Tak naprawdę w polskim rządzie nie ma takiego ministra. I właśnie dlatego przedstawiciele branży turystycznej zorganizowali konferencję prasową.
Na pomysł wpadł radny Paweł Sowa, który zawodowo jest związany z turystyką. I to on przedstawił ministra Andrzeja Wnęka, który opowiedział o problemach branży turystycznej.
– Jestem ministrem, turystyki, samozwańczym, samostanowionym ministrem tego sektora gospodarki, który do tej pory nie miał szans mieć własnej reprezentacji – mówił minister Wnęk. – Odkąd turystyka zaczęła funkcjonować jako odrębna dziedziną gospodarki, nie miała swojego przedstawiciela w rządzie. Zawsze była kukułczym jajem podrzucanym z jednego resortu do drugiego.
A turystyka to resort, który – jak podkreślił minister Wnęk – generuje prawie 7 proc. PKB, a wraz z branżami powiązanymi prawie 16 proc. Przedstawiciele branży uznali, że skoro rząd nie chce stworzyć im reprezentacji, to sami ją sobie stworzą i będą służyć radą ekspercką w sprawach branży turystycznej.
– Nikt z nas nie kontestuje obiektywnej prawdy, jaką jest koronawirus i choroba, którą wywołuje, czyli covid – podkreślał Andrzej Wnęk. – Nikt z nas nie próbuje z tym dyskutować w żaden sposób. Naszą ideą jest wyłącznie to, że państwo powinno nad gałęziami gospodarki, które zostały przez koronawirusa rażone, a decyzjami rządowymi i parlamentarnymi doprowadzone na skraj upadku, roztoczyć parasol ochronny. Nie tarczę: bo my z nikim się nie zamierzamy bić, nie idziemy na wojnę.
Pandemia dotknęła branżę turystyczną mocniej niż inne: nawet gastronomia nie dostała tak mocno po kieszeni. Restauracjom wolno działać na wynos, po wiosennym lockdownie był krótki czas, kiedy mogły się otworzyć – a branża turystyczna od marca nie ma pracy i zarobków.
– Ostatnią grupę oprowadziłam 7 marca – mówi Justyna Ciupa, przewodniczka i wiceminister w samozwańczym ministerstwie. – Potem cały kwiecień, cały maj, cały czerwiec nie robiłam nic, jeśli chodzi chodzi o pracę przewodnicką. Mała zmiana nastąpiła w sierpniu i we wrześniu, ale wprowadzenie przez rząd strefy czerwonej i żółtej spowodowało, że zlecenia, które zaczęłam mieć, klienci zdecydowali się anulować. Spadki, jakie mnie dotknęły, sięgają, 80, 90, a nawet 100 procent, ponieważ w kwietniu, maju, czerwcu zarobiłam zero. Taka jest moja sytuacja.
Tymczasem, mimo że pani Justyna prowadzi działalność gospodarczą i płaci ZUS oraz podatki, postojowe jej nie przysługuje, bo ta branża została pominięta w regulacjach tarczy antykryzysowych.
– Jeżeli na przykład piloci i przewodnicy dostali wsparcie w postaci postojowego i zwolnienie z ZUS, to obejmowało to wyłącznie tych pilotów i przewodników, którzy zawieszali działalność gospodarczą – dodawał Andrzej Wnęk. – Natomiast ci, którzy całorocznie płacą podatki – nie, oni dostali tylko zwolnienie z ZUS, a to nie jest żadna pomoc.
W jeszcze gorszej sytuacji są ci, którzy nie mają działalności gospodarczej, nie są zatrudnieni na etatach i pracują wyłącznie na umowy cywilno-prawne. Im nie przysługuje nic.
– Jestem jedną z tych osób, które pracują sezonowo, w okresie zimowym pozostajemy bez pracy – mówiła Małgorzata Tylińska-Góral, także przewodniczka i sekretarz stanu w ministerstwie. – Również ten fakt, że nie miałam pracy w momencie wybuchu pandemii, dyskryminował mnie, jeśli chodzi o wsparcie z tarczy. I wiele osób pracujących tak jak ja, na umowy zlecenie, pozostaje bez dochodu.
Przedstawiciele branży założyli stronę ministerstwoturystyki.pl i tam będą zbierać postulaty branży oraz walczyć o ich uwzględnienie przez rząd. Deklarują swoją pomoc jako eksperci. Mają nadzieję, że głos branży zostanie zauważony i uwzględniony.
Lilia Łada