Pierwsze osobniki wyłowiono w ubiegłym roku ze stawów na Dębinie. W tym roku mogą być ich już tysiące, a będzie jeszcze więcej, bo nie mają naturalnych wrogów. Chodzi o raka luizjańskiego z Ameryki Północnej. To jeden z najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie.
O odkryciu skorupiaków w stawach Dębiny poinformował Radio Poznań doktor Mikołaj Kaczmarski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. To trzecie miejsce w Polsce, gdzie je zauważono. Pierwsze osobniki znalazł w ubiegłym roku, bo łatwo je zauważyć: mają jaskrawy, pomarańczowo-czerwony pancerz. Jednak w tym mogą być ich już tysiące, jak powiedział rozgłośni. Jest to możliwe dlatego, że rak luizjański jest jednym ze stu najbardziej inwazyjnych gatunków na świecie, jest też bardzo płodny: jedna samica jest w stanie dochować się w sezonie od 200 do 380 potomków.
Co gorsza, ten rak nie ma w Polsce naturalnych wrogów, w dodatku znacznie lepiej niż polskie raki radzi sobie w brudnej wodzie i na lądzie. Żywi się płazami, niszczy wodną roślinność i brzegi zbiorników wodnych, bo kopie w nich nory. Zdarza się, że zjada ryby – naukowiec otrzymał informacje od wędkarzy o wyławianych przez nich ze stawów uszkodzonych rybach.
Skąd ten inwazyjny gatunek z Ameryki Północnej wziął się w poznańskim stawie? Naukowiec przypuszcza, że wypuścił go tu jakiś akwarysta, któremu najwyraźniej znudziła się albo za bardzo rozrosła hodowla. Stworzył w ten sposób poważne zagrożenie dla rodzimej fauny i flory – rak luizjański ma status zagrażającego w całej Unii Europejskiej, a Polska jest zobowiązana do jego zwalczania. Jak powiedział rozgłośni Jacek Przygocki, wicedyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu, został już wyłoniony wykonawca, który będzie odławiał raki ze stawów na Dębinie podbierakiem, a także z pomocą pułapek żywołownych.
Jednak zdaniem Mikołaja Kaczmarskiego ta metoda może nie okazać się skuteczna – tak naprawdę najskuteczniejsze byłoby wypuszczenie wody ze stawów i wybranie raków z suchego dna.
