Mikołaj Pawlak prezentował dziś w Senacie sprawozdanie z działalności Biura Rzecznika Praw Dziecka za rok 2019. Jednak senatorów bardziej interesowała sprawa tabletek na zmianę płci. Zwłaszcza że rzecznik powiedział, że widział plecaki z tymi środkami.
Senatorowie, a zwłaszcza Jolanta Hibner i Krzysztof Brejza z koalicji Obywatelskiej, nawiązując do wywiadu, jakiego Rzecznik Praw Dziecka udzielił w TVN24, pytali go o to, jakie konkretnie środki miał na myśli, ile zna takich przypadków i czy zgłaszali je rodzice dzieci – a także czy to prawda, że zawiadomienie do prokuratury złożył dopiero po wywiadzie w TVN24, gdy sprawa stała się głośna.
Rzecznik nie bardzo chciał odpowiadać senatorom na te pytania – argumentował, że jest w Senacie po to, by zdać sprawozdanie z działań w roku 2019, a nie odnosić się do wydarzeń z roku 2020, jednak ostatecznie poddał się presji senatorów. Jak informuje Onet.pl, Mikołaj Pawlak wyjaśnił, że środki farmakologiczne, o których mówił, są syntetycznym odpowiednikiem estradiolu, a więc hormonu, który sprawia, że nasze drugo– i trzeciorzędne cechy płciowe są widoczne. Nazwy środka nie chciał podać, ale zapewnił, ze podał go prokuraturze, która sprawę prowadzi.
Śledztwo w tej sprawie, jego zdaniem, jest rozwojowe. Rzecznik podkreślił, że nigdy nie mówił o dystrybucji takich środków w szkołach, ale jego wystąpienie do samorządów, a zwłaszcza do jednego, nie było przypadkiem. To efekt zgłoszenia takiej sprawy przez rodzica dziecka. Natomiast termin zgłoszenia sprawy do prokuratury nie ma jego zdaniem znaczenia i nie chciał go podać.
„To, czy dotyczy to transaktywistów, edukatorów, gdzie, w jakim miejscu, z jakich serwerów korzystali, z jakich komunikatorów, w jaki sposób pakowali dzieciom do plecaków te środki – takie plecaki z tymi środkami widziałem – to bada prokuratura i to ona będzie wyjaśniała” – powiedział.
Rzecznik Praw Dziecka zapewnił też, że wykonując swoją funkcję będzie chronił dzieci przed przemocą, deprawacją, wyzyskiem, zaniedbaniem i każdym innym złym traktowaniem.
el