Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Poznań: Brakuje rogali świętomarcińskich!

– Rogale? Skończyły się – taką odpowiedź można było dziś usłyszeć w kilkunastu poznańskich cukierniach. Partia kilkuset rogali potrafiła się sprzedać w ciągu pół godziny. – W tym roku to istne szaleństwo! – śmieje się pani Anna pracująca w cukierni.

Cukiernicy zgodnie przyznają: chociaż zawsze przed świętem przygotowują się i pieką nawet kilkanaście rogali więcej niż zwykle, to w tym roku to i tak za mało. Ludzie kupują ich znacznie więcej, choć przecież nie jest to tani smakołyk. Za sześć sztuk rogali z certyfikatem zapłacimy około 50 zł.
– Mamy swoich stałych odbiorców, oni zawsze przychodzą i kupują mniej więcej tyle samo dla siebie – opowiada pani Anna. – Ale w tym roku jeszcze przed świętem przychodzili przedstawiciele firm i zamawiali rogale dla swoich pracowników. Jedna firma zamówiła prawie 1000 sztuk! Pani, która zamawiała, powiedziała mi, że wysyłają rogale do wszystkich swoich oddziałów w całej Polsce, to taka tradycja, bo firma jest z Poznania. Coraz więcej ludzi kupuje też właśnie na prezent: dla rodziny, przyjaciół albo krewnych za granicą.

Pani Janina Miarecka od zawsze kupuje rogale w cukierni “Elite”. I chociaż co roku musi swoje odstać w kolejce, a młoda już nie jest, więc z każdym rokiem coraz ciężej, to jednak nie zamierza zmieniać cukierni.
– Moja córka woli od Kandulskiego, synowi to w ogóle wszystko jedno, byle rogal – opowiada pani Janina. – Ale ja najbardziej lubię te właśnie. Nie są za suche i ciasto jest też takie jak trzeba: półfrancuskie. Bo w niektórych rogalach, nawet tych z certyfikatem, ciasto jest za grube i wyraźnie drożdżowe, a przecież tak nie powinno być. Jeszcze z “Expressowej” też były dobre, ale już ich niestety nie kupuję, odkąd zlikwidowali swój punkt przy Al. Marcinkowskiego. Wiem, że są na Wildzie, ale to dla mnie już na starość za daleko.

Dla pani Janiny jakość ciasta jest najważniejsza w rogalu. jak ciasto jest za suche to nawet najlepsze nadzienie nie pomoże. Ale pan Tomasz Darowny, który właśnie wyszedł z ogromną paczką rogali, wcale się z tym nie zgadza.
– Nadzienie to podstawa – twierdzi stanowczo. – Żeby za dużo tych pachnących dodatków nie było, olejków nie olejków. Bo ja wtedy jem i nie wiem, co jem: perfumy czy rogala? Musi być wszystko tak wyważone, żeby i orzechy dało się wyczuć, i rodzynki, no i biały mak.

Do dyskusji przed cukiernią “Elite” dołącza się coraz więcej osób. Jak się okazuje, rogale to bardzo gorący temat, a ich jakość wszystkich żywo interesuje. I każdy ma swoje zdanie. Czy w nadzieniu powinien być marcepan – czy migdały? Czy dodawać esencję waniliową czy nie? A już prawdziwa awantura robi się przy dyskusji o maśle – masło czy margaryna?

Zgodnie z przepisem certyfikowanym powinna to być margaryna, co oburza niektórych dyskutantów.
– Nasz rogal powinien być na naturalnych składnikach, a nie sztucznych – mówi z godnością starsza pani, która właśnie kupiła kilka pudełek rogali ze “sztucznymi” składnikami.
Ktoś próbuje tłumaczyć, że nie chodzi o sztuczność, tylko o smak masła – maślany smak, który nadaje mu związek chemiczny diacetyl, przygłuszałby delikatny aromat białego maku. Dlatego margaryna w tym przypadku jest lepsza. Tak samo jak masa jajeczna zamiast jajek, tłumaczą rogalowi racjonaliści. Ale zwolennicy masła w rogalach nie chcą słuchać.
– Moja babcia piekła zawsze sama rogale świętomarcińskie odkąd pamiętam, jeszcze sprzed wojny – rzuca na szalę ostateczny argument starsza pani.- I zawsze były z masłem! Czy ponad sto lat tradycji nie ma znaczenia?

Z pewnością ponad sto lat tradycji tu, w Poznaniu, ma znaczenie, świadczą o tym puste półki w cukierniach. Ale ci, którzy nie zdążyli kupić rogali dziś, niech się nie martwią: jutro przed zamkiem do rana będzie trwał rogalowy kiermasz i tam będzie można kupić rogale bez problemu. No… jeśli nie uznamy za problem stania kilkunastu minut w długiej kolejce…

Lilia Łada

Strona głównaPoznańPoznań: Brakuje rogali świętomarcińskich!