Sprawdzanie zgód TCF
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Poznań: Lewica: “Walczmy o poprawę bytu ludzi, nie o wybory”

Członkowie Lewicy złożyli dziś kwiaty przed tablicą upamiętniającą 9 ofiar protestu robotników kolejowych przy CK Zamek. Minęło sto lat od tych wydarzeń, a ich zdaniem obecna sytuacja w kraju w wielu aspektach niepokojąco je przypomina.

Marcin Staniewski z Lewicy dostrzega analogię między protestem robotników kolejowych sprzed stu lat. Niestety, w tym negatywnym sensie. Bo tak jak sto lat temu, tak i dziś nikt nie przejmuje się tragedią ludzi, którzy z dnia na dzień tracą środki do życia.
– Nie rozgrywki polityczne są ważne, czy wybory korespondencyjne czy inne – mówi. – Ważne jest państwo, człowiek i jego byt. I my właśnie walczymy o poprawę bytu.

Lewica pracuje właśnie nad postulatami do rządzących: oddzielnie na poziomie miejskim i oddzielnie na rządowym. Wiadomo już, że te miejskie będą się składały z pięciu punktów, a ich głównym celem będzie ochrona poznaniaków przed negatywnymi skutkami pandemii, takimi jak utrata pracy albo utrata dochodów.
– Ale najpierw musi się skończyć walka o wybory – zastrzega Marcin Staniewski.

Lewica zamierza też walczyć o testy diagnozujące obecność koronawirusa dla wszystkich Polaków. Obecnie, jeśli chodzi o diagnostykę w przeliczeniu na milion mieszkańców, jesteśmy na czwartym miejscu od końca w Europie. Tymczasem doświadczenia krajów, które wprowadziły testy przynajmniej dla większości obywateli, świadczy o tym, że tędy prowadzi droga do opanowania pandemii: diagnozowania jak największej liczby obywateli i odseparowania chorych od zdrowych.

Rządowi brakuje też zdecydowania w kwestii odmrażania gospodarki. Bo część firm jest zamrożona i nie pracuje, ale już na przykład Amazon – tak.
– A przecież wybuch epidemii w takim miejscu groziłby nam Armageddonem w całym województwie – zwraca uwagę Przemysław Czechanowski. – Pracownicy takich firm są znacznie bardziej narażeni niż menadżerowie, którzy mogą pracować zdalnie.

Członkowie Lewicy są zgodni: to nad tym trzeba debatować, nad niedofinansowaną służbą zdrowia, dramatami w szpitalach i dramatami tych ludzi, którym z powodu koronawirusa umrze żywiciel rodziny. Nikt nie pomyślał o rentach socjalnych dla nich. Tymczasem rząd zajmuje się tylko wyborami i broni przed wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej w obawie przed koniecznością wypłacania odszkodowań firmom.

Henryk Kania, radny miejski, zwrócił też uwagę na to, że oprócz Lewicy nikt nie przyszedł dziś złożyć kwiaty pod tablicą, żadna inna opcja polityczna.
– A przecież ta tablica jest przykładem, do czego prowadzi upór – podkreśla. – Nie doszłoby do tych zamieszek i śmierci 9 osób, gdyby nie upór strony rządzącej. Jeśli nie będzie negocjacji, porozumienia i dialogu, to zawsze się to kończy tragicznie. Głos narodu nie może być lekceważony.

Przypomnijmy: do protestu doszło 26 kwietnia 1920 roku, jednak sytuacja robotników pogarszała się praktycznie od chwili odzyskania przez Polskę niepodległości. Koszty utrzymania rosły znacznie szybciej niż płace. Bezpośrednim powodem protestu był fakt, że rząd w Warszawie decyzją z 31 grudnia 1919 roku postanowił wszystkim robotnikom wypłacić tzw. dodatek drożyźniany, rodzaj trzynastej pensji, by nieco złagodzić sytuację. Wypłata w byłych zaborach rosyjskim i austriackim przebiegała bez problemów. Ale w Wielkopolsce, gdzie wówczas rządziło Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej, które było opanowane przez ugrupowania endeckie oraz chadeckie – odmówiono wypłat.

Z władzami pertraktowały związki zawodowe, niestety bezskutecznie. W kwietniu 1920 roku, kiedy podwyżki cen żywności stały się wyjątkowo dotkliwe, rząd w końcu obiecał wypłaty dodatku drożyźnianego. Jednak słowa nie dotrzymał i to było powodem wyjścia robotników na ulice. Około 3 tysiące osób ruszyło pod CK Zamek, gdzie wtedy się mieściła władz. Strzegło jej ponad 100 policjantów. Gdy demonstranci dotarli do zamku, Karol Rzepecki, ówczesny naczelnik Wydziału Spraw Wewnętrznych, wydał rozkaz otwarcia ognia do protestujących. Na miejscu zginęło 7 robotników, 32 zostało rannych. Jeszcze dwaj zmarli w szpitalu. Ich pogrzeby były ogromną demonstracją – wzięło w nich udział ponad 20 tysięcy osób.

Po zamieszkach w Poznaniu wprowadzono stan wyjątkowy, a miasto było patrolowane przez wojsko. Ostatecznie jednak 1 maja 1920 roku wypłacono robotnikom dodatek drożyźniany.

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań: Lewica: "Walczmy o poprawę bytu ludzi, nie o wybory"