Śmigus-dyngus, lany poniedziałek – czyli drugi dzień Wielkanocy, kiedy obowiązkowo trzeba się oblać wodą. Lepiej jednak z tym oblewaniem nie przesadzać, bo można dostać mandat.
Śmigus-dyngus to bardzo stare święto z pogańskimi korzeniami, kiedy to oblewanie wodą było symbolem odnowienia, gdy ziemia po zimie zaczynała się budzić do życia. Miało związek z płodnością, i w dwojakim znaczeniu tego słowa: napojenia ziemi wodą, by szybciej obudziła się do życia i dała obfite plony. Ale też obudzenia płodności kobiet – i w tym celu to młodzi mężczyźni szukający partnerek oblewali wodą swoje rówieśnice…
Jako że było to święto niezwykle popularne, chrześcijaństwo nie dało rady zwalczyć tej tradycji, więc nadało jej nową symbolikę: oczyszczenia wodą do nowego, chrześcijańskiego życia. W ten sposób oficjalnie usankcjonowało pogański zwyczaj sytuując go w drugi dzień Wielkanocy.
Śmigus-dyngus jest popularną zabawą także i dziś, choć coraz częściej traktuje się go właśnie jako zabawę, nie mieszając do niej ani pogańskich, ani chrześcijańskich tradycji. Jednak jak z każdą zabawą, także i z oblewaniem woda należy uważać – można za to dostać mandat, i to nawet w wysokości 500 zł. A jeśli wodą oblewają dzieci – wówczas mandat dostaną ich rodzice.
Oblanie wodą może zostać uznane za zakłócanie spokoju i porządku publicznego albo naruszenie nietykalności cielesnej, a jeśli dojdzie z tego powodu do zniszczeń – to wówczas oblewanie wodą może być nawet uznane za przestępstwo. Równie surowo może zostać ukaranie oblewanie wodą rowerzystów czy samochodów, bo dodatkowo stanowi to zagrożenie w ruchu drogowym.
W tym roku oblewający mogą dostać jeszcze jeden mandat: za łamanie zasad obostrzeń obowiązujących z powodu pandemii koronawirusa. Dlatego warto się dobrze zastanowić, zanim kogokolwiek oblejemy dziś wodą.