– Planowane przez miasto podwyżki cen biletów komunikacji publicznej dadzą skutek odwrotny od zamierzonego – ostrzegają członkowie IdP, którzy dokładnie przeanalizowali propozycję. Dlaczego?
Wystarczy spojrzeć na grafikę przygotowaną przez członków stowarzyszenia, która prezentuje porównanie ceny miesięcznego biletu imiennego na wszystkie linie w największych miastach Polski. “Już teraz Poznań stoi na przysłowiowym pudle, oferując jedną z najdroższych sieciówek” – zwracają uwagę społecznicy. – “Jednak po planowanej podwyżce staniemy się niekwestionowanym liderem. Nie rozumiemy tych planów. Prawdziwa i najlepsza komunikacja publiczna to ta, z której korzysta najwięcej osób. Nie osiągniemy tego podwyższając już i tak wygórowane ceny”.
Przypomnijmy to, o czym mówił radny Paweł Sowa, analizując dotychczasowe podwyżki cen biletów miejskiej komunikacji: w roku 2013 ceny wywindowano do tak absurdalnego poziomu (sieciówka kosztowała 107 zł), że pomimo podwyżki wpływy ze sprzedaży biletów spadły, bo po prostu ubyło klientów. Wniosek: duże podwyżki skutkują spadkiem wpływów do kasy miejskiej, a nie wzrostem.
“Co z tego, że będziemy mieli nowoczesne autobusy, tramwaje jeżeli jednocześnie podnosimy ceny biletów i ograniczamy liczbę wozokilometrów (dotarły do nas informacje, że w bieżącym roku wysokość nakładów na pracę przewozową spada do 90% planu z zeszłego roku!)?” – pytają społecznicy.
Szczególną uwagę trzeba zwrócić na drugi biegun tego wykresu. Kraków w maju ubiegłego roku wprowadził zmiany w cenniku biletów m.in. obniżając cenę biletu miesięcznego!
“Jeżeli mieszkasz w Krakowie i płacisz tam podatki to za miesięczny bilet płacisz jedynie 68 zł! Brawo!” – podsumowują działacze IdP.
Tylko jak przekonać władze Poznania, że to jest ten kierunek, w którym należy podążać?
el, fot. IdP