Nie było korowodu, przekazania kluczy i wieczornego koncertu, był za to Kiermasz Świętomarciński. I jak się okazało, wielu osobom taka formuła bardziej się podoba. “Bo spokojnie można wszystko zobaczyć” – mówią poznaniacy.
Korowód Świętomarciński jest piękny i efektowny – ale ma też swoje wady. Jeśli się nie stoi przy ulicy w trzech pierwszych rzędach lub nie ma znajomych mieszkających przy Świętym Marcinie, szanse na zobaczenie go na żywo są niewielkie. Wszyscy poznaniacy chcą go zobaczyć i ulica jest zatłoczona do granic możliwości. W efekcie najlepiej całość widać w… telewizji. A to przecież nie to samo co na żywo.
A dziś, dzięki kiermaszowi, wszystkie machiny można było obejrzeć z bliska, a nawet zrobić sobie zdjęcie w płaszczu i hełmie samego świętego Marcina, w dodatku stojąc w jego rydwanie. Chętnych do zdjęć było tylu, że trzeba było ustawić się w kolejce i odstać przynajmniej kwadrans. I to wcale nie dzieci stanowiły największą grupę chętnych do pozowania w płaszczu i hełmie tego najbardziej znanego w Poznaniu legionisty…
Najważniejsza atrakcją tego dnia były jednak rogale. Wszędzie, gdzie sprzedawano te z certyfikatem, ustawiały się gigantyczne kolejki, mimo że punktów było sporo: na Kiermaszu Świętomarcińskim, przy ulicy Święty Marcin i na Starym Rynku. A szczęściarze, którym udało się już kupić obowiązkowy przysmak, mogli zachwycać się pozostałymi atrakcjami.
– Byliśmy na Święcie Niepodległości, bardzo to pięknie wszystko wypadło, tylko stałam za blisko armaty i jeszcze mi w uchu dzwoni – śmieje się pani Anna Rojewska. – I zawsze się wzruszam, jak widzę tych naszych ułanów poznańskich na pięknych koniach. I jak to wszystko dobrze zorganizowane, że człowiek wzruszył się, wspomniał Powstańców Wielkopolskich i walkę o niepodległość, a potem poszedł zjeść rogala. Taka radość! Inni powinni się od nas uczyć.
Agnieszka i Martyna, studentki UAM, przyszły, bo lubią rogale.
– Ale nie tylko o to chodzi – zastrzega Agnieszka. – Samo święto jest bardzo fajne, co prawda w tym roku bez korowodu, ale mnie tak się nawet bardziej podoba. Bo nie ma tłoku, wszędzie można podejść, wszystko zobaczyć, pospacerować, zjeść rogala. Te machiny z korowodu wreszcie mogę porządnie obejrzeć, bo jak jest korowód, to nie sposób się dopchać. A że nie mam dwóch metrów wzrostu, to zazwyczaj nic nie widzę.
– Mnie też się bardziej podoba tak z kiermaszem – dodaje Martyna. – A najbardziej mi się podoba to, że ludzie chodzą, śmieją się, cieszą z tych imienin św. Marcina i z tej niepodległości. To jest prawdziwe świętowanie, prawdziwa radość z niepodległości i demokracji, a nie demolowanie ulic w asyście policji i bijatyki wszędzie tam, gdzie policji nie ma. Cała Polska powinna brać z nas przykład, tak uważam.
Przypomnijmy, że na Kiermasz Świętomarciński przed CK Zamek będzie można się wybrać przez cały długi weekend.