Stowarzyszenie, w związku z pojawiającymi się planami hodowców zwierząt futerkowych stworzenia w Polsce takiego centrum złożyło pismo do ministra rolnictwa, by nie wyrażał zgody na taką inwestycję.
„Jeszcze niedawno wszyscy pokładaliśmy głębokie nadzieje w procedowanej nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt zwanej “piątką dla zwierząt”, która miała nareszcie zakończyć hodowlę zwierząt na futro w Polsce” – czytamy w liście stowarzyszenia do ministra. – „Tymczasem stajemy w momencie, kiedy nie tylko kolejny raz nie udało się tego zakazu wprowadzić, ale ponadto hodowcy zwierząt futerkowych planują jeszcze bardziej intensywny rozwój tej branży w naszym kraju”.
Jak przypomina Stowarzyszenie Otwarte Ramiona, Polska zajmuje drugie miejsce w Europie i trzecie na świecie pod względem produkowanych naturalnych futer.
„Podczas gdy coraz więcej krajów europejskich wycofuje się z tej hodowli, uznając ją za nieetyczną i niemoralną, politycy w Polsce cały czas uginają się pod lobby futrzarskim, zezwalając na dalsze cierpienie milionów zwierząt, zanieczyszczanie środowiska i odbieranie komfortu życia mieszkańcom okolic ferm” – piszą dalej członkowie stowarzyszenia. – „Nie do pomyślenia jest, aby w XXI wieku w centrum Europy dalej mógł rozwijać się tak okrutny biznes, na którym bogaci się tylko i wyłącznie wąska grupa bogatych hodowców”.
Stowarzyszenie zwraca uwagę, że nie można w tym przypadku mówić o branży ważnej dla rozwoju gospodarki – przemysł futrzarski odpowiada bowiem za zaledwie 0,0008 PKB oraz za 0,0016 polskiego eksportu. Przy takiej skali korzyści ze światowego centrum futrzarstwa tak naprawdę odniesie tylko kilkuset producentów w Polsce, a już na pewno nie da ono licznych miejsc pracy i nowych inwestycji.
Jak zwraca uwagę Antoni Henryk Raciborski, prezes stowarzyszenia, zapewne nie bez znaczenia przy naciskach na otwarcie takiego centrum jest fakt, że w Danii trwa właśnie wygaszanie domu aukcyjnego Kopenhagen Fur, bowiem to państwo zdecydowało się na radykalny krok zabicia 17 mln norek z tamtejszych hodowli.
„Apelujemy więc, aby nie inwestować w rozwój upadającej gałęzi gospodarki, dodatkowo opartej na zadawaniu cierpienia kilku milionom zwierząt każdego roku” – podsumowuje stowarzyszenie. – „Czas, aby i Polska nareszcie poszła śladem Europy i zakończyła ten okrutny biznes, na którym zyskują tylko sami hodowcy”.