piątek, 29 marca, 2024

Jarosław Pucek: Tak naprawdę nie trzeba strajku w MPK, żeby sparaliżować miasto

Jarosław Pucek wspólnie z Markiem Niedbałą i Tomaszem Lipińskim skupili się dzisiaj na problemach MPK z brakiem kierowców.

– O pieniądzach należy rozmawiać – zauważył Marek Niedbała. – Na spotkaniu ze związkowcami MPK dowiedzieliśmy się, że niestety, ale nikt z władz Poznania z nimi nie rozmawiał. Jest to szokujące w kontekście informacji, które uzyskaliśmy, że średnio wynagrodzenie które otrzymuje kierowca MPK to wcale nie jest 5 tysięcy złotych, a niespełna ponad 3 tysiące. Te 5 tysięcy jest liczone z nadgodzinami. I te nadgodziny odbijają się nie tylko na bezpieczeństwie, ale również na fakcie, że niestety, ale rodziny kierowców MPK nie mogą spędzać czasu ze swoimi drugimi połówkami. 

– To oczywiście powoduje też, że sama obsługa przewozów jest droga – kontynuował Jarosław Pucek, kandydat na urząd Prezydenta Poznania. – Ponieważ jeżeli coś jest płacone w nadgodzinach, to stawka za to jest znacznie wyższa dochodzimy monetami do sytuacji, że pracownicy mają płacone 300% swojej podstawowej stawki. Takich sytuacji jest mnóstwo… Zapowiadane rozwiązania, też nie do końca mają sens. Ściąganie kierowców z Indii nie spowoduje radykalnej poprawy, ponieważ tych kierowców trzeba chociażby nauczyć topografii miasta. 

– Tak naprawdę dzisiaj nie trzeba strajku w MPK, żeby sparaliżować miasto. Wystarczy, że pracownicy przestaną brać nadgodziny i przez to ruch stanie. Miejmy świadomość, że już dzisiaj nie wyjeżdża około 30 autobusów dziennie. A potem mieszkańcy stoją i czekają… – dodał Pucek.

Tomasz Lipiński skupił się na współpracy obecnych władz miasta ze związkowcami, a właściwie jej braku. – Widać, że Maciej Wudarski nigdy nie zarządzał żadna większą spółką. Nie spotyka się on ani ze związkowcami, ani ludźmi. Jako społecznik powinien być on uczulony na to, żeby władza spotykała się z mieszkańcami, natomiast on tego nie robi.

Na koniec Jarosław Pucek skupił się na nieprawdziwych danych, które podał podczas debaty w Głosie Wielkopolskim Jacek Jaśkowiak. Podczas starcia z Tadeuszem Zyskiem, obecny Prezydent Poznania powiedział “Przeznaczyliśmy na remonty torowisk ponad 80 mln zł, podczas gdy wcześniej rocznie przeznaczano 3 mln zł”. Wcześniej w tym kontekście oznacza, za czasów prezydentury Ryszarda Grobelnego, który obecnie mocno wspiera Jarosława Pucka.

Pucek postanowił więc wyprostować tę kwestię: – Proszę Państwa, mamy do czynienia z manipulacją, ponieważ prezydent Jacek Jaśkowiak doskonale wie (a przynajmniej powinien wiedzieć), że za rządów jego poprzednika w budżecie miasta nie było osobnej pozycji na bieżące remonty torowisk – czyli na remonty poza dużymi inwestycjami. Było za to łączne dofinansowanie MPK, w ramach którego realizowano m.in. remonty bieżące torowisk. Ta pozycja nie mogła więc z oczywistych względów urosnąć ani 10, ani 26 razy. Dopiero pod koniec kadencji Ryszarda Grobelnego zdecydowano o osobnym wydzieleniu remontu torowisk w budżecie, co zostało uwidocznione w budżecie kolejnego roku (już za kadencji Jacka Jaśkowiaka).

– Podsumowując – bieżące remonty torowisk były prowadzone także za poprzedników Jacka Jaśkowiaka, z tym że były inaczej klasyfikowane w budżecie. Natomiast jedna zmiana rzeczywiście jest widoczna. W odróżnieniu od poprzedników Jacek Jaśkowiak realizuje tylko bieżące remonty, a duże inwestycje w rozwój układu torowego pozostają w sferze deklaracji lub przygotowań, poza zadaniami przygotowanymi wcześniej – rondem Kaponiera i ul. Dąbrowskiego. Moim obowiązkiem jest więc zadanie pytania: Jacek Jaśkowiak o tym nie wie, czy celowo manipuluje danymi oraz faktami? – zakończył Jarosław Pucek.

 

Strona głównaPoznańJarosław Pucek: Tak naprawdę nie trzeba strajku w MPK, żeby sparaliżować miasto