Poznańscy kierowcy spędzili w korkach średnio 87 godzin. To nie tylko najwięcej w Polsce, ale i o 45 proc. więcej niż w roku 2020. Poznań jest także w światowej czołówce zakorkowanych miast.
Według raportu Inrix stolica Wielkopolski zdetronizowała ubiegłorocznego zwycięzcę niechlubnego rankingu, czyli Wrocław, który spadł na drugą pozycję. Tu kierowcy stali w korkach średnio 84 godziny. To wzrost o 9 proc. od ubiegłego roku. Dopiero na trzecim miejscu jest Warszawa, w której kierowcy stali w korkach 62 godziny. Tu z kolei mamy spadek o 12 proc.
Najlepsza sytuacja pod tym względem jest w Gdańsku, gdzie kierowcy stali w korkach tylko 31 godzin, a dodatkowo ten czas spadł od ubiegłego roku o 41 proc.
Polskie miasta z Poznaniem na czele plasują się także wysoko w ogólnoświatowym rankingu zakorkowanych miast. Stolica Wielkopolski tu mocno awansowała – obecnie zajmuje 21. miejsce, a w ubiegłym roku było to miejsce 123.
Zwycięzcą w tym roku okazał się Londyn, w którym średnio trzeba odstać 148 godzin w korkach. Na drugim miejscu jest Paryż (140 godzin), a na trzecim Bruksela (134 godziny).
Co spowodowało tak drastyczny wzrost korków w Poznaniu? Stolica Wielkopolski zawsze była miastem, po którym się trudno jeździło i w którym stało się sporo w korkach, jednak wzrost aż o 45 proc. od ubiegłego roku jest bardzo niepokojący i powinien dać władzom miasta do myślenia. Z pewnością jednym z powodów jest trwający remont ronda Rataje i realizowany Projekt Centrum, który praktycznie wyłączył sporą część Poznania dla ruchu samochodowego, a także budowa trasy tramwajowej na Naramowice. To sprawia, że kierowcy muszą bardzo często jechać okrężną drogą, by przedostać się przez miasto.
Niestety, przesiadka na miejską komunikację nie rozwiązuje tu problemu – autobusy na większości tras stoją w korkach razem z samochodami, a tramwaje kursują objazdami.
Źródło: Bankier.pl