Robert Biedroń ogłosił dzisiaj nazwę swojego ugrupowania oraz główne założenia programowe. Dużych niespodzianek nie było. “Wiosna” ma być partią tolerancyjną, która wprowadzi nową jakość na polskiej scenie politycznej i pokona duopol PO i PiSu.
Biedronia można lubić lub nie, nie ma jednak wątpliwości, że powstanie jego nowego ugrupowania było jednym z dłużej wyczekiwanych wydarzeń w polskiej polityce. Były prezydent Słupska umiejętnie od dłuższego czasu podgrzewał nastroje przed konwencją i, trzeba przyznać, skutecznie zabiegał o poparcie. Efekt był bardzo dobry. Nieistniejąca partia, która nie miała nawet nazwy w niektórych sondażach, była trzecią siłą w polskiej polityce z poparciem około 10%.
Lider nowo powstałej partii od początku dąży do przełamania duopolu władzy PO i PiSu. Stąd Biedroń początkowo był niechętny do wchodzenia w wielką koalicję, której budowy podjął się Grzegorz Schetyna i która miała odciąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość, a następnie oficjalnie zdecydował o samodzielnym starcie w wyborach. Biedroń jest zdecydowany, żeby się przekonać, jak silną formację może stworzyć. Dobry wynik w nadchodzących wyborach do europarlamentu dałby mu niezbędny entuzjazm wśród elektoratu przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. W przypadku rozczarowującego wyniku Biedroń zawsze do Koalicji AntyPiSowskiej mógłby dołączyć w późniejszej fazie.
Teoretycznie plan bardzo dobry. Jeśli doda się do tego pewien efekt “nowości” (którego beneficjentami byli wcześniej chociażby Nowoczesna, czy Ruch Palikota, z którego Biedroń się wywodzi), to “Wiosna” faktycznie może liczyć na solidny wynik, zwłaszcza że jej przywódca nie jest bezpośrednio uwikłany w tzw. wojnę polsko – polską, co zresztą kilka razy sam powtórzył.
I trzeba przyznać, że marketingowo Biedroń wypada na pierwszy rzut oka bardzo dobrze. Z drugiej jednak strony część wyborców może bardzo szybko odejść, widząc że ugrupowanie, które w swoim założeniu miało stawiać na autentyczność i walczyć z partiami molochami, samo wzoruje swoje struktury właśnie na tych molochach. Jednocześnie nie dostrzegając niczego złego w planowaniu całej swojej konwencji i sugerowaniu swoim członkom, co mają czuć już po jej zakończeniu (co ujawnił Newsweek)…
Pomijając dobry marketing: co konkretnie “Wiosna” ma do zaoferowania?
Światopoglądowo: aborcja do 12 tygodnia, łatwy dostęp do antykoncepcji, edukacja seksualna w szkołach, związki partnerskie. Tutaj niespodzianek nie było. Dodatkowo Biedroń chciałby skasować klauzulę sumienia oraz zapewnić pełne dofinansowanie do in vitro.
Edukacja seksualna to nie jedyna rzecz, jaką w szkolnictwie chce zmienić “Wiosna”. Nauczyciele mają zacząć godnie zarabiać, a szkoła ma się stać bardziej praktyczna, a mniej teoretyczna. Dodatkowo wszyscy uczniowie mają się intensywnie uczyć języka angielskiego, tak, żeby w przyszłości nie mieli ewentualnych problemów z posługiwaniem się nim. Lider ugrupowania zaproponował również udostępnienie darmowego internetu dla wszystkich mieszkańców kraju.
Ze względu na nadchodzące wybory nie mogło zabraknąć również obietnic socjalnych. Minimalna emerytura (nieopodatkowana) w wysokości 1600 złotych, rozszerzenie programu 500+ na pierwsze dziecko i samotnych rodziców oraz zapewnienie transportu publicznego w każdej gminie.
Podobnie jak kiedyś Palikot, Biedroń przyjął twardą postawę wobec Kościoła Katolickiego. Wszystkie przywileje kościoła zostaną zniesione, a w przyszłości renegocjowany ma być konkordat. – Nie będziemy klęczeli przed biskupami – zapewniał Biedroń.
Dodatkowo pojawiła się obietnica cyfryzacji państwa oraz rozliczenia poprzedników (mają zostać postawieni przed Trybunałem Stanu). Co bardzo istotne Biedroń, chce również do 2035 roku całkowicie odejść od węgla w polskim sektorze energetycznym.
Reakcje? Mieszane
Wiele propozycji oferowanych przez Roberta Biedronia było już wykorzystywanych przez inne ugrupowania w przeszłości. “Wiosna” ma się tym różnić od innych, że zmiany w końcu rzeczywiście zostaną wprowadzone.
Problemem jak zwykle mogą być finanse. Część propozycji Biedronia wymaga znaczących nakładów finansowych, a realnych źródeł ich finansowania nie widać. Dość szybko wytknęła to nowemu ugrupowaniu rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości.
PO konwencji Biedronia: bratobójcza bitwa na opozycji rozpoczęta. Festiwal obietnic,pomijając ich treść-wszystko można obiecać słowa,słowa,słowa. Żeby być wiarygodnym trzeba pokazać konkrety.Spór światopoglądowy to nie propozycja.Dobra zmiana dla PL to nie spór na światopogląd.
— Beata Mazurek (@beatamk) February 3, 2019
Optymistą, jeśli chodzi o wynik wyborczy “Wiosny” jest natomiast Marek Migalski, związany w przeszłości z PJN i PiSem.
"Wiosna", w moim przekonaniu, jeśli nie popełni błędów, może zrobić w wyborach do PE około 10%. Spójny program, jasny lider, dobry PR i timing. Wszystko 26 maja będzie jej sprzyjać: ordynacja, struktura elektoratu, który akurat w tej elekcji bierze udział itp.
— Marek Migalski (@mmigalski) February 3, 2019
Politykę Biedronia skrytykowała już natomiast szefowa Nowoczesnej, która najwidoczniej w dalszym ciągu jest przekonana, że ugrupowania opozycyjne powinny budować jeden ruch.
Jeżeli ktoś nie chce wojny polsko-polskiej, to powinien byc otwarty na dialog z innymi partiami opozycji demokratycznej.
Nie da się w Polsce, w obecnej sytuacji byc poza polityką. Nie dziś.
— Katarzyna Lubnauer (@KLubnauer) February 3, 2019
Szpilkę nowemu ugrupowaniu wbił również Tomasz Lis, redaktor naczelny Newsweeka.
„My nie wykluczamy”. ??? pic.twitter.com/SGnSzqA2d1
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) February 3, 2019
fot. FB Robert Biedroń