czwartek, 28 marca, 2024

Poznań: Sposób na korki? Na pewno nie nowe, szersze ulice

Budowanie nowych dróg i mostów może jeszcze powiększyć korki, a nie je zmniejszyć. Brzmi paradoksalnie? Ale to prawda, o czym świadczą fakty, a nawet prawa naukowe.

Na przykład paradoks Braessa, nazwany tak od nazwiska wybitnego niemieckiego matematyka, który opublikował go w 1969 roku. Mówi on o tym, że istnieją sytuacje, w których budowa w mieście nowych ulic i tym samym zwiększenie przepustowości wydłuży czas jazdy po mieście. Dokładnie w tym samym roku potwierdzono jego prawo w praktyce, w Stuttgarcie. By zmniejszyć korki w mieście, wybudowano tam nową ulicę – i korki po kilku tygodniach jeszcze wzrosły. Gdy ją zamknięto zgodnie z paradoksem Braessa – kroki zmalały, i tom nie tylko na tej ulicy, ale w całym sąsiednim obszarze.

Poznańskim przykładem będzie pewnie Al. Marcinkowskiego, gdzie kilka lat temu zamknięto jeden pas ruchu na odcinku od Świętego Marcina do Paderewskiego. Wcześniej cała okolica stała w korkach, a tramwaje miały problem z przebiciem się przez auta wjeżdżając na przystanek od strony Podgórnej. Teraz nie ma tego problemu.

Kolejne przydatne prawo nosi nazwę prawa Lewisa-Mogridge'a i jest stosunkowo nowe, bo zostało sformułowane w 1990 roku. Zgodnie z nim poszerzanie dróg nie prowadzi do zwiększenia przepustowości, bo ruch na ulicy, do której dodano nowe pasy, po kilku tygodniach powiększa się tak, że maksymalnie wypełnia nową zwiększoną przestrzeń. I korki wracają, tyle że dłuższe i trwające dłużej.

To prawo powstało dzięki obserwacji układu komunikacyjnego w Londynie, jednak przykłady także można zaobserwować w Polsce – pisał o tym W.Szymalski, “Działanie prawa Lewis-Mogridge'a w Warszawie”, Polskie Drogi, nr 1/2014, s. 40-47). Autor wziął pod lupę sześć warszawskich poszerzonych ulic i wykazał, że we wszystkich przypadkach po zakończeniu budowy nastąpił skokowy wzrost ruchu i wykorzystanie przepustowości. Co ważne, nie wynikało to z przeniesienia ruchu z innych ulic, co zaraz podnieśliby zwolennicy poszerzania dróg. Na drogach równoległych natężenie ruchu nie uległo zmianie – nie spadło dlatego, że otwarto nową, dodatkową trasę. W dodatku natężenie ruchu na ulicach z dodanymi nowymi pasami było znacznie wyższe niż przewidywano w prognozach przed ich ukończeniem. Kto nie wierzy – może sobie zajrzeć choćby do analiz dotyczących Wału Miedzeszyńskiego czy Trasy Siekierkowskiej razem z mostem.

Kolejnym ciekawym paradoksem jest ten autorstwa Downsa-Thomsona. Twierdzi on, że im lepsza – punktualna, częsta i wygodna – jest komunikacja zbiorowa, tym więcej osób będzie z niej korzystać, jako że przeciętna prędkość osoby poruszającej się autem po mieście zależy od przeciętnej prędkości osoby poruszającej się komunikacją zbiorową. Dlatego wydzielanie buspasów i torowisk tramwajowych zmniejsza,a nie zwiększa korki samochodowe.

Wszystkie te działania wprowadzają władze Poznania, może nieco ślamazarnie – ale to ze względu na protesty kierowców. Trudno się też jednak dziwić tym ostatnim, skoro w ciągu kilku lat mają się przestawić na dopasowanie do pieszych i rowerzystów, skoro przez dobre 40 lat to oni musieli się dopasować do kierowców. Kto miał samochód – rządził na jezdni. Pieszo, tramwajami i rowerami jeździli tylko niezaradni biedacy, z którymi pan i władca w luksusowym aucie nie musiał się liczyć, bo zawsze można było ich wysłać do przejścia podziemnego. Nic więc dziwnego, że potrzeba fachowej wiedzy tu się nie pojawiła.

Jak to się jednak dzieje, że w krajach, gdzie wszystkie wymienione wyżej prawa naukowe przyjęto do wiadomości i wprowadzono w życie – jest znacznie mniej wypadków niż u nas w Polsce?

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań: Sposób na korki? Na pewno nie nowe, szersze ulice