czwartek, 28 marca, 2024

Poznań: Parkingi park&ride, czyli fanaberie w polityce transportowej miasta

Fanaberie i głupoty – tak nazwali politycy Konfederacji działania miasta, jeśli chodzi o organizację ruchu w mieście. A zwłaszcza lokalizację i koszt budowy parkingów park&ride.

– Z czterech parkingów w Poznaniu właściwie tylko jeden jest w miarę obłożony, parking na na osiedlu Sobieskiego – mówił Jacek Olszewski z Konfederacji. – Jest tak z racji tego, że jest Pestka i można szybko dojechać do centrum miasta. Parking na Świętego Michała praktycznie jest w centrum, a nie buduje się parkingów park&rtide blisko centrum, one nie mają racji bytu. I Starołęka przy rondzie zamiast przy stacji kolejowej. Poza pętlą tramwajową, poza pętlą autobusową, poza stacją -i w efekcie obłożenie 5 proc.

Ostatni parking, na Strzeszynie, znajduje się co prawda przy stacji i niedaleko przystanku komunikacji miejskiej, ale jego położenie też skrytykowali działacze Konfederacji. Bo przy dwóch pociągach na godzinę kursujących na tej trasie i jednej linii autobusowej kursującej co pół godziny parking w tym miejscu nie jest żadnym rozwiązaniem dla kierowców. Dlatego też świeci pustkami – a żeby go wybudować, wycięto około 200 drzew.

– Tymczasem park&ride buduje się na wjazdach do miasta po to, by ludzie z obrzeży dojeżdżali do centrum za pomocą komunikacji miejskiej w możliwie najszybszy sposób – podsumował Jacek Olszewski.

Jak uważa polityk, lokalizacja tych parkingów zostały wzięta z kapelusza, są dość przypadkowe – a nie na tym polega kreowanie polityki transportowej.

I nie chodzi tylko o lokalizację. Robert Mędlewski z Konfederacji jako przykład absurdów miejskich podał parking na Strzeszynie.
– On dysponuje 50 miejscami – wyliczał. – Tak naprawdę jego obłożenie wynosi kilka procent, nawet nie ma dziesięciu. Stoi tam kilka samochodów dziennie. Żeby skorzystać z takiego parkingu, kierowca musi wydać 10 zł, a jeśli ma bilet sieciowy PEKA, może korzystać za darmo. Co to oznacza? Że ten parking przynosi przychód rzędu 2-3 tys. miesięcznie. A koszt utrzymania jednego takiego parkingu wynosi około 9,5 tys. miesięcznie. Na tę kwotę składają się wydatki za zarządzanie parkingami, opłaty za przesył danych telekomunikacyjnych, wodę, ścieki, prąd i tak dalej. Te parkingi są więc nierentowne. Do nich miasto dopłaca po kilka tysięcy miesięcznie.

Politycy zwracają uwagę, że nawet gdyby parking był zapełniony w połowie dzień w dzień przez kierowców, którzy nie mają karty PEKA, więc codziennie płacą po 10 zł – to i tak wpływy nie wystarczyłyby na miesięcznie utrzymanie tego parkingu. Trzeba by było do niego dopłacać.

Do kosztów utrzymania dochodzą koszty budowy. Parkingi zostały wybudowane dzięki dotacjom unijnym, to było około 20,5 mln zł. Dzięki tej kwocie powstało 337 miejsc parkingowych – a z tego wniosek, że jedno miejsce parkingowe kosztowało 62 tys. zł. Tymczasem w Bydgoszczy jest właśnie budowany parking w podobnej cenie – ale wielopoziomowy i będzie miał 555 miejsc.
– Czyli coś jest nie tak. Bydgoszcz za te pieniądze będzie miał większy parking, a nasze nadal będą nierentowne – podsumował Robert Mędlewski.

Działaczy Konfederacji niepokoi też fakt, że Strefa Płatnego Parkowania, która jest najdroższa w Polsce, rozrasta się na kolejne dzielnice. W planach są Ostrów Tumski, Śródka i Zagórze.
– Przestańcie robić takie głupoty – zaapelowali do miejskich radnych. – To są nasze pieniądze, gospodarujmy nimi z głową. A jak się patrzy na to wszystko, to na pięć projektów jeden jest dobry.

Strona głównaPoznańPoznań: Parkingi park&ride, czyli fanaberie w polityce transportowej miasta