„Ani wjechać – ani wyjechać” – tak mówią kierowcy o ulicy Dworcowej. Zła sytuacja jest codziennie w godzinach szczytu, a zupełna tragedia – w piątki po południu. I co gorsza, nic nie wskazuje na to, żeby to się miało szybko zmienić.
Dworcowa nie jest żadną przelotową ulicą, można nią dojechać wyłącznie do dworca PKP – ale właśnie tu tkwi przyczyna zatorów. Przy dworcu swoje przystanki ma kilka dziennych linii autobusowych, tu podjeżdżają taksówki i samochody wysadzające lub odbierające pasażerów pociągu. Duży ruch generują także znajdujące się w pobliżu targi poznańskie, a jak informują kierowcy wjeżdżający na dworzec – także taksówkarze, którzy stoją nie tylko na wyznaczonych dla nich miejscach, lecz i w strefie „kiss and ride”, gdzie stać nie powinni. Służby na to nie reagują, a to także utrudnia przejazd przy dworcu.
3 marca po godzinie 16.00 już Radio Poznań alarmowało, że na dworzec nie da się ani wjechać – ani wyjechać. Taka sytuacja powtarza się regularnie, a w piątki jest najgorzej. Kłopoty mają także miejskie autobusy – tak z wjazdem, jak i z wyjazdem. To z kolei przekłada się na ich spóźnienia, bo wyjazd z Dworcowej to dopiero początek kłopotów z poruszaniem się po rozkopanym centrum Poznania. Nadzór Ruchu MPK przyznaje, że to poważny problem, zwłaszcza w godzinach szczytu, a spóźnienia notowane są od razu na samym wyjeździe.
Jednak zdaniem MPK problemem jest ustawienie świateł na przyległych ulicach, które razem z remontami przyległych ulic stwarzają poważne problemy. Jak podaje portal „epoznan”, MPK już zwróciło się w tej sprawie do Zarządu Dróg Miejskich, jest więc szansa, że sytuacja się poprawi. Jednak na zauważalne zmiany trzeba będzie poczekać do zakończenia remontów.