piątek, 29 marca, 2024

Poznań: Milczący protest i zapalone znicze na placu Wolności

Około stu osób przyszło dziś zapalić znicz na placu Wolności, by upamiętnić kobietę w ciąży, która zmarła, ponieważ mimo zagrożenia jej życia nie usunięto jej ciąży ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

30-letnia kobieta była w 22 tygodniu ciąży, gdy stwierdzono u niej tzw. bezwodzie, a u płodu wady wrodzone uniemożliwiające przeżycie. Lekarze w takiej sytuacji powinni usunąć ciążę, by ratować życie matki, jednak zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego czekali, aż płód obumrze. Jednak kiedy tak się stało, dla pacjentki było już za późno na ratunek. Dobę później zmarła z powodu wstrząsu septycznego.

O tragedii poinformowała 30 października radczyni prawna Jolanta Budzowska, zajmująca się m. in. błędami przy porodach, bo rodzina kobiety złożyła doniesienie do prokuratury w tej sprawie. Jej zdaniem lekarze nie zareagowali odpowiednio szybko ze względu na zaostrzone przepisy dotyczące sytuacji, kiedy można wykonać aborcję.

To pierwsza ofiara zaostrzonego prawa aborcyjnego w Polsce i z tego powodu od wczoraj w wielu miastach odbyły się protesty – także w Poznaniu. Na prośbę rodziny zmarłej był to milczący protest, bez przemówień i okrzyków. Wszyscy, którzy przyszli, około stu osób, zapalało znicze na schodach placu Wolności, opatrując je kartkami z hasłami.

– Ja się zgadzam z tym hasłem “Macie krew na rękach, obrońcy życia” – mówi studentka Magda. – Ja sobie w ogóle nie wyobrażam, jak ci ludzie, którzy doprowadzili do zaostrzenia prawa aborcyjnego, mogą z tym żyć? Ze świadomością, że właśnie doprowadzili do śmierci niewinnego człowieka i zniszczyli życie jego rodzinie? Oczywiście, wiedziałam, że ten wyrok doprowadzi do takiej sytuacji, że ktoś umrze, to nie było trudno przewidzieć. Ale mimo to strasznie, strasznie ciężko…

Znicz od siebie zapaliła też Klaudia, która przyszła tu z przyjaciółką. Obie mają po 17 lat, więc ciąża i dzieci jeszcze przed nimi. Obie mają nadzieję, że do czasu, gdy będą chciały mieć dzieci, prawo się zmieni.
– W tej chwili mamy tu średniowiecze – mówi Klaudia. – Ja jestem przerażona. Jak w środku Europy, w XXI wieku, może obowiązywać prawo, które prowadzi do śmierci ludzi? To jest ludobójstwo! Jeśli to się nie zmieni, to mamy jedyne wyjście: emigrację. Bo tu się nie da żyć!

Znicze na schodach stawiali dziś głównie młodzi ludzie, ale pojawiły się też rodziny z dziećmi. Niektórzy z nich zostawiali kartki z hasłami, najczęściej pojawiało się hasło “ani jednej więcej” opatrzone hashtagiem. Inni po prostu milcząco zapalali znicze.
– Co można powiedzieć w obliczu takiej tragedii? – mówi Marek Sobieradzki, uczestnik protestu. – Ja nie umiem sobie wyobraziś, co czuje jej rodzina. I nie znam słów, żeby wyrazić to, co czuję w tej chwili.

Strona głównaPoznańPoznań: Milczący protest i zapalone znicze na placu Wolności