Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Poznań: Wojna pogotowia z… kotami

Przez kilkanaście lat mieszkały sobie kątem w budynkach stacji pogotowia ratunkowego, a dokarmiali je okoliczni mieszkańcy. Ale teraz pogotowie zakazało im wstępu i boją się, że koty zginą z głodu.

Pani Violetta Adamska dokarmia koty wolno żyjące z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego przy ulicy Rycerskiej od kilkunastu lat. Porządnie: ma dla nich miseczki, dostają suchą karmę i mokrą. A raczej dostawały. Bo mimo że przez całe lata pani Violetta mogła wejść na teren stacji z jedzeniem dla kotów – to teraz dyrekcja wydała jej zakaz. Bo pandemia i jest zagrożenie epidemiologiczne.
– To nie są już młode koty, ja sama je dokarmiam od kilku lat – opowiada pani Violetta. – One nie dadzą rady wyżyć z tego, co upolują. To co, mają zginąć z głodu? I to w miejscu, gdzie ratuje się życie?

Zapytaliśmy dyrekcję pogotowia o to, dlaczego dokarmiający koty nie mogą już zanieść jedzenia zwierzętom.
“W związku z wprowadzeniem szczególnych ograniczeń w przebywaniu osób postronnych na terenie WSPR w Poznaniu przy ul. Rycerskiej 10 spowodowanych przeciwdziałaniem COVID-19 informuję, że w chwili obecnej nie ma możliwości swobodnego poruszania się osób nieupoważnionych na terenie instytucji” – napisał w wyjaśnieniu Robert Judek, rzecznik prasowy WSPR w Poznaniu. – “Powyższe podyktowane jest względami bezpieczeństwa w związku z stacją dekontaminacji funkcjonującą na terenie obiektu. Aktualna sytuacja oraz dbanie o zachowanie szczególnych środków ostrożności w zwalczaniu rozprzestrzeniania się wirusa jest przyczyną wprowadzenia ograniczeń. W związku z powyższym na chwilę obecną nie ma możliwości przebywania na terenie WSPR w Poznaniu bez stosownego upoważnienia żadnych osób w tym osób zajmujących się dokarmianiem kotów dziko żyjących”.

Jednak na pytanie, dlaczego wolontariusze nie mogą zostawiać karmy dla kotów w wyznaczonym przez pogotowie punkcie, by nakarmili je pracownicy stacji – rzecznik już nie odpowiedział.

Decyzję dyrekcji stacji wspiera też Departament Zdrowia UMWW, któremu podlega pogotowie.
„Niezależnie od sytuacji epidemicznej związanej z covid-19 koty są źródłem wszelkiego rodzaju drobnoustrojów chorobotwórczych i nie mogą przebywać na terenie jednostek zawiązanych z ochroną zdrowia” – napisała w odpowiedzi na nasze pytanie dr hab. n. med. Małgorzata Mackiewicz-Wysocka, dyrektor Departamentu Zdrowia UMWW. – “Wabienie kotów do tego, aby zbliżały się do terenu zajmowanego przez ratownictwo medyczne jest wysoce niestosowne. Koty powinny być dokarmiane w innym miejscu. Decyzja dyrekcji Pogotowia jest jak najbardziej właściwa”.

Ale w tym przypadku także, mimo zadanego wyraźnie pytania, nie otrzymaliśmy odpowiedzi, dlaczego nie wyrażono zgody na zostawianie pokarmu w stacji, by zwierzęta mogli nakarmić pracownicy. Intrygująca jest też sprawa owych drobnoustrojów chorobotwórczych, które koty wolno żyjące rzekomo mają przenosić – bo jest to możliwe jedynie w przypadku braku higieny, na przykład nie umyciu rąk po kontakcie z kocimi odchodami. Być może to błędne mniemanie, ale chyba stacja pogotowia jest jednym z ostatnich miejsc, w których pracowników można posądzać o nieprzestrzeganie zasad higieny…?

Nie da się też ukryć, że najwyraźniej ktoś udzielił pani dyrektor Mackiewicz-Wysockiej błędnej informacji – koty nie są wabione na teren stacji po to, by je tam dokarmiano. One tam mieszkają od lat. A to oznacza, że – zgodnie z obowiązującą Ustawą o Ochronie Zwierząt – mają swoje prawa.

Ustawa – między innymi – nakłada na ludzi obowiązek opieki nad kotami wolno żyjącymi (art. 2). A art. 21 mówi z kolei, że „zwierzęta wolno żyjące stanowią dobro ogólnonarodowe i powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu”. Ustawa precyzuje też, że takie koty mają prawo bytować w miejscu, w którym żyją. Nie wolno ich przeganiać, wyłapywać i wywozić ani przesiedlać.

Natomiast w art. 6 ustawy możemy przeczytać, że “utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku” jest uważane za znęcanie. A za znęcanie się nad zwierzęciem grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub nawet pozbawienia wolności do lat 2, a w przypadku działania ze szczególnym okrucieństwem – do lat 3.

Wychodzi więc na to, że Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu wraz z Departamentem Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego wielokrotnie złamały prawo – a przecież są to jednostki, które z racji działalności powinny być bardziej wyczulone na ochronę życia.

Z kilkunastu kotów mieszkających w stacji zostały już tylko dwa najmłodsze. Pozostałe zmarły ze starości. I teraz te dwa ostatnie koty mogą umrzeć z głodu. Bo – jak się okazuje – nikogo to nie obchodzi z wyjątkiem grupki społeczników.

Strona głównaLifestylePoznań: Wojna pogotowia z... kotami