Sprawdzanie zgód TCF
piątek, 3 maja, 2024

Dawnym tramwajem przez Poznań. Tylko na ręcznym hamulcu

Jeden motorniczy, co najmniej dwóch hamulcowych podczas zjeżdżania z górki, i to bez względu na pogodę! Jeszcze kilkadziesiąt lat temu praca w miejskiej komunikacji wymagała nie tylko tężyzny fizycznej, ale bywała też naprawdę niebezpieczna. Właśnie z powodu górek.

Często tęsknimy za “dawnymi, dobrymi czasami”, kiedy wszystko było lepsze i tańsze, według pociągów można było regulować zegarki, a komunikacja miejska kursowała regularnie i miała znacznie mniej awarii niż obecnie.

Niezupełnie jednak tak to wyglądało, a w historii miejskiej komunikacji można naliczyć całkiem sporo spektakularnych katastrof, nie mówiąc już o spóźnieniach pojazdów czy trywialnych awariach. Zresztą to właśnie jedna z awarii – hamulców – doprowadziła do pierwszej dużej katastrofy tramwajowej w Poznaniu.

Katastrofa miała miejsce 3 listopada 1912 roku, około godziny 11.30. W wagonie tramwajowym linii 151, kursującej od dworca kolejowego do ulicy Szerokiej za Starym Rynkiem, na wysokości Kaponiery stwierdzono awarię hamulców. Zdecydowano więc o odczepieniu go i wysłaniu do magazynu na Górczyn, do naprawy. Ale pracownicy stracili nad nim kontrolę i tramwaj ruszył w dół, w kierunku Starego Rynku. Próbowano go złapać, próby jednak się nie powiodły i na dzisiejszej ulicy Paderewskiego pojazd nabrał prędkości, wypadł z szyn na zakręcie i z impetem uderzył w narożnik kamienicy przy pomniku św. Jana Nepomucena.

Była to niedziela, więc na rynku było sporo ludzi i nie wszyscy zdążyli uciec. Sześć osób zostało rannych, dwie zmarły: starsza kobieta, wdowa, oraz 15-letnia dziewczyna. Takie katastrofy zdarzały się jeszcze później, głównie jesienią i zimą, gdy tory były oblodzone lub śliskie, wszędzie tam, gdzie tory prowadziły w dół: trasą na plac Ratajskiego, na Stary Rynek i ulicą Podgórną.

Z czasem doskonalono technikę jednak jeszcze w latach 70. hamowanie w dużym stopniu odbywało się ręcznie, jak przypomina MPK .
“Dawniej, gdy tramwaje nie posiadały zautomatyzowanego hamulca postojowego, prowadzący pojazdy byli zmuszeni do ręcznego “dohamowania” wagonu” – czytamy na profilu facebookowym poznańskiego przewoźnika. – “W przypadku ulicy Podgórnej, która charakteryzuje się stromymi spadkami, w sytuacjach awaryjnych koniecznością było dohamowanie również wagonu doczepnego. Gdy w tramwajach jeździli konduktorzy, odpowiadali oni za obsługę hamulca w doczepie”.

Gdy jednak zlikwidowano stanowiska konduktorów w pojazdach, a hamowanie ręczne nadal było konieczne – zmieniono zasady poruszania się po ul. Podgórnej i wybudowano w tym celu specjalny pawilon na palcu Wiosny Ludów.
“Pracownicy MPK przebywający w pawilonie, widząc podjeżdżający tramwaj, wsiadali do wagonu doczepnego, zajmowali stanowisko przy hamulcu ręcznym i dzwonkiem (za pomocą linki wiszącej pod sufitem), dawali znać motorniczemu, że są gotowi i można ruszać pod górę na al. Marcinkowskiego” – opisuje MPK. – “Po wjechaniu na górę “hamulcowy” wysiadał z wagonu, szedł na przystanek w kierunku powrotnym, wsiadał do tramwaju jadącego w dół, realizując to samo zadanie.Na przystanku Plac Wiosny Ludów wysiadał i czekał na następny tramwaj. Aby tramwaje nie musiały oczekiwać na przystanku za “hamulcowym”, służbę pełniło tam kilkoro pracowników”.

Wystarczy porównać ten opis z dzisiejszą, praktycznie bezproblemową jazdą po Podgórnej, by zdać sobie sprawę z tego, jak technika jednak może ułatwiać życie.

Źródło: MPK Poznań
Strona głównaPoznańDawnym tramwajem przez Poznań. Tylko na ręcznym hamulcu