ludzi i nie ma tylu pojazdów. A jeszcze teraz, z powodu koronowirusa, wielu kierowców i motorniczych zajmuje się teraz swoimi dziećmi, które nie poszły do szkół i przedszkoli, więc do kierowania autobusami i tramwajami jest znacznie mniej osób niż normalnie.
Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta, twierdzi, że właśnie dlatego ta decyzja jest oderwana od rzeczywistości.
“Ceniący logikę to zrozumieją” – napisał na swoim profilu społecznościowym. – “Otóż warto podkreślić, że nawet powrót do funkcjonowania transportu bez żadnych ograniczeń (niemożliwy dziś z racji absencji kierowców i motorniczych z powodu L4, opieki nad dziećmi, czy kwarantann) – w rytmie zwykłego rozkładu dnia roboczego – nie pozwoliłby zapewnić warunków podróży wskazanych przez Ministerstwo Zdrowia! Weźmy tu pod uwagę godziny szczytu. Żeby zabrać tylko połowę pasażerów na miejsca siedzące, którzy np.czekają na linię 5 i tylko tę, z racji celu podróży, na jakimś węźle przesiadkowym, musiałoby podjechać z rzędu kilka tramwajów o tej samej numeracji! Nonsens, nierealistyczne. A co z dalszymi przystankami? Jeśli nikt nie wysiądzie z tramwaju nr 5 (czy autobusu), to stojący nie wejdą do niego! Apelujemy o zmianę tych pomysłów! A co z dowozem ludzi z małych gmin? Jeszcze raz zwracany uwagę na tłok na przystankach”.
Zarząd Transportu Miejskiego wybrnął więc z problemu w jedyny możliwy sposób – przerzucił go na pasażerów. “Apelujemy do pasażerów o stosowanie się do obostrzenia dotyczącego zajmowania wyłącznie połowy miejsc siedzących” – napisał w komunikacie. – “Dlatego apelujemy do pasażerów, żeby każdy kto nie musi się przemieszczać – pozostał w domu. Pasażerów, którzy będą korzystali z transportu publicznego prosimy stosowanie się do wprowadzonych zakazów, tym bardziej, że ZTM i MPK nie mają możliwości aby bezpośrednio pilnować respektowania tego ograniczenia”.
Co oznacza, że gdy tramwaj czy autobus będzie podjeżdżał na przystanek, pasażer powinien błyskawicznie ustalić, jaki to typ pojazdu i ile ma miejsc siedzących, następnie – równie błyskawicznie – policzyć pasażerów znajdujących się w środku, a później podjąć – nadal błyskawicznie – decyzję, czy może wsiąść, czy też nie.
Proste? Nie bardzo. Ale radni Prawa i Sprawiedliwości uważają, że to szukanie dziury w całym. Prezydent może przecież zawiesić działanie Strefy Płatnego Parkowania w mieście i wtedy każdy przyjedzie sobie samochodem.
Lilia Łada