Dobry koncert i doskonały spektakl, a pomiędzy wędrówka wieczornym Poznaniem – czego więcej trzeba na odpowiednie rozpoczęcie festiwalu? Mocny koncert Laury Lee i The Jettes oraz niesamowita „Eurydyka” Teatru Biura Podróży godnie rozpoczęły 31 edycję Malta Festival Poznań.
Festiwal otworzył uroczyście prezydent Jacek Jaśkowiak na scenie w parku Wieniawskiego.
– Ten rok był dla nas bardzo trudny, był też bardo trudny dla kultury – powiedział. – Mam nadzieję, że to już koniec lockdownów, ograniczeń. kultura/" class="auto-term">Kultura na dobre wraca do Poznania i będzie nam towarzyszyć przez następne tygodnie. Cieszę się również, że malta-festival/">festiwal Malta wraca do swoich korzeni, do pleneru, do festiwalu ulicznego. 31. festiwal Malta uważam za otwarty!
Park Wieniawskiego to główna festiwalowa scena tegorocznej edycji festiwalu i to tam rozpoczął się koncert Laury Lee and The Jettes, który oficjalnie otworzył festiwal. Było, zgodnie z zapowiedzią, dużo dobrego rock and rolla, co mogło zaskoczyć tych, którzy znają Laurę Lee jako połowa duetu indie Gurr. Ale okazało się, że wokalistka fantastycznie czuje też rock and rolla w jego klasycznej postaci. Wyrazistych, z mocno zaznaczonym rytmem świetnej perkusji i bardzo dobrymi gitarami utworów doskonale się słuchało – i tańczyło. To było świetne muzyczne otwarcie festiwalu.
Teatralnym otwarciem, jak zapowiadali organizatorzy, był spektakl „Eurydyka” Teatru Biuro Podróży w reżyserii Pawła Szkotaka. Teatr Biuro Podróży i Paweł Szkotak oznacza zwykle doskonały spektakl – nie inaczej było i tym razem. Sięgnęli po temat, wydawałoby się, mocno oklepany i nieco kiczowaty, czyli miłość Orfeusza i Eurydyki, która jest silniejsza niż śmierć. Co jeszcze można w tym temacie powiedzieć nowego?
Okazuje się, że można. Teatr Biuro Podróży jak zwykle znalazł drugie, a może i trzecie dno tej historii. Orfeusz dotarł do piekła, by uratować ukochaną, tylko że piekłem w dużej mierze był on sam. Jego wspomnienia i jego rozterki stawały się momentami bardziej rzeczywiste niż samo piekło, do którego trafił. Ale czy to właśnie nie na tym polega ratowanie uczucia, związku?
Oglądając ten spektakl trudno uniknąć skojarzeń z wszechobecną pandemią, która była jedną z inspiracji do tego spektaklu. Bo przecież ona także może oznaczać – i w bardzo wielu przypadkach oznaczała – najpierw rozstanie, a potem śmierć ukochanej osoby. Które odejście jest gorsze? To emocjonalne czy to realne?
W życiu nie zabraknie nam ani jednym ani drugich, i wszystkie będą straszne, ale będą też kolejnym doświadczeniem, które powinniśmy przejść, jeśli chcemy stać się dojrzalsi, pełniejsi, bogatsi… A po każdym z nim odbudujemy swoje życie – oczywiście jeśli wystarczy nam miłości, odwagi i dojrzałości.