Z okazji Święta Niepodległości zgodnie z kilkuletnią już tradycją poznaniacy mogli wejść na Kopiec Wolności przy jeziorze Maltańskim i podziwiać rozciągający się z niego widok. Chętnych nie brakowało – i zobaczcie, jaki widok rozciąga się ze szczytu!
Odwiedzenie Kopca Wolności to rzadka okazja – zazwyczaj jest on zamknięty dla odwiedzających, a z powodu swojej konstrukcji na szczyt nie może wejść zbyt wiele osób na raz. Przypomnijmy, że pierwszy kopiec – to był Kopiec Zmartwychwstania – wybudowano w Poznaniu już w 1919 roku, żeby uczcić odzyskanie niepodległości przez Polskę, a szczególnie wywalczenie jej sobie przez Wielkopolan.
Budowa trwała 3 lata i kopiec osiągnął wysokość 94 metrów n.p.m., co oznaczało 17 metrów ponad poziomem ulicy Kobylepolskiej, dzisiejsze abpa Baraniaka. W takiej formie dotrwał do drugiej wojny światowej. W czasie okupacji hitlerowcy spędzili Polaków pod kopiec zmuszając ich do jego rozbiórki.
Po wojnie kopca nie odbudowano – nowy ustrój Polski raczej niszczył pozostałości po dwudziestoleciu międzywojennym niż je odbudowywał. Ale gdy w 1979 roku rozpoczął się remont niecki jeziora Maltańskiego ze względu na Mistrzostwa Świata w Kajakarstwie, które miały się odbyć w 1999 roku – to trzeba było jakoś zagospodarować ziemię wydobytą z dna powiększanego jeziora. Projektant nowej Malty, Klemens Mikuła, wpadł wówczas na pomysł, by jej nie wywozić, co kosztowałoby ogromne pieniądze, ale usypać z niej wzniesienie.
Żeby jednak uniknąć skojarzeń z Kopcem Zmartwychwstania, usytuowano go w nieco innym miejscu, no i oficjalnie stwierdzono, że to żaden kopiec, a konstrukcja pod całoroczny tor narciarski i saneczkowy.
Odbudowę ukończono dopiero w latach 80. minionego wieku, wtedy też zamontowano na nim oświetlenie. Na szczycie miała powstać platforma widokowa z ławeczką, by każdy mógł sobie wejść i podziwiać widok na Poznań. Jednak podziwianie widoków jest możliwe tylko przez jeden dzień w roku, 11 listopada. Bo kopiec, mimo że oficjalnie oddany do użytku w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, tak naprawdę nie jest skończony. Na przeszkodzie stanęły problemy prawno-własnościowe terenu.
Dlatego miłośnicy pięknych widoków i górskich wspinaczek mogą tam wejść tylko raz w roku, dla bezpieczeństwa w grupach po 20 osób. Ale warto czekać do tego jednego dnia, i warto się wspiąć, bo widok, jak się stamtąd rozciąga, jest naprawdę spektakularny. Świadczą o tym zdjęcia Sławka Wąchały. Zobaczcie sami!