Sprawdzanie zgód TCF
sobota, 20 kwietnia, 2024

Owińska: Szpital, w którym straszy…?

Teraz jest opuszczony i pilnuje go ochrona. A jednak czasami w środku palą się światła, widać przemykające postaci, słychać głosy… W byłym szpitalu psychiatrycznym w Owińskach działy się straszne rzeczy. Czy dzieją się nadal?

Historia Zakładu Psychiatrycznego w Owińskach zaczęła się w 1838 roku – wtedy był to jeszcze Provinzial-Irren-Heilanstalt zu Owinsk. I zaczęła z rozmachem – do 1920 roku był to jeden z najlepiej urządzonych, najnowocześniejszych zakładów tego typu w całych Niemczech. Zawdzięczał to dwóm pierwszym dyrektorom, wybitnym specjalistom tamtych czasów: Friedrichowi Beschornerowi i Karlowi Wernerowi.

Po 1920 roku szpital przejęli Polacy – pierwszym dyrektorem był Stanisław Górny, a po nim zarządzał nim Marcin Zieliński. Szpital się rozwijał, planowano go przekształcić w placówkę naukowo-badawczą, jako zaplecze dla Polskiego Instytutu Badań Dziedziczności.

Ale wybuchła druga wojna światowa i do Owińsk wkroczyli Niemcy. I wtedy w szpitalu zaczęły się dziać przerażające rzeczy. Najpierw wszyscy pacjenci zostali zamordowani. Stało się to w listopadzie 1939 roku. Część z nich została zabita na miejscu, część wywieziona do lasu pod Obornikami i zastrzelona, część zagazowana w Forcie VII.

Warto dodać, że Fort VII był pierwszym obozem, w którym niemieccy oprawcy użyli gazu do masowego mordowania ludności cywilnej i przetestowali go właśnie na pacjentach z Owińsk. Już w październiku 1939 r., krótko po otwarciu Konzentrationslager Posen, w jednej z remiz artyleryjskich Fortu VII Niemcy uruchomili testową komorę gazową, w której stosowano przywożony w butlach tlenek węgla (czad). Po dwóch miesiącach jednak zrezygnowano z niego, bo ten gaz uznano za mało „efektywny” środek zabijania.

Po usunięciu pacjentów w budynku szpitala urzędowało SS, a od 1943 do 1945 roku działał tam Arbeitslager Treskau, w którym metody postępowania z osadzonymi były tylko trochę łagodniejsze niż w Forcie VII.

Podczas działań pod koniec drugiej wojny kompleks budynków został częściowo zburzony. W ocalałych zabudowaniach po wojnie mieścił się zakład wychowawczy, później dom pomocy społecznej, a teraz budynek należy do osoby prywatnej. Co zamierza z nim zrobić – nie wiadomo, a śladów remontu czy przebudowy nie widać.

Jednak okoliczni mieszkańcy twierdzą, że cokolwiek by tam nie planowano – i tak się nie uda, bo w szpitalu straszy. To duchy, a nie pogarszający się stan obiektu, skutecznie wypędziły wszystkich powojennych lokatorów budynku. Oczywiście konieczność generalnego remontu podawano jako główny powód, bo przecież nikt w Polsce Ludowej za nic nie przyznałby się, że wierzy w duchy…

Ale do dziś w spacerując w okolicy po zmroku można zobaczyć światła w niektórych oknach – zwłaszcza jesienią i zimą to dobrze widać, gdy liście opadną z drzew, które szczelnym szpalerem otaczają budynki. Zaledwie w kilku miejscach można cokolwiek dostrzec przez ścianę zieleni i ogrodzenie. Co ciekawe, podobno zjawiska paranormalne nasilają się w październiku i listopadzie, a więc w tych miesiącach, w których pacjentów szpitala wywożono na egzekucje. Podobno można wtedy zobaczyć cienie ciężarówek i zapędzanych do nich pacjentów, wielu w samych piżamach, słychać warkot motorów i krzyki ludzi…

Nocami wokół budynku widać przemykające ludzkie cienie. W parku pojawiają się spacerujące postaci, które rozpływają się w powietrzu, gdy się im bliżej przyjrzeć. Byli tacy, którzy widzieli dzieci, chłopca i dziewczynkę, bawiące się na podwórzu przed wejściem i młodą dziewczynę, która z okna na drugim piętrze machała do kogoś w oddali. I może nie wydałoby się to tak dziwne, gdyby nie fakt, że dziewczynka miała we włosach wielką kokardę i sukienkę według mody sprzed drugiej wojny światowej, a dziewczyna była ubrana w powiewną, białą i długą suknię, jakiej także dziś nikt na co dzień nie zobaczy.

Co na to łowcy duchów? Żadni specjaliści od zjawisk paranormalnych jeszcze się nie zainteresowali na poważnie tym budynkiem – a szkoda, bo może wtedy udałoby się wyjaśnić tajemnicę dziwnych zjawisk w dawnym szpitalu.

Strona głównaPoznańOwińska: Szpital, w którym straszy...?