Sprawdzanie zgód TCF
wtorek, 23 kwietnia, 2024

Zakaz dowożenia do szkoły, czyli sztuka parkowania w Poznaniu

Na pomysł takiego rozwiązania wpadły władze Wiednia, a pomysł bardzo spodobał się prezydentowi Jackowi Jaśkowiakowi. Jednakże umknął mu pewien dość istotny fakt…

Zdaniem władz Wiednia zmniejszenie liczby samochodów o te dowożące dzieci do szkół zmniejszy zanieczyszczenie powietrza. Stolica Austrii bowiem, jak większość dużych miast, walczy ze smogiem. Przy okazji też udowodni nadopiekuńczym, a może zbyt leniwym rodzicom, że dziecku naprawdę nic się nie stanie, jeśli przejdzie te kilkaset metrów na piechotę po bezpiecznej, szkolnej drodze. Wręcz przeciwnie, będzie to korzystne dla jego zdrowia.

Wydawałoby się, że pomysł powinien sią sprawdzić także w Poznaniu. Mamy także całkiem spory problem z jakością powietrza. A chyba jeszcze większy – z przekonaniem znacznej części mieszkańców, że kiedy się ma samochód, to trzeba nim jeździć wszędzie, także do szkoły leżącej o 200 metrów od domu.

Jednak sprawa nie jest tak prosta, jak się wydaje. Miejsc w szkołach i przedszkolach w Poznaniu nie brakuje – tylko że nie zawsze są akurat tam, gdzie mieszkają rodziny z dziećmi w odpowiednim wieku. Wielu rodziców po prostu musi dowieźć dziecko do szkoły czy przedszkola, jako że tam, gdzie mieszkają, takiej placówki po prostu nie ma. Z tym problemem zmaga się wiele osiedli piątkowskich, Naramowice – nadmiar miejsc występuje natomiast na przykład w takich dzielnicach jak Dębiec, gdzie dominują stare osiedla, wybudowane w latach 60. i 70.

A skoro wielu rodziców musi odwieźć dziecko do szkoły, to w realiach poznańskich samochód jest może nie szybszym, ale znacznie pewniejszym środkiem lokomocji w drodze do szkoły. Przykładem są znów Naramowice z powodu słynnych naramowickich korków, ale też dlatego, że całkiem sporo ulic w tej dzielnicy – zresztą nie tylko tam – nie ma bezpiecznych chodników. Tym ludziom pomysł wiedeński mocno utrudni życie.

Czy nie byłoby lepiej – i logiczniej – zacząć od ułatwienia dojazdu i parkowania tam, gdzie jest to niezbędne?

Zapewne tak. Tylko że miasto nie ma żadnego programu w tej dziedzinie. Ani Wydział Oświaty UMP, który odpowiada za utrzymanie szkół – ani Zarząd Dróg Miejskich, odpowiadający za drogi, nie prowadzą programów budowy miejsc parkingowych przy szkołach.
– Tematyka dotycząca parkowania pojazdów w obrębie szkół i placówek oświatowych nie leży w kompetencji Wydziału Oświaty UMP – wyjaśnia Piotr Kurosiński, Kierownik Oddziału Infrastruktury Oświatowej Wydziału Oświaty. – Wydział nie posiada programu i projektu w tym zakresie, jak również nie planuje wykonania takiego opracowania.

Wydział Oświaty także we wnioskach dotyczących remontów szkół i placówek oświatowych nie uwzględnia potrzeb związanych z wybudowaniem parkingu na terenie placówki oświatowej.

Również Zarząd Dróg Miejskich nie ma w swoim budżecie specjalnych środków na tworzenie miejsc postojowych przy placówkach oświatowych, jak informuje Agata Kaniewska, rzeczniczka ZDM. Jednostka podejmuje jednak pewne działania w tym kierunku.
– W ostatnim czasie w ramach wprowadzania zmian przy szkołach, by zapewnić bezpieczeństwo dzieci, została zmieniona organizacja ruchu przy szkole przy ul. Bosej – informuje rzeczniczka. – W ramach zaprojektowanych i zatwierdzonych rozwiązań przy SP nr 10 wprowadzono nowe oznakowanie dedykowane rodzicom, którzy podwożą pociechy do placówki. Wskazuje ono miejsce gdzie można zatrzymać pojazd, by wysadzić ucznia w okolicy wejścia i ruszyć dalej bez potrzeby dłuższego postoju i blokowania chodników („Wysadź i jedź”). Uwolniony w ten sposób chodnik przy szkole zapewni dzieciom wygodne i bezpieczne dojście.

Tylko że placówek, które potrzebują takich rozwiązań, jak szkoła przy Bosej,jest w Poznaniu znacznie więcej. Pierwszy przykład z brzegu: przedszkole przy ul. Kazimierza Wielkiego. Owszem, jest tam kilka miejsc parkingowych dla rodziców, ale o wiele za mało na potrzeby placówki. I w godzinach przedszkolnego szczytu, czyli rano między 7.00 a 8.00 i po południu, między 16.00 a 17.00, rodzice dojeżdżający do tego przedszkola regularnie blokują pas ruchu i znajdujący się po sąsiedzku przystanek autobusowy. Kazimierza Wielkiego to ruchliwa, przelotowa ulica i blokowanie jej powoduje kłopoty z przejazdem w sporej części miasta.

Innym przykładem jest przedszkole nr 51 przy ulicy Głogowskiej, gdzie w ogóle nie ma miejsc parkingowych. Samochody rodziców dowożących dzieci blokują i tak wąski w tym miejscu chodnik, utrudniając przejście.

Wygląda na to, że rozwiązujemy sprawę od końca, przygotowując program zakazu dowozu dzieci do placówek oświatowych w sytuacji, gdy w wielu szkołach i tak rodzice tego nie robią – bo nie ma jak tam dojechać. Może jednak – mimo wszystko – warto byłoby pomyśleć nad wybudowaniem bezpiecznych dróg dojazdowych i miejsc parkingowych przy tych placówkach oświatowych, gdzie rodzice muszą dowieźć dziecko samochodem – a potem zakazywać dowożenia tam, gdzie nie jest to niezbędne?

Wtedy zakaz dowożenia dzieci do szkół będzie logiczny i uzasadniony, bo zostanie ograniczony tylko do tych placówek, gdzie jest niezbędny.

Lilia Łada

Strona głównaPoznańZakaz dowożenia do szkoły, czyli sztuka parkowania w Poznaniu