Po kolejnym pożarze na składowisku odpadów w Przysiece Polskiej – czwartym w tym roku – strażacy skontrolowali obiekt pod kątem bezpieczeństwa przeciwpożarowego. I znaleźli sporo uchybień.
Jak informuje Radio Poznań, strażacy podczas kontroli stwierdzili, że na placu, na którym są składowane odpady, nie ma dostatecznego zaopatrzenia w wodę na wypadek pożaru, nie ma też drogi przeciwpożarowej, a hałdy odpadów przekraczają dozwolona wysokość. Firma prowadząca składowisko dostała decyzję administracyjną z nakazem usunięcia nieprawidłowości w określonym terminie.
Jednak strażacy mogą zrobić tylko tyle, by zmniejszyć ryzyko wybuchu kolejnego pożaru – a to zdecydowanie nie wystarcza. Przypomnijmy, że z powodu pożarów okoliczni mieszkańcy muszą wdychać toksyczny dym spalanych odpadów. Małgorzata Adamczak, burmistrz Śmigla, zwróciła się do posłów i wojewody o podjęcie działań, które uniemożliwią funkcjonowanie składowisk odpadów w pobliżu domów mieszkalnych.
Dym jest tak gęsty, że uniemożliwia kursowanie pociągów na trasie kolejowej Poznań – Leszno, która biegnie tuż za ogrodzeniem składowiska. To z kolei oznacza utrudnienia dla pasażerów pociągów i konkretne straty dla PKP.
Pożary w Przysiece są też dużym obciążeniem dla okolicznych strażaków ze względu na ich skalę – ten ostatni, z 27 czerwca, gasiło 48 zastępów, czyli ponad 150 strażaków. I po dwóch dniach, mimo że sytuacja została opanowana, na miejscu nadal dyżurują strażacy, bo gaszenie takich pożarów nie trwa kilku godzin. Teraz trwa akcja rozrzucania hałd z odpadami i polewania ich wodą, by nie dopuścić do ponownego wybuchu pożaru.
Sytuacja w Przysiece Polskiej dowodzi jednak, że mimo deklaracji walki ze zmianami klimatu i działań dla ochrony środowiska gdy przychodzi do konieczności podjęcia konkretnych działań – nie są one podejmowane. bardzo często brakuje odpowiednich regulacji prawnych, ale co najmniej równie często – korzystania z tych, które już obowiązują.