Co tu robił Napoleon, ile Główna miała kościołów, gdzie się podział jej rynek i co nieco o zabudowie dzielnicy – tej nowej i tej starej. Kto nie był na spotkaniu z Główna w ramach Centrum Otwarte – dużo stracił.
Centrum Otwarte zaprosiło poznaniaków w ostatni dzień lipca na spacer po Głównej pod intrygującym tytułem “Główna puchnie”. Dzielnica, choć mało znana, zasługuje na poświęcenie jej choćby tych kilku godzin – zwłaszcza teraz, kiedy zabudowuje się na potęgę nowymi osiedlami – właśnie puchnie – i wkrótce po dawnej Głównej, poza pojedynczymi budynkami, nie będzie śladu.
Ale zacznijmy od początku: Główna, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, leży na prawym brzegu Warty przy ujściu rzeki Główna. Jej częścią jest Nadolnik. Oddzielona torami kolejowymi od centrum Główna leży trochę na uboczu i to sprawia, że ma kompletnie inny klimat. Wystarczy choćby przejechać się autobusem główną arterią dzielnicy – czyli ulicą Główną – żeby nie mieć co do tego wątpliwości. Co prawda wrażenia psują nowe osiedla, które wyrosły jak grzyby po deszczu przy Harcerskiej, na Nadolniku, Smolnej i w jeszcze kilku miejscach. Ale jeszcze jest tu co oglądać.
Podobno Główną – rzekę, nie dzielnicę – podziwiał już Napoleon Bonaparte, który tu założył swoją kwaterę główną i stąd właśnie wzięła się nazwa dzielnicy. Ale to tylko legenda. Nazwa Główna obowiązywała tu już znacznie wcześniej, a pochodzi prawdopodobnie od słowa “głowa”, które w dawnej polszczyźnie oznaczało także teren niezalesiony, dobry do założenia osady.
Pierwsze osady zakładano w dolinie rzeki Głównej już 5 tysięcy lat temu, pod koniec epoki lodowcowej i od tego czasu osadnictwo trwało tu w zasadzie nieprzerwanie. W cmentarzyskach kolejnych osadników znajdowano narzędzia krzemienne, fragmenty ceramiki pozostałej po najstarszych mieszkańcach Głównej. Ogółem działało tu aż 36 stanowisk archeologicznych!
Średniowieczna wieś Główna znajdowała się nad samą rzeką, mniej więcej w rejonie ulicy Mariackiej, ale centrum wsi zmieniało lokalizację kilkakrotnie na przestrzeni dziejów: a to na Nadolnik, a to na Średnią, a to wreszcie w rejon rynku – obecnie Rynku Wschodniego. Nawiasem mówiąc: rynku nie widać, bo jego całą przestrzeń zajmuje stojący tam… sklep spożywczy.
Swoją letnią rezydencję mieli tu biskupi poznańscy – i nie bez powodu. W Głównej istniały winnice, w których produkowano podobno całkiem niezłe wino. Było w każdym razie wystarczająco dobre, by podawać je na stół biskupi… Był tu też swego czasu klasztor dominikanów, trzy młyny wodne, folusz i tartak, a później także i papiernia. To była zamożna i duża wieś.
Potop szwedzki, wojny i najazdy przerwały okres świetności Głównej rujnując doszczętnie wieś i dopiero poprowadzenie linii kolejowej do Inowrocławia, już w XIX wieku, spowodowało ożywienie osady. Zaczęły powstawać tu zakłady przemysłowe wykorzystujące bliskość kolei, w tym Pomet. Wieś ponownie zaczęła się rozwijać, otwarto dwie szkoły, a ulice dostały nazwy. W 1900 roku z Poznaniem połączyła Główna linia omnibusowa.
W dwudziestoleciu międzywojennym o Głównej nieco zapomniano, traktując ja jako dzielnice wyłącznie przemysłową, czego relikty doskonale widać do dziś. A w 1925 roku przyłączono ją do Poznania. Planowano wówczas rozwój dzielnicy, który miał nastąpić między innymi dzięki poprawie komunikacji z centrum Poznania przez przebicie nowej ulicy prowadzącej od Śródki do Bałtyckiej, czyli mniej więcej tak jak dziś prowadzi ulica Hlonda. Ale ostatecznie pomysłu nie zrealizowano z powodu kryzysu.
Warto jeszcze wspomnieć, że właśnie przy Głównej znajdowały się obozy przejściowe dla wysiedlonych Polaków i Żydów – upamiętnia ich pomnik stojący przy Bałtyckiej.
Dziś Główna to enklawa zupełnie innej zabudowy niż reszta Poznania, co rzuca się w oczy mimo nowych osiedli i nadal funkcjonujących tu licznie zakładów przemysłowych. Kto nie zdążył na spacer z Centrum Otwarte, powinien wybrać się na samodzielna wyprawę odkrywczą na Główną: przespacerować brzegiem rzeki w parku im. księdza T. Kirschke, obejrzeć remizę strażacką, która wygląda jak kościół – i sam kościół, przycupnięty spory kawałek od rynku, tuż przy parku. Warto przejść się Smolną i obejrzeć resztki dawnej zabudowy, zobaczyć dom kryty karpiówką przy Średniej 1a – najstarszy w dzielnicy – ruiny młyna i kolonię robotniczą Karlsbunne z początku XX w., znajdujące się między Gnieźnieńską a Urwistą, a także cztery kapliczki: dwie przy ulicy Głównej, jedna przy Mariackiej i jedna przy Wrzesińskiej. No i zobaczyć, jak Główna puchnie – zgodnie z tytułem spaceru badawczego…
el