Podczas skoków spadochronowych organizowanych na lotnisku w Pile doszło do tragicznego wypadku. Jednemu ze spadochroniarzy nie otworzył się spadochron. Spadł z wysokości około 2 tysięcy metrów. Zginął na miejscu.
Do tragedii doszło 24 września przed godziną 14.00. Jak powiedział portalowi “asta24” Michał Żmuda, dyrektor Aeroklubu Ziemi Pilskiej, 50-letni mężczyzna pochodził z powiatu toruńskiego, był doświadczonym spadochroniarzem i instruktorem – w Pile właśnie prowadził szkolenia. Dotąd ustalono, że wyskoczył z samolotu lecącego na wysokości dwóch tysięcy metrów nad poziomem lotniska, ale jego spadochron się nie otworzył: ani główny, ani zapasowy.
Sprawę badają policjanci pod nadzorem prokuratury, zajmie się nią także Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.