piątek, 29 marca, 2024

Poznań: Czyszczenie stawu Browarnego pod lupą

2 miliony złotych wydanych na czyszczenie stawu – i wątpliwości, czy prace, które zostały wykonane, były tego warte. Jednak prokuratura umorzyła postępowanie. Z braku dowodów.

Jak informuje “Głos Wielkopolski”, zlecenie od miasta na oczyszczanie stawu dostała firma Drenbud. I jej ciężarówki wywoziły namuł dniami i nocami, jak twierdzą urzędnicy i pracownicy firmy. Jednak to wyjaśnienie wydało się dość wątpliwe Marcinowi Dymczykowi, emerytowanemu dziennikarzowi, który prowadzi gazetkę osiedlową – i który mieszka w pobliżu stawu. Zainteresował się sprawą i poprosił o dodatkowe informacje, które otrzymał. I wtedy zrobiło się ciekawie: z danych otrzymanych od firmy Drenbud i urzędników wynikało, że ciężarówki kursowały nawet 6 razy dziennie z wybranym mułem do Podstolic, Buku i Stęszewa, czyli tam, gdzie miały wyrzucać muł na pola. Przy czym każda ciężarówka zabierała około 16-18 ton namułu.

Te dane bardzo zdziwiły dziennikarza – bo mieszkając w pobliżu stawu jakoś nie zaobserwował tak intensywnej aktywności ciężarówek. A może to była jedna ciężarówka,. która kursowała na okrągło? też nie, bo sześć kursów dziennie zajęłoby jej co najmniej 10 godzin trasy tam i z powrotem, a trzeba jeszcze doliczyć załadunek i rozładunek. Jego wątpliwości potwierdziły się, gdy jeden z policjantów badających sprawę stwierdził, że ciężarówki, które zgodnie z przedstawionymi danymi miały wozić namuł, wykonywały zupełnie inne zadania gdzie indziej.

Policja, na podstawie własnych ustaleń, wszczęła śledztwo i tak sprawa trafiła do prokuratury. Jednak ta umorzyła sprawę po jej zbadaniu. Bo nie znalazła żadnych dowodów na to, że firma wywożąca namuł popełniła oszustwo, a urzędnicy miejscy popełnili zaniedbania. Stało się tak z jednego powodu: w umowie podpisanej przed wykonaniem prac określono ilość namułu do wywiezienia i zapłatę za jego wywiezienie.

Ale nie było ani słowa o tym, jak miasto chce skontrolować, czy faktycznie wywieziono go tyle, ile zapisano w umowie. A skoro tak, to nikt tego oczywiście nie kontrolował – sprawdzono tylko, zgodnie z umową “osiągnięcie profilu dna”. A ten, w miejscu, w którym go sprawdzano, zgadzał się z wymogami. No i były też zdjęcia koparek przy stawie oraz ciężarówek wywożących namuł.

Prokuratura powołała nawet biegłego, by ocenił, czy prace zostały wykonane w wymaganym zakresie -czy nie. Ale biegły uznał, że nie może tego określić, bo przecież płynąca woda nanosi cały czas nowe osady, więc nie jest w stanie powiedzieć, jaki był ich poziom w czasie kończenia inwestycji.

To wystarczyło, zwłaszcza że byli też świadkowie potwierdzający wydobycie i wywożenie namułu. Prokuratura uznała, że brakuje dowodów „dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa”. Wyliczenia Marcina Dymczyka, jako amatora, nie zostały potraktowane poważnie.

Głos Wielkopolski, el

Strona głównaPoznańPoznań: Czyszczenie stawu Browarnego pod lupą