“Chcemy być sobą bez strachu”, “Miłość to miłość” i “jestem człowiekiem, nie ideologią” – takie hasła widniały na transparentach uczestników demonstracji na placu Wolności. Protestowali przeciwko Karcie Rodziny prezydenta Dudy, nazywając ją Kartą Nienawiści.
Demonstrację zorganizowali Młodzi Razem Wielkopolska, ponieważ nie podobają im się zawartość karty, a szczególnie podpunktowi: „Ochrona dzieci przed ideologia LGBT”.
– To uderza w pewną grupę ludzi, kreuje wroga tam, gdzie go nie ma. To niesprawiedliwe i trzeba stawić temu opór – uważa Piotr Ginda z Młodych Razem. – Ta karta świadomie szerzy nienawiść.
I on, i pozostali organizatorzy protestu uważają, że nie ma ideologii LGBT, są tylko ludzie LGBT, czyli osoby nieheteronormatywne, które nie godzą się, aby nazywać ich czymś, przed czym należy chronić dzieci. Bo z jakiej racji?
– W przeciwieństwie do prezydenta Dudy my wierzymy, że dobre warunki należą się wszystkim dzieciom i wszystkim Polakom – dodaje Joanna Hermann z apartyjnej Generacji Nic, główna organizatorka demonstracji.
– Co szkodzi bardziej: miłość czy nienawiść? – zadała pytanie w swoim przemówieniu Kinga Kusiak, jedna z organizatorek.
Organizatorzy zwracają uwagę, że przecież osoby nieheteronormatywne to również polscy obywatele, których mijamy codziennie na ulicy, chociaż nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Oni zresztą bardzo często już wychowują dzieci, z czego najwyraźniej prezydent Andrzej Duda i jego zwolennicy nie zdają sobie sprawy.
– Ja nie wiem w ogóle, na jakiej zasadzie obóz Prawa i Sprawiedliwości dzieli rodziny na normalnie i nienormalne – oburza się Jarek Śniadek, jeden z uczestników demonstracji. – Rodziny, w których jest matka i ojciec są normalne, ale jeśli ten ojciec pije i tłucze dzieci, które chodzą głodne i obdarte? Mam właśnie takiego sąsiada, u którego policja bywa regularnie i jedynie to sprawia, że jeszcze nie zatłukł tych dzieci. To właśnie jest ta normalność? Ja mam więc pytanie do pana prezydenta. Co szkodzi bardziej: miłość czy nienawiść?
Maria Kurek, która również przyszła na demonstrację, całkowicie zgadza się z tym, że taka Karta Rodziny jest niedopuszczalna.
– Jeśli wspierać, to wszystkie rodziny, bo różnie w życiu bywa – mówi. – A wiem to doskonale, bo dochowałam się już prawnuków. Nie można mówić o wspieraniu rodzin, jeśli się nie wspiera ich wszystkich. I jak może człowiek na takim stanowisku, prezydent kraju, który każde słowo powinien ważyć, podpisać coś takiego, a jeszcze mówić, że LGBT to ideologia, nie ludzie. Już pomijając wszystko inne takie twierdzenie jest niezgodne z aktualną wiedza naukową, to przecież wstyd, żeby prezydent wykazywał się takim brakiem wiedzy.
Młodzi ludzie zwracali uwagę na to, że nagonka na osoby niehetereoseksualne, a Karta Rodziny jest jej elementem – sprawia, że oni znów zaczynają się bać. Według niemieckiego instytutu Dalia ponad 10 proc. Polaków jest nieheteronormatywnych, a 70 proc. dzieci LGBT boryka się z myślami samobójczymi właśnie z powodu stosunku otoczenia do takich osób. Dokumenty takie jak Karta Rodziny tylko pogarszają ich i tak trudną sytuację.
Jej zawartość oburzyła też Martę Mazurek, poznańską radną, która przez kilka lat pełniła funkcję pełnomocniczki Prezydenta Miasta Poznania ds. przeciwdziałania wykluczeniom. Na demonstrację przyszła wesprzeć osoby LGBT i zaprotestować przeciwko takiemu podziałowi, jaki wprowadzają środowiska prawicowe.
– Normalna rodzina to szczęśliwa rodzina – mówi krótko.
Lilia Łada