Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 26 kwietnia, 2024

Debata wyborcza w TVP. “Nie byliśmy w równy sposób traktowani”

Tylko trzy z pięciu “jedynek” pojawiły się na debacie organizowanej wspólnie przez TVP Poznań i Radio Poznań.

Na debatę dotarli: Jadwiga Emilewicz (PiS), Jakub Mierzejewski (Konfederacja) oraz Katarzyna Ueberhan (Lewica). Zabrakło Joanny Jaśkowiak (Koalicja Obywatelska, była w tym czasie w Warszawie) oraz Wojciecha Jankowiaka (PSL, zachorował). Uczestnicy debaty najpierw odpowiadali na pytania redaktorów prowadzących, a następnie mieli możliwość zadawania pytań swoim rywalom.

Starcie od początku było nierówne. Jadwiga Emilewicz jest obecnie ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego i ma spore doświadczenie polityczne na tle konkurentów. Pozostali kandydaci mieli dobre chęci i na tym się kończyło. Brak doświadczenia był odczuwalny. Zarówno Ueberhan, jak i Mierzejewski byli mocno spięci przed kamerami. Pierwsza notorycznie się zacinała, a drugi głownie się przysłuchiwał. Emilewicz to wykorzystała i z uśmiechem odpowiadała na pytania, które powinny dla niej być trudne. Kilka razy błysnęła też refleksem, m.in. zrzucając wzrost cen żywności tylko i wyłącznie na suszę. Rywale polityczni z większym doświadczeniem w tym momencie by ją docisnęli. Liderom Lewicy i Konfederacji to się nie udało.

Podczas gdy Emilewicz mówiła o sukcesie gospodarczym rządu i promowała swoją osobę (“Jestem przede wszystkim osobą wiarygodną i skuteczną, która jeśli coś obieca to zrealizuje”), jej rywale nie mieli pomysłu jak to przerwać i wyjść z kontratakiem (tutaj aż się prosiło o ripostę liberalnej Konfederacji, która przecież regularnie zarzuca PiSowi, że jest partią socjalną).

Katarzyna Ueberhan nie ma ostatnio zbyt dużo szczęścia i podczas debaty, zamiast atakować, od początku była w defensywie. Prowadzący debatę dziennikarzy najpierw wyciągnęli jej znajomość z szefem grupy Stonewall, który kiedyś coś wspominał w jakimś wywiadzie o gejowskim porno. Kontekstu tej wypowiedzi nie znał chyba nikt na sali, ale Ueberhan musiała się tłumaczyć co nie wyglądało dobrze. Następnie tradycyjnie nastąpiło prześwietlanie finansów Wiosny (wchodzi w skład SLD). Można było się spodziewać, że to pytanie padnie, ale Ueberhan widocznie była zbyt zagubiona i zestresowana, żeby wybrnąć z sytuacji. Tutaj paradoksalnie ratował ją ograniczony czas, bo szykował się widowiskowy nokaut.

Do narożnika zepchnięty został też przedstawiciel Konfederacji. Z partią tworzoną m.in. przez środowiska Janusza Korwin-Mikke i Ruch Narodowy dziennikarze radzą sobie w ten sam sposób od lat. Niespodzianki nie było. Pierwsze pytanie dotyczące kary śmierci, już zepchnęło Mierzejewskiego do defensywy. Trzeba oddać, że bronił się dzielnie i wypadł w tym momencie debaty lepiej od Ueberhan, ale o sukcesie mówić nie może. W pewnym momencie polityk Konfederacji próbował nawet kontratakować likwidacją 500+ i zamianą tego na bon edukacyjny, ale postulat nie znalazł wielkiego zrozumienia.

W starciu z prowadzącymi najlepiej wypadła Emilewicz. Druga runda miała dać kandydatom okazję na przepytanie siebie wzajemnie. “Jedynka” Prawa i Sprawiedliwości uderzyła w Lewicę. Pozostali chcieli przepytać Emilewicz. Najostrzej było podczas debaty o edukacji. Tutaj Konfederacja sama się nieco wykluczyła z dyskusji postulując wprowadzenie prywatnej edukacji w Polsce, co miałoby rozwiązać wszystkie problemy, z którymi mierzymy się w ostatnich miesiącach. Emilewicz i Ueberhan próbowały dyskutować, ale żadna z nich raczej specjalistą w tym temacie nie jest. Sporo słów, mało konkretów. Ale wizerunkowo znowu “jedynka” PiSu wypadła lepiej, ze względu na obycie medialne.

Ograniczoną opozycję, która się pojawiła w studiu, dobiła ostatnia runda. Katarzyna Ueberhan nie wymieniła postulatów swojego ugrupowania, ponieważ te nie zostały jeszcze oficjalnie ogłoszone. Zadeklarowała za to, że w Sejmie chce walczyć o dworzec w Poznaniu. Temat trudny i ciężki, ale w ciągu ostatniego roku akurat pojawił się progres w tej sprawie, dzięki chwili zdrowej refleksji władz samorządu i rządu, że jednak warto rozmawiać między sobą. Oczywiście nie każdy musi o tym wiedzieć, ale liderka partii politycznej powinna.

Mierzejewski skupił się natomiast, ku zaskoczeniu wszystkich, na dyskryminacji. Szybko się okazało, że chodzi o dyskryminację kierowców w Poznaniu. Lider Konfederacji podkreślał, że większość osób preferuje jazdę samochodem i marzy mu się zmiana priorytetów miasta, które obecnie stawia na komunikację miejską. Tutaj, pierwszy raz, dobrym reflekesem wykazała się Ueberhan wyjaśniając, że jej marzeniem jest darmowa komunikacja miejska dla mieszkańców. Wizerunkowo wygrała.

Nieoficjalnie, nawet osoby wspierające Konfederację na sali (liderka Lewicy była chyba sama) przyznawały, że Emilewicz wygrała. Miała sprzyjające warunki (brak rywali) i to wykorzystała. Zabrakło doświadczonego polityka, który byłby w stanie weryfikować na bieżąco jej wypowiedzi lub miał jakiekolwiek doświadczenie na szczeblu rządowym czy samorządowym. Prawdopodobnie gdyby na debacie pojawiła się Joanna Jaśkowiak i Wojciech Jankowiak, sytuacja wyglądałaby całkowicie inaczej.

– Debata przebiegła w spokojnej atmosferze – komentował na żywo Mierzejewski. – Konfederacja nie jest za tym, żeby uczestniczyć w sporze partii głównego nurtu, my idziemy z innym przekazem i nie chcemy się angażować w te wojny “plemienne”. Naszym celem jest reformowanie państwa, a nie wdawanie się w jałowe dyskusje pomiędzy ugrupowaniami, które często różnią się tylko liderami, a przy kluczowych głosowaniach często głosują jednakowo. Tutaj ciężko mówić o różnych nurtach. Jest to bardziej jeden obóz, z różnymi frakcjami. Myślę, że słuchacze i widzowie debaty mieli dzisiaj okazję zobaczyć inne spojrzenie na politykę niż to którego doświadczali do tej pory. Konfederacja jest świeżym projektem. Chcemy pokazać przykłady innych państw, w których to o czym mówimy udało się zrealizować.

– Mam poczucie dużego niedosytu, ponieważ nie mogliśmy zmierzyć się i zapytać o elementy programowe naszego największego konkurenta – powiedziała Jadwiga Emilewicz. – Dzisiaj tych głosów zdecydowanie brakowało, a ja ten niedosyt mam już podwójny, ponieważ przypomnę, że Rafał Grupiński prezentując listę Koalicji Obywatelskiej powiedział, że nie musi mieć programu. Ja o ten program chciałam dzisiaj zapytać panią Jaśkowiak. Staram się zawsze dobrze przygotowywać do takich debat. Nie czuję, żeby którykolwiek z kandydatów mnie czymś zaskoczył. Jeśli już czymś to brakiem konkretów i brakiem takiej, jasnej i klarownej wizji na najbliższą kadencję. Przede mną przekonanie w tym trudnym okręgu, który nie sprzyja Zjednoczonej Prawicy, że warto oddać na nas swój głos, ponieważ mamy dobry program, który umiemy realizować, co udowodniliśmy w ciągu ostatnich czterech lat i chcemy go kontynuować. Warto nam zaufać.

“Jedynka” SLD zaczęła od krytyki formuły debaty. – Zastanawiałam się, czy inni uczestnicy debaty są w ogóle potrzebni. Nie byliśmy w równy sposób traktowani. Pani minister była faworyzowana przez prowadzących i nie stosowały się te same zasady dla wszystkich. Braliśmy udział w debacie w telewizji publicznej, która jest finansowana ze środków z budżetu, czyli przez nas wszystkich i powinna traktować nas równo.

Katarzyna Ueberhan podkreśliła, że poziom pytań od prowadzących był nierówny. Pytana czy w tej sytuacji SLD zrezygnuje z występów w debatach organizowanych przez TVP i Radio (planują robić debaty we wszystkich okręgach wyborczych na terenie Wielkopolski) Ueberhan unikała jednoznacznej deklaracji, podkreślając, że każda “jedynka” SLD będzie mogła podjąć decyzję indywidualnie.

Strona głównaPoznańDebata wyborcza w TVP. "Nie byliśmy w równy sposób traktowani"