„Kolejorz” prowadził w Krakowie po bramce Kristoffera Velde. Tradycyjnie jednak oddał potem inicjatywę i próbował szukać szans w kontratakach. Skończyło się to bramką wyrównującą dla gospodarzy.
W Poznaniu kibice cały czas próbowali się otrząsnąć po wtorkowym starciu z Jagiellonią. Lechici w tamtym meczu prowadzili już 3:0, ale jakimś cudem pozwoli rywalowi na zdobycie trzech bramek i mecz zakończył się remisem.
Mecz z Cracovią był doskonałą szansą na pokazanie, że był to tylko wypadek przy pracy, zwłaszcza że zespół z Krakowa nie radzi sobie w tym sezonie zbyt dobrze…
Początek był obiecujący, lechici nacierali i szukali pierwszego trafienia. Najwięcej zamieszania w obronie gospodarzy robił Velde. Skrzydłowy „Kolejorza” bramkarza rywali próbował pokonać trzy razy – za pierwszym razem świetnie w bramce zachował się Madejski, przy drugim uderzeniu piłka odbiła się od poprzeczki, a trzecia próba znalazła drogę do siatki.
Później było już tylko gorzej – podopieczni Johna van den Broma mocno się cofnęli i próbowali szukać szans w kontratakach. A Cracovia konsekwentnie tworzyła kolejne sytuacje bramkowe. Do remisu doprowadził Ghita, który był niekryty w polu karnym poznaniaków i nie dał szans Mrozkowi na skuteczną interwencję.
W następnej kolejce lechici zmierzą się na własnym stadionie z Ruchem Chorzów.
