Jak informuje „Rzeczpospolita”, w ciągu kilku najbliższych tygodni podatek w sprawie opłat za smartfony trafi do uzgodnień międzyresortowych – a później wejdzie w życie, mimo że pomysł skrytykował prezydent Andrzej Duda.
Podatek zwany opłatą od smartfonów obciążałby urządzenia przenośne, takie właśnie jak smartfony, na których często są odtwarzane różne treści z naruszeniem praw autorskich. Za to właśnie byłby płacony podatek. Środki z niego byłyby przekazywane na fundusz dla artystów, na pomoc bieżącą i wsparcie systemu emerytalnego.
Ile by wynosił? Artyści zaproponowali stawkę w wysokości 6 proc. ceny urządzenia, jednak minister Gliński uznał, że to za dużo i że stawka powinna być niższa. Jaka – jeszcze nie wiadomo.
Pomysł nowego podatku budzi sporo kontrowersji, i to w różnych środowiskach. Federacja Konsumentów zwraca uwagę, że biorąc pod uwagę, ile jest na rynku smartfonów, telewizorów i laptopów, podatek przynosiłby rocznie około 1 mld zł, które byłyby zabrane z domowych budżetów Polaków.
Także nie wszyscy ministrowie są zachwyceni propozycją ministerstwa kultury – sporo zastrzeżeń wobec niej ma choćby ministerstwo cyfryzacji, ostatnio propozycję skrytykował też prezydent Andrzej Duda. Jego zdaniem obciążanie wszystkich użytkowników dodatkową opłatą za korzystanie z utworów za pośrednictwem smartfona czy tabletu, byłoby niesprawiedliwe, bo przecież nie wszyscy posiadacze smartfonów czy tabletów to robią.
Co ciekawe w Polsce obowiązuje już jeden podatek, który ma zrekompensować twórcom straty ponoszone wskutek odtwarzania i kopiowania ich utworów. To tzw. opłata reprograficzna, która obowiązuje od 1994 r. uwzględniają ją ceny papieru do drukarek, płyty CD i DVD oraz twarde dyski. Ale według ministerstwa kultury opłata jest niewystarczająca, ponieważ takie nośniki jak płyty i papier stają się coraz mniej popularne – zyskują natomiast na popularności smartfony, z pomocą których również można dowolnie korzystać z treści. Dlatego potrzebny jest nowy podatek.
el
