Mikołaj Kwiek ma niespełna dwa lata i od urodzenia nie słyszy. Urodził się z zarośniętymi kanałami słuchowymi. Operacja przywrócenia słuchu Mikołajowi kosztuje 700 tys. zł i na nią zbierają jego rodzice.
Choroba, na którą cierpi Mikołaj, nazywa się mikrocja z atrezją. Jest bardzo rzadka i jego rodzice mocno się naszukali, zanim znaleźli klinikę i lekarzy operujących takie przypadki. Bo operacja jest możliwa i po niej Mikołaj będzie słyszał – tylko najpierw trzeba zebrać 700 tys. złotych, a później polecieć z chłopcem do Stanów Zjednoczonych, gdzie działa klinika zajmująca się takimi przypadkami.
Takie operacje są przeprowadzane także w Polsce, jednak robi się je znacznie później, u starszych dzieci, po ukończeniu czterech lat, przy czym dziecko jest operowane etapami. A im więcej operacji – tym większe ryzyko powikłań, czego boją się rodzice Mikołaja. W Stanach Zjednoczonych operacje są tylko dwie, przy czym odbudowuje się także kanał słuchowy i małżowinę uszną. No i można je przeprowadzić wcześniej niż w czwartym roku życia, a przy wadach tego rodzaju im wcześniej – tym lepiej.
Teraz Mikołaj ma założone dwa aparaty słuchowe, ale ile słyszy – nie wiadomo. Jest jeszcze zbyt malutki, by mógł to wyjaśnić. O tym, że coś słyszy, rodzice orientują się po reakcjach chłopczyka.
Wada jest, jak się okazało dziedziczna – w listopadzie urodziła się Julka, siostrzyczka Mikołaja, z ta samą wadą – chociaż lekarze zapewniali rodziców Mikołaja, że szansa na to wynosi zaledwie 1 proc. W przyszłości więc także i o jej uszka odbędzie się walka…
Każdy, kto chciałby pomóc Mikołajowi słyszeć, może wpłacić darowiznę na stronie fundacji Siepomaga.pl.
el