Taką informację dostali w samo południe poznańscy strażacy i natychmiast na miejsce, na ulicę Głogowską, wyruszyło 9 zastępów straży. Po to tylko, by przekonać się, że… to fałszywy alarm.
Zgłaszający twierdził, że na pewno pali się kościół, bo widać płomienie od ulicy, a ogień jest duży. Strażacy na miejscu sprawdzili dokładnie cały budynek, łącznie z wieżą, i nie znaleźli nawet skrawka okopconej powierzchni, dymu, nie mówiąc już o ogniu.
Jak informuje portal lazarz.pl, zgłoszenie okazało się fałszywym alarmem, a zadzwonił najwidoczniej ktoś, kto uznał to za świetny dowcip. Tymczasem strażacy skierowali na Głogowską dwa wozy z drabinami i jeden z najwyższym w Poznaniu wysięgnikiem, liczącym 52 metry. Co by było, gdyby w tym samym czasie naprawdę wybuchł pożar w którymś z wysokich bloków, a wysięgnik nie zdążyłby dojechać na czas?
Niewczesnemu dowcipnisiowi grozi mandat, grzywna, a dodatkowo konieczność pokrycia kosztów akcji gaśniczej. A poznańska policja zazwyczaj nie ma problemów z odnalezieniem sprawców fałszywych alarmów.
lazarz.pl, el